Dla aktora to już nie pierwsza rola w serialu. O to, jak odnajduje się w telewizyjnej rzeczywistości zapytaliśmy go na planie Hannibala.

KAMIL ŚMIAŁKOWSKI: Jak pan trafił do tego serialu?

LAURENCE FISHBURNE: Byłem wtedy w Los Angeles. Zadzwonił przyjaciel i powiedział mi, że inny mój przyjaciel pracuje nad takim pomysłem i czy nie byłbym zainteresowany. Przekonywał, że to naprawdę dobrze napisana fabuła. Przeczytałem i stwierdziłem, że faktycznie. Potem usłyszałem, że obsadzili już Hugh Dancy'ego i Madsa Mikkelsena w dwóch głównych rolach, a jestem fanem ich obu. Łatwo więc było się zgodzić, a potem jeszcze okazało się, że kręcimy w Toronto, a tu właśnie moja żona pracuje na planie serialu "W garniturach". Więc i tak spędzałem tu sporo czasu – wszystko się fajnie splotło.

Szukał pan jakiegoś nowego telewizyjnego projektu?

- Nie, szukałem po prostu czegokolwiek. To taka praca.

A nie chciał pan zagrać tu tytułowego bohatera?

- Nie, nie chciałem.

Pana postać sprawia wrażenie jednej z niewielu normalnych w tej fabule...

- Właściwie tak. To dobrze powiedziane. Jack to jedyny normalny gość na planie. Dobrze mi z tym.

[image-browser playlist="591244" suggest=""]
Laurence Fishburne w otoczeniu dziennikarzy | ©2013 Brooke Palmer/Sony Pictures Television

Znał pan wcześniej fabuły o Hannibalu Lecterze – książki i filmy?

- Nie czytałem książek, ale bardzo lubię filmy – zwłaszcza pierwszego "Czerwonego smoka" i "Milczenie owiec".

Często grywa pan ludzi władzy, przełożonych, mentorów. Lubi pan takie kreacje?

- Jasne. Kto nie lubi rządzić. Zawsze dobrze jest być szefem.

Czy taki jest pan też w życiu?

- Nie, nie zawsze.

Jak wygląda praca nad Hannibalem w porównaniu z tą przy CSI?

- Moje doświadczenia z "CSI" były świetne. Lubiłem tamten serial za jego mrok. Pasowałem tam. Ale artystycznie lepiej się spełniam tutaj, jest ciekawiej i to nie jest serial proceduralny. Nie mówię, że w proceduralu źle się czułem, bo było świetnie, ale dla aktora to mniejsze wyzwanie.

A tu jest lepiej, bo...

- Bo tu bardziej chodzi o relacje interpersonalne, o rozwój ludzkich związków. Tam chodziło o rozwiązanie zbrodni, wytłumaczenie widzom, kto i jak zabił. Na tym polegała zabawa.

Oglądał pan wcześniej CSI?

- Nie, nie widziałem nic zanim mnie obsadzono.

[image-browser playlist="591245" suggest=""]©2013 NBC

Powiedział pan, że podoba mu się mrok w serialach.

- Tak. To dobre podsumowanie tego, co lubię. Wolę mroczniej i tragiczniej. Jakoś się nie spełniam w komediach.

Co pan sądzi o grozie jako gatunku? I o ilości przemocy w takich fabułach?

- Zgadzam się z tym, że przemoc, którą widzimy w fabułach grozy, jest jakąś ekspresją naszych pierwotnych potrzeb. I wychodząc z nas w ten sposób, fabularny, fantastyczny, trochę się z niej oczyszczamy. Tak jest lepiej, łatwiej niż naprawdę biegać i się zabijać. Sam nie jestem wielkim fanem horroru, ale mimo to uwielbiam "Milczenie owiec" czy "Czerwonego smoka". Nie przepadam jednak za The Walking Dead. Może po prostu nie kręcą mnie zombie.

A jakie są pana ulubione gatunki?

- Lubię dramaty, fantastykę, nawet czasem romantyczne komedie. Oczywiście filmy poruszające problemy Afroamerykanów też są mi bliskie. Lubię różne rzeczy.

Grywa pan i w filmach, i w teatrze, i w serialach. Czy z perspektywy aktora dzisiejsza telewizja daje więcej możliwości niż kino?

- Tak, to jest naprawdę niesamowite. To właśnie tu są teraz wspaniałe historie, jest świetnie.

Jakie seriale pan ogląda?

- Zakazane Imperium, Breaking Bad, Mad Men, Siostra Jackie, Dexter. Zakochałem się w Homeland i to od samego początku. Ostatnio zaciekawił mnie serial HBO Dziewczyny. Oglądam na bieżąco też Grę o tron.

Więc jest pan fanem seriali.

- Tak, teraz faktycznie jestem.

Za tydzień wywiad z Hugh Dancym, odtwórcą roli Willa Grahama z serialu Hannibal.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj