Takie zestawienie zawsze będzie wzbudzać emocje, bo ile byśmy tu nie wymienili tytułów, zawsze jakiegoś zabraknie. Wybraliśmy dla Was kilkanaście filmów, które na pewno zasługują na to, aby znaleźć się wśród najlepszych komedii w historii polskiego kina. Liczymy na to, że listę tę będziecie ochoczo rozbudowywać w komentarzach. Zostawiliśmy Wam sporo smakowitych kąsków, a tymczasem zaczynamy (kolejność chronologiczna):

„Zezowate szczęście” (1960)

Film Andrzeja Munka inspirował się nowelą „Sześć wcieleń Jana Piszczyka” autorstwa Jerzego Stefana Stawińskiego. On zresztą swoją opowieść zaadaptował na scenariusz tej komediowej produkcji. "Zezowate szczęście" skupia się na człowieku, który miał w życiu niesamowitego pecha. Zawsze starał się jak mógł, aby zaadaptować się do aktualnej sytuacji politycznej i przypodobać się odpowiednim ludziom, ale to oportunistyczne podejście tylko się na nim mściło. To przesiąknięta absurdem i groteska opowiastka, która w umiejętny sposób naśmiewa się z przemian politycznych w Polsce. [video-browser playlist="748852" suggest=""]

Sami swoi” (1967)

Kultowa polska komedia i zarazem pierwsza część udanej trylogii Sylwestra Chęcińskiego o Kargulach i Pawlakach, którzy pokłócili się o krowę i później przez lata szukali wspólnego języka. Za tę absurdalną, pełną znakomitego humoru wojenkę Polacy pokochali ten film. Wszyscy doskonale go znamy – choćby dlatego, że w polskiej telewizji na powtórki trafić jest niezwykle łatwo (tym bardziej w XXI wieku, gdy dostał on „drugie życie” dzięki koloryzacji). [video-browser playlist="748853" suggest=""]

„Jak rozpętałem II wojnę światową” (1969)

Kolejna niezwykle popularna komedia, która złamała trend i podeszła do tematu II wojny światowej w sposób lekki, rozrywkowy i – co ważne – prześmieszny. Marian Kociniak błyszczał jako Franek Dolas, żołnierz, który był święcie przekonany, że przypadkowy wystrzał jego karabinu zainicjował atak Niemiec na Polskę i jeden z największych konfliktów zbrojnych w historii. Znakomita farsa, która bawi do dzisiaj. Szczególnie ta rewelacyjna scena poniżej: [video-browser playlist="748854" suggest=""]

Rejs” (1970)

Słynny film Marka Piwowskiego, przez wielu uważany za najlepszą polską komedię wszech czasów. Stanisław Tym wciela się w gapowicza na statku wycieczkowym i udaje instruktora kulturalno-oświatowego. Organizuje gry i zabawy, aby rozruszać pasażerów i załogę. Wszystko utrzymane jest w groteskowym tonie i bazuje często na improwizacji. To był taki pełen swobody i luzu eksperyment, którzy Polacy pokochali, uznając za parodię komunizmu. [video-browser playlist="748856" suggest=""]

„Nie lubię poniedziałku” (1971)

Komedia pomyłek Tadeusza Chmielewskiego, który przedstawił jeden feralny dzień z życia mieszkańców Warszawy, w zabawny sposób przeplatając historię grupki pechowych bohaterów. Udało mu się rozśmieszyć bez uciekania się do nabijania z panującego w PRL-u politycznego systemu. Tutaj najważniejsi są ludzie i ich bieżące problemy, a nie absurdy otaczającego ich świata. [video-browser playlist="748857" suggest=""]

„Motodrama” (1971)

Komedia sportowa, w której bryluje Jacek Fedorowicz. Wciela się w zwyczajnego szaraka, który pracuje na poczcie i lubi łowić ryby. Szalony zbieg okoliczności sprawia, że wsiada na motor podczas zawodów motocrossowych i zostaje zwycięzcą. Jego świat obraca się do góry nogami - kobiety rzucają mu się w ramiona i sława daje o sobie znać. Nieśmiały urzędnik zamienia się w pewną siebie gwiazdę. [video-browser playlist="748858" suggest=""]
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
  • 3
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj