Francuzi od wielu lat dostarczają naprawdę świetne komedie, które po latach otrzymują status kultowych. Duża w tym zasługa specyficznego humoru, ale też różnorodności, bo mamy chociażby bardzo subtelną Amelię, ale też jazdę bez trzymanki w serii o żandarmie. Nie brakuje również romansów, bo te szczególnie uwielbiane są przez widzów w Polsce. Na pewno każdy z was mógłby wytypować swoje ulubione komedie prosto z Francji. Być może jednak nie mieliście okazji obejrzeć wszystkich znakomitych tytułów i zastanawialiście się, co jeszcze można ciekawego zobaczyć. Oto zestawienie najlepszych naszym zdaniem francuskich komedii. Propozycje uszeregowane zostały według dat powstawania. 

Najlepsze francuskie komedie

Antoni i Antonina (1947)

Film Jacquesa Beckera nagrodzony w Cannes, który przedstawia losy pracownicy sklepu - Antoinette i jej męża Antoine. Ich życie nie jest jednak usłane różami, bowiem zmagają się z kłopotami finansowymi, co powoduje, że para często się kłóci. Los odmienia jednak wygrany los na loterii, kupiony przez Antoinette. Antoine'a postanawia spełnić swoje marzenie o kupnie motocykla z przyczepą. 

Żandarm... (1964-1982)

Kultowa seria opowiadająca o starszym zasadniczym żandarmie, który w pierwszym filmie zostaje przeniesiony do popularnego nadmorskiego kurortu. Tam musi radzić sobie nie tylko z przestępcami, ale i niesfornymi innymi żandarmami, jeszcze niesforniejszą córką, nudystami na plaży i wieloma innymi problemami w miarę rozwoju serii. W piątej pojawiają się nawet... kosmici. Dzieje się zatem bardzo dużo i jeśli lubicie humor prosto z Francji, to jest to pozycja obowiązkowa.

Wielka włóczęga (1966)

Trzej zestrzeleni angielscy piloci ratują życie, skacząc ze spadochronów nad Paryżem. Mimo wcześniej wyznaczonej misji i jednego celu podróży, każdy z mężczyzn dociera w zupełnie inne miejsce. Jeden ląduje na dachu opery w trakcie koncertu, drugi trafia w pobliże jednostki SS, natomiast trzeci znajduje się w ogrodzie zoologicznym. Po drodze będą musieli skorzystać z pomocy życzliwych ludzi. Kolejna świetna rola Louisa de Funèsa. 

Playtime (1967)

Pan Hulot wybiera się na spotkanie z amerykańskim biznesmenem do biurowej dzielnicy Paryża. Klucząc po korytarzach ogromnego, pełnego zakamarków budynku, napotyka na wielu nietypowych ludzi, w tym między innymi grupę amerykańskich turystów. Zanim dotrze do celu, przejdzie przez wiele absurdalnych sytuacji, pełnych chaosu i humoru. 

Mania wielkości (1971)

Kolejna znakomita produkcja z udziałem Louisa De Funesa, który wciela się tu w krwiożerczego poborcę podatkowego w XVIII-wiecznej Andaluzji. Oczywiście ładuje się w wielkie kłopoty, a kiedy chce się z nich wydostać, ląduje w jeszcze większych.

 Już 10 lipca zapraszamy do kin na francuską komedię #tuiteraz

Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj