W marcu 2017 roku na rynek trafiło Nintendo Switch. Podejrzewam, że zarówno producent, jak i gracze liczyli, że będzie to sprzęt dużo bardziej popularny od wcześniejszego Wii U, ale wydaje mi się, że nikt nie spodziewał się aż takiego sukcesu. Przypomnę tylko, że w niecałe cztery lata ta hybrydowa konsolka pobiła sprzedażowe wyniki 3Dsa czy PlayStation 4. I choć sprzęt ten absolutnie uwielbiam i w ostatnich latach to przy nim spędziłem najwięcej czasu, coraz częściej odnoszę wrażenie, że nadeszła już najwyższa pora na wypuszczenie na rynek mitycznego „Switcha Pro”, o którym plotkuje się od dobrych kilku miesięcy. Nintendo Switch nigdy nie miał być urządzeniem, które będzie bezpośrednio konkurować z PlayStation czy Xboksem. Firma z Kyoto przyzwyczaiła graczy do tego, że stoi gdzieś na uboczu, z dala od platformowych wojenek i po prostu robi swoje. Taka strategia sprawdza się przecież od lat. Gry Nintendo, choć w zdecydowanej większości nie imponują pod względem czysto technicznym, cieszą się ogromną popularnością ze względu na kreatywne pomysły i unikalne rozwiązania, które często przy okazji obchodzą i ukrywają niedostatki mocy. Bo trzeba powiedzieć to wprost: Switch był nieco zacofany technologicznie już w momencie swojego rynkowego debiutu. Przez długi czas dało się jednak przymknąć na to oko. Mówimy przecież o konsolce nietypowej, niewielkiej i łączącej cechy stacjonarki i handhelda. Konkurencyjne sprzęty Sony i Microsoftu zresztą również musiały zmagać się z licznymi problemami, bo PlayStation 4 i Xbox One też często nie radziły sobie z bardziej wymagającymi grami, a 1080p i 60 klatek nie stało się standardem nawet pod sam koniec 8. generacji konsol. Różnice mocno uwypukliły się jednak w listopadzie 2020 roku, wraz z pojawieniem się długo wyczekiwanych konsol nowej generacji: PlayStation 5 i Xboksa Series S/X. To urządzenia naprawdę potężne, przynajmniej jak na swoją półkę cenową. Radzą sobie z rozdzielczością 4K, 60 czy nawet 120 klatkami na sekundę i wspierają nowoczesne technologie, takie jak ray tracing. Na ich tle Switch wypada po prostu kiepsko, szczególnie gdy przejrzymy się szczegółom dotyczącym warstwy technicznej ostatnich premier czy nadchodzących hitów. Hyrule Warriors: Age of Calamity działa w dynamicznej rozdzielczości, która, jak pokazuje analiza serwisu VG Tech, potrafi spać nawet do 1013x510, a i wtedy płynność może zmniejszyć się do poziomu 20 klatek na sekundę. Demo nadchodzącego Monster Hunter Rise również dobitnie pokazuje, że na cuda nie ma co liczyć. Gra wygląda… przyzwoicie, ale do ideału daleko – nie zdziwię się, jeśli niektórzy postanowią poczekać na port na pecety, który wstępnie zaplanowano na rok 2022. Nawet w przypadku wydanego w lutym Super Mario 3D World + Bowser's Fury, trzeba było iść na spore kompromisy - przypominam, że nowa zawartość działa w 720p/30 klatkach w trybie przenośnym oraz 720p/60 klatek na ekranie telewizora. A skoro już przed momentami wspomniałem o roku 2022… to właśnie wtedy na rynek ma trafić kolejna odsłona jednej z najpopularniejszych serii na świecie, Pokemon Legends: Arceus. Plany są bardzo ambitne, zdaniem twórców gra ma tchnąć powiew świeżości w skostniałą już nieco formułę cyklu, ale… po pierwszym zwiastunie kompletnie tego nie widać. Co z tego, że świat będzie większy i w pełni otwarty, skoro jest pusty, prezentuje się fatalnie, a ogromne spadki płynności są widoczne na każdym kroku? Pozostaje liczyć, że deweloperzy spędzą sporo czasu nad optymalizacją lub… trzymać kciuki za Switcha w wydaniu „Pro”.  Trzeba też pamiętać, że konkurencja nie śpi. I nie mówię tutaj o Sony i Microsofcie, bo żadna z tych firm niespecjalnie pali się do stworzenia handhelda. Nie brak jednak innych producentów, którzy, zachęceni sukcesem Switcha, chcą robić niewielkie urządzenia do gier. Chińskie GPD od jakiegoś czasu pracuje nad miniaturowymi pecetami, a ich najnowszy sprzęt, GPD Win 3, wygląda jak daleki kuzyn „Pstryka”. Ciekawie zapowiada się też konkurencyjne Aya Neo, które cieszy się sporą popularnością w serwisie Indiegogo, gdzie zebrano już prawie 1,5 miliona euro na realizację tego projektu. Warto dodać, że oba te „minipecety” radzą sobie (lepiej lub gorzej) ze zdecydowaną większością ostatnich premier. W sieci znajdziecie m.in. wideo z uruchamianiem na nich Cyberpunka 2077, GTA V czy Wiedźmina 3 w jakości pozwalającej na komfortową zabawę i jest to naprawdę imponujące! Oczywiście zarówno GPD Win 3 i Aya Neo to de facto niewielkie pecety, a więc platformy dużo otwarte i przeznaczone raczej dla nieco bardziej zaawansowanych użytkowników. To oni wyciągną z nich najwięcej – czy to podkręcając podzespoły, czy też edytując pliki konfiguracyjne, by uzyskać optymalne działanie gier. Jednocześnie jednak pokazują one, że da się stworzyć całkiem wydajny sprzęt do grania, który zmieścimy w kieszeni spodni. W teorii nic nie powinno stać na przeszkodzie, by podobną drogą podążyło właśnie Nintendo z ich Switchem Pro. Japońska firma od lat pokazuje jednak, że nie zawsze idzie tym najbardziej oczywistym szlakiem i trudno powiedzieć, jak będzie wyglądało to tym razem. Jedno jest pewne – COŚ powstaje. W sieci jest zdecydowanie zbyt wiele plotek i przecieków, w tym z bardzo wiarygodnych źródeł i to raczej nie przypadek. Niedawne pogłoski wskazują na to, że „Switch Pro” miałby zaoferować ekran OLED o rozdzielczości 720p z możliwością gry nawet w 4K po zadokowaniu. I takie rozwiązanie miałoby sens: 720p przy wyświetlaczu wielkości 6-7 cali to dobry kompromis między jakością obrazu i czasem pracy na baterii (dodatkowo zwiększonym przez wykorzystanie bardziej energooszczędnego ekranu OLED), a wsparcie 4K to miły dodatek w czasach, gdy telewizory wspierające tę rozdzielczość stały się tak powszechne. Wydaje mi się jednak, że na natywne UHD nie mamy co liczyć, szczególnie przy tak dużej różnicy między trybem przenośnym i stacjonarnym i najprawdopodobniej w grę wchodzić będzie jakaś technologia skalowania obrazu, taka jak DLSS.   Pozostaje jeszcze jedna kwestia: jak japoński producent potraktuje tę potencjalną konsolę? Cztery lata to raczej zbyt mało na rozpoczęcie zupełnie nowej generacji sprzętowej, a Nintendo raczej nie zdecydowałoby się na porzucenie milionów graczy-posiadaczy "starego" Switcha. Z drugiej zaś strony nie mogę wyobrazić sobie powtórki z New 3Dsa i tworzenia pewnych gier na wyłączność tego lepszego sprzętu, a i wydawanie produkcji w dwóch wersjach – mocno okrojonej i tej drugiej, oferującej wsparcie dla 4K również wydaje się mało prawdopodobne. Nie pozostaje nic innego, jak tylko zaufać japońskiej firmie, która ma przecież wiele lat doświadczenia i liczyć na to, że wymyślą rozwiązanie, które będzie korzystne nie tylko dla nich, ale też i dla odbiorców.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj