04Każde pokolenie Polaków ma własne wspomnienia związane z wyczynami naszych drużyn piłkarskich. Nasi pradziadkowie emocjonowali się popisami strzeleckimi Ernesta Wilimowskiego na Mundialu we Francji w 1938 r., dziadkowie pamiętają, jak Gerard Cieślik i jego koledzy potrafili poradzić sobie z zespołem ZSRR, natomiast ojcowie tęsknią do czasów, gdy polskie ulice w latach 70. i 80. były puste, gdyż wszyscy gromadzili się przed telewizorami, by obejrzeć pojedynki Górnika Zabrze czy polskiej reprezentacji. Okazuje się jednak, że my w tej kwestii wcale nie musimy być ubogimi krewnymi. Nasza kadra i drużyny klubowe w ciągu ostatnich 26 lat potrafiły napawać dumą. W tym zestawieniu przytaczamy te sukcesy polskiej piłki nożnej, które naszym zdaniem można uznać i za największe, i za najbardziej medialne. Stąd brak w rankingu osiągnięć drużyn młodzieżowych (za jednym wyjątkiem) lub ostatnich wyczynów Legii Warszawa i Wisły Kraków w Lidze Europy – sądzimy, że te kluby wyszły z niekoniecznie mocnych grup w przywołanych rozgrywkach. Niemniej jednak mamy się czym chwalić i będziemy mieli co wspominać, gdy w tej sprawie zagadną nas nasze dzieci. Tym bardziej, że już niedługo w zestawieniu może się przecież pojawić kolejny piłkarski sukces.

Legia Warszawa w półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów – 1990/91

Ostatni przypadek, gdy polska drużyna znalazła się w czwórce najlepszych drużyn w europejskich rozgrywkach klubowych. Legia w tej edycji Pucharu Zdobywców Pucharów dotarła aż do półfinału, a na Łazienkowskiej do dziś wspomina się pamiętne mecze z Sampdorią Genua (zwycięski ćwierćfinał) i przegraną batalię z Manchesterem United. W drużynie brylował przede wszystkim Wojciech Kowalczyk, dzisiejszy komentator Polsatu, linią pomocy dyrygował znakomity wykonawca rzutów wolnych, Leszek Pisz, a w rundzie jesienniej, tuż przed odejściem z drużyny, kapitalnymi zagraniami raz po raz popisywał się Roman Kosecki. Fenomen całej kampanii Wojskowych polegał na tym, że w klubie finansowo ledwo wiązano koniec z końcem. Na boisku także bywało dramatycznie: rewanż z Sampdorią Legia kończyła w dziesiątkę, a w roli bramkarza występował w końcówce nominalny obrońca, Marek Jóźwiak. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o stołecznej drużynie z tego okresu, sięgnijcie po przygotowany przez Rafała Nahornego film dokumentalny O krok od pucharu: Legia Warszawa 1990/91, emitowany od czasu do czasu na kanałach platformy nc+.

Srebrny medal reprezentacji Polski na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie – 1992

W czasie Igrzysk Olimpijskich drużyny mogą powoływać tylko zawodników mających mniej niż 23 lata. Reprezentacja Polski w tej kategorii wiekowej na początku lat 90. wyglądała na papierze wyśmienicie. O sile kadry stanowił przede wszystkim atak, złożony ze znakomicie zapowiadających się Wojciecha Kowalczyka i Andrzeja Juskowiaka. Nikt jednak nie liczył, że drużyna prowadzona przez Janusza Wójcika odegra na turnieju jedną z głównych ról. Aż do finału szliśmy jak burza, w boju o złoty medal polegliśmy jednak na legendarnym Camp Nou w dramatycznych okolicznościach – Hiszpanie strzelili nam bramkę w ostatniej minucie gry. O tamtej drużynie opowiada dokument Barcelona ’92 autorstwa Kuby Polkowskiego, również emitowany swego czasu w CANAL+ Sport. Dzięki niemu spojrzycie za kulisy turnieju i dowiecie się choćby, jak kwestia podziału premii doprowadzała do nieustannych kłótni między młodymi zawodnikami.

Legia Warszawa w ćwierćfinale Ligi Mistrzów – 1995/96

Pierwszy i jednocześnie przedostatni awans polskiej drużyny do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Co prawda Legia nie brylowała w tych rozgrywkach, ale kibice na Łazienkowskiej do dziś wspominają zwłaszcza zwycięstwo z ówczesnym mistrzem Anglii, Blackburn Rovers. W ćwierćfinale na warszawski zespół czekał Panathinaikos Ateny, a jedną z bramek dla greckiej drużyny zdobył Krzysztof Warzycha. Z perspektywy lat osiągnięcie stołecznego klubu jest uznawane za gigantyczny sukces polskiej piłki nożnej. Więcej o przygodzie Legii z Ligą Mistrzów dowiecie się, oglądając 10-odcinkowy cykl dokumentów TVP zatytułowany 20 lat minęło.

Widzew Łódź w fazie grupowej Ligi Mistrzów – 1996/97

Już w kwalifikacjach bywało dramatycznie: Widzew przegrywał w decydującym o awansie do fazy grupowej pojedynku z Broendby Kopenhaga 0-3. Łódzka drużyna potrafiła strzelić jednak dwie bramki, które w perspektywie dwumeczu przyniosły jej sukces – to właśnie wtedy Tomasz Zimoch nawoływał „pana Turka” do natychmiastowego zakończenia spotkania. W fazie zasadniczej Widzew nie radził sobie już tak dobrze; po latach pamiętamy głównie cudownej urody bramkę, którą zdobył Marek Citko w meczu z Atletico Madryt. Wciąż jednak tęsknimy do tamtego czasu – polskie drużyny od 20 lat bez skutku pukają do bram Ligi Mistrzów.

Awans polskiej reprezentacji do Mistrzostw Świata 2002

Co prawda występy naszej kadry na wielkich imprezach XXI wieku pozostawiają wiele do życzenia, ale awans na Mundial w Korei i Japonii drużyny pod wodzą Jerzego Engela był czymś nieprawdopodobnym. W kraju mówiło się o „klątwie Piechniczka”; selekcjoner Antoni Piechniczek po nieudanych Mistrzostwach Świata w 1986 r. przepowiadał, że na awans polskiego zespołu na Mundial poczekamy 20 lat (gwoli ścisłości: chodziło mu o dwukrotny awans z tym samym trenerem). Czekaliśmy 16. W eliminacjach brylował przede wszystkim Emmanuel Olisadebe, a my zostawiliśmy w pokonanym polu m.in. Norwegię czy Ukrainę. Na samych Mistrzostwach Świata wypadliśmy fatalnie, a występ naszych zawodników stał się asumptem do stworzenia jednego ze znanych skeczów przez Marcina Dańca. Nie da się jednak ukryć, że w kraju w tamtym czasie panowała euforia. Pozytywny postscriptum do nieudanego Mundialu dopisano jednak po ponad roku, gdy większość zawodników z tej drużyny, już pod wodzą Pawła Janasa, pokonała w meczu towarzyskim Włochów 3-1.

Wisła Kraków i jej występ w Pucharze UEFA – 2002/03

Pod Wawelem tamta drużyna Henryka Kasperczaka doczekała się już statusu legendarnej. Kapitalna przygoda Wiślaków z europejską piłką wydawała się nie mieć końca, choć zespół właściwie walczył na noże (i to nie te w głowie Dino Baggio) w meczach z Parmą i Schalke. Kapitalnie układała się współpraca między Kamilem Kosowskim i Maciejem Żurawskim, a brylowali jeszcze Kalu Uche, Tomasz Frankowski czy Mirosław Szymkowiak. W Krakowie śpiewano: „Dwie bramki Żurawski, dwie bramki Frankowski i Wisła jest mistrzem Polski!”. Traf chciał, że jeden z decydujących pojedynków z Lazio Rzym zbiegł się w czasie ze Środą Popielcową, a polscy księża w ekspresowym tempie przeprowadzali nabożeństwa. To była pewnego rodzaju namiastka lat 70. – pospolite ruszenie rodaków przed telewizory.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj