Prawdziwe oblicze Melisandre
Już pierwszy odcinek zapewnił nam spore zaskoczenie. Kapłanka Pana Światła po porażce Stannisa i zasztyletowaniu Jona poczuła się całkiem bezradna i zagubiona. Aby spotęgować wrażenie bezsilności, twórcy pokazali, jak po zdjęciu magicznego naszyjnika piękna i dumna Melisandre zamienia się w przygarbioną, zniszczoną życiem staruszkę o smutnym spojrzeniu. Z jednej strony scena podkreśliła aurę magii otaczającą bohaterkę, z drugiej zaś nadała jej głębi, pokazując ogrom ciężaru, jaki kapłanka niesie na swoich barkach.Jon Snow żyje!
Tę scenę wszyscy oglądali z mocniej bijącym sercem. Pełna wątpliwości Melisandre mimo wszystko spróbowała przywrócić do życia Lorda Dowódcę. Odprawiła rytuał, który nawet dla niej samej wydawał się bezcelowy - w końcu nie potrafiła wskrzeszać ludzi. Ku uciesze części załogi Nocnej Straży, dzikich i wszystkich fanów serialu udało się. Scena została zrealizowana pomysłowo: jest długa, przez pewien czas utrzymująca nas w niepewności, sugerująca, że trud Kapłanki był daremny. Oglądaliśmy stopniową rezygnację wszystkich, którzy byli tam obecni. Przeciągnięte oczekiwanie, pusty pokój, zbliżenie na wilkora, który podnosi głowę z głębokiego snu, i wreszcie pierwszy haust powietrza zaczerpnięty przez Jona - wszyscy poczuli ulgę.Spotkanie Tyriona ze smokami
Lannister postanowił udowodnić, że smok to inteligentna bestia, która wie, że swoich nie można zamieniać w węgiel. Odwiedził dwa uwięzione stwory, powiedział im kilka ciepłych słów i uwolnił je. Smoki nie zjadły Tyriona, wręcz przeciwnie - grzecznie nastawiły szyje do zdjęcia kajdan. Jak większość scen z tym bohaterem w szóstym sezonie, ta również była dość humorystyczna, dała trochę oddechu, przy okazji mały dreszczyk emocji, bo w końcu w Game of Thrones wszystko się może zdarzyć. Pośród wszechobecnej śmierci, wojen i brudnych, politycznych intryg sceny jak ta ogląda się świetnie, a przy okazji mamy kolejny powód do dyskusji o pochodzeniu Tyriona, który według jednej z fanowskich teorii może się okazać Targaryenem.Rozmowa Wielkiego Wróbla z królem Tommenem
Nie tak spektakularna scena, ale niezwykle wymowna, która potwierdza, że Gra o tron to nie tylko zabijanie pozytywnych bohaterów, przemoc, wojny, smoki i zwroty akcji. Wielki Wróbel w krótkim dialogu zupełnie zmanipulował młodego, niezdecydowanego króla. Pokazało to z jednej strony słabość Tommena, który był marionetką w wielu rękach, a z drugiej spryt i siłę Wielkiego Wróbla. Wydarzenia w Królewskiej Przystani, centrum władzy, miejscu największych manipulacji, obłudy i nieuczciwych posunięć, zasługują na wyróżnienie. Sporo było w tym wszystkim realizmu i nawiązań do wielkiej polityki, znanej nam z historii. To, co wyprawiał Wielki Wróbel, było cyniczną grą pod płaszczykiem wielkiej wiary. Twórcy pokazali, że różni gracze siadają do stołu, a sposobów na rozwiązanie tej rozgrywki i przejęcie władzy jest bardzo wiele.Młody Ned Stark kontra Ser Arthur Dayne
Scena pojedynku była prawdziwą gratką dla miłośników ekranowych walk bronią białą. Całą sytuację poznaliśmy z perspektywy Brana, który obserwował wszystko w swojej wizji. Wydarzenie to jest warte wyróżnienia z dwóch powodów. Po pierwsze - ze względu na realizację, dbałość o szczegóły, jak np. świetne zastosowanie dźwięku, uwypuklające umiejętności szermierzy i dodające dynamizmu całej scenie. Do tego w pełni ukazano niezwykły kunszt rycerski Dayne'a; jego wyczyny oglądało się z przyjemnością. Ta scena ważna była również w kontekście fabularnym, ukazała istotne wydarzenia z przeszłości, w tym uprowadzenie Lyanny, podkreślając ich znaczenie dla całości historii. Okazało się też, że Eddark Stark, dotychczas mąż bez skazy, nie do końca szlachetnie rozprawił się z przeciwnikiem.
Strony:
- 1 (current)
- 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj