Pamiętam, z jak chłodnym przyjęciem kilka lat temu na targach IFA spotkały się pierwsze konsumenckie telewizory wyposażone w matryce 4K. Fakt, producenci pokazywali piękne filmy instruktażowe w wysokiej rozdzielczości, ale kiedy pytało się ich o to, co można na takim sprzęcie obejrzeć, zapadała chwila niezręcznego milczenia. A potem padało coś w stylu: no wiecie państwo, w Polsce to jeszcze nic, ale za kilka lat… Mamy też świetną technologię przeskalowywania obrazu do wysokiej rozdzielczości! Poza tym… I tak ciągnął się ten łańcuszek obietnic, w które mało kto wierzył. Minęło kilka lat i pobożne życzenia zamieniły się w rzeczywistość. Dziś w elektromarketach królują telewizory 4K, a treści w tej rozdzielczości znajdziemy na płytach Blu-ray, w programach streamingowych i w ofercie niektórych nadawców telewizyjnych. Producenci konsol również chcieli wykorzystać modę na 4K i niedawno wypuścili odświeżone modele ósmej generacji, które zrobiły pierwszą przymiarkę do grania w wysokiej rozdzielczości. Niestety, nie wszystkie tytułu uruchamiają się w natywnym 4K na PlayStation 4 Pro i Xboksie One X, a wiele gier jest skalowanych do wyższej rozdzielczości. Jeszcze mniej odpala się przy stabilnych 60 klatkach na sekundę.

Pecety ruszają do boju

Na rynku pecetowym do niedawna sytuacja również nie wyglądała zbyt różowo. Jeśli ktoś chciał grać w 4K przy 60 klatkach i najwyższych ustawieniach graficznych, musiał wyposażyć się w potężnego peceta z dwiema kartami NVIDIA GeForce GTX 1080 lub 1080 Ti. Konfiguracja z jedną kartą pozwalała grać w 4K, ale przy najwyższych ustawieniach graficznych o 60 klatkach można było pomarzyć. Nadejście kart graficznych z rodziny Turing miało w końcu odmienić ten stan rzeczy. I wszystko wskazuje na to, że NVIDIA dopięła swego. Na początku stycznia Will Judd z Eurogamera przetestował dziesięć gier, które potrafią rozgrzać karty graficzne do czerwoności. W testach uczestniczyły modele GeForce GTX 1080, GTX 1080 Ti, RTX 2080 i RTX 2080 Ti Jedynie dwie spośród testowanych gier odpaliły się na RTX 2080 Ti poniżej 60 klatek na sekundę: Ghost Recon: Wildlands wykręcił 45 klatek, a Shadow of the Tomb Raider 55 klatek. Reszta, w tym m.in. The Witcher 3: Wild Hunt bez problemu przekroczyły mityczną granicę 60 klatek. Warto w tym miejscu zauważyć, że wszystkie tytuły były testowane na wysokich ustawieniach grafiki. Nieznaczne obniżenie części parametrów pozwoliłoby bez problemu zwiększyć płynność gry. Co więcej, sama rozdzielczość to nie wszystko. Na jakość grafiki wpływa znacznie więcej elementów niż tylko liczba wyświetlanych pikseli. Przy ocenie wydajności sprzętu warto wziąć pod uwagę także takie parametry jak jakość cieni czy rozdzielczość tekstur. To, że konsole wyświetlają gry w 4K, nie oznacza, że robią to równie dobrze jak pecety. Najlepiej świadczy o tym poniższy materiał: Film zrealizowano w zeszłym roku na poprzedniej generacji kart graficznych, dlatego pecetowy Wiedźmin nie chodzi przy 60 klatkach na sekundę. Ale mimo mniejszej płynności doskonale dowodzi tego, że 4K na konsolach to nie to samo co 4K na pecetach.

Sprzęt dla wymagających graczy

Nie po to przywołałem powyższy przykład, aby udowodnić, że gry pecetowe wyglądają lepiej niż ich konsolowe odpowiedniki. To nic zaskakującego, w końcu sama karta graficzna pozwalająca cieszyć się Wiedźminem w takiej jakości, kosztuje kilka razy więcej niż konsola. Istotne jest tu coś zgoła innego – podejście najbardziej wymagających graczy do możliwości ich komputerów. Skoro deweloperzy wyposażają swoje gry w tryby Ultra, to najbardziej wymagający pecetowcy uważają go za tryb domyślny i robią wszystko, aby ich sprzęt udźwignął tytuły w maksymalnej konfiguracji. Rynek PC od dawna był gotowy do wyświetlania gier 4K w wersji konsolowej. Ale o prawdziwym graniu w 4K na pececie można mówić dopiero wtedy, kiedy gracz nie będzie musiał decydować się na kompromis w stylu: płynna rozgrywka w 4K albo maksymalne detale w niższej rozdzielczości. Nowa generacja kart graficznych NVIDIA rozwiązuje ten problem. Ktoś mógłby zapytać, dlaczego to fanatycy mieliby decydować o tym, kiedy nadejdzie era 4K na rynku pecetowym. Cóż, odpowiedź jest dość prosta. To dla tych fanatyków, którzy dysponują grubymi portfelami, tworzy się najwydajniejsze karty graficzne. A co za tym idzie – to od nich zależy, kiedy producenci na poważnie zaczną interesować się sprzedażą gamingowych monitorów 4K. Sprzętu, bez którego na rewolucję wysokich rozdzielczości wśród pecetowców nie ma co liczyć.

Monitory jak telewizory

I tu płynnie wracamy do sytuacji sprzed kilku lat, kiedy telewizory 4K powoli zaczęły wypierać te pracujące w 1080p. Oczywiście jest jeszcze zbyt wcześnie, aby obwieścić, że nadchodzi śmierć tej rozdzielczości na rynku komputerowym. Podejrzewam, że do takiej sytuacji nigdy nie dojdzie, gdyż w przypadku monitorów o mniejszym rozmiarze matryca Full HD wciąż będzie najlepszym wyborem. Jednak sprzęty pracujące w 4K powoli powszednieją, zwiastując tym samym nadejście pecetowej ery 4K. Wkraczamy w niezwykle ciekawy okres. Stacjonarki powoli będą ewoluowały w stronę doświadczeń, jakie oferuje nam rynek telewizorów 4K. Już dziś w ofercie sklepów ze sprzętem elektronicznym znajdziemy kilkadziesiąt modeli monitorów pracujących w tej rozdzielczości. Najbardziej cieszy fakt, że do dyspozycji otrzymujemy całe spektrum produktów przystosowanych do całej gamy klientów. Najprostsze 28-calowe modele od AOC czy Acera można kupić za niewiele ponad 1 000 zł. Co prawda będą wyposażone w budżetowe matryce TN, które nie oddadzą pełnej głębi kolorów, ale wiele z nich odświeża się z częstotliwością 1 ms, co oznacza, że błyskawicznie reagują na poczynania gracza. O tak niskim input lagu posiadacze konsol mogą pomarzyć – najlepsze telewizory 4K pracują przy input lagu rzędu kilkunastu milisekund.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj