Wszechobecność social mediów i ich fenomen nikogo już nie dziwią. Przyjmujemy je jako integralną część naszego życia, bo walczenie z nimi i tak wydaje się skazane na porażkę. I fakt, stanowią ogromny pożeracz czasu, ale służą przecież w szczytnym celu – ułatwiają komunikację i wyrażanie siebie, a do tego, dzięki globalnemu zasięgowi, pomagają nawiązywać naprawdę ciekawe kontakty i odkrywać świat. Mamy więc Facebooka, Twittera, Instagram, popularnego ostatnio Snapchata i całą masę innych, mniej lub bardziej znanych i przydatnych portali oraz aplikacji społecznościowych. Powszechnie wiadomo również, że twórcy seriali inspiracje czerpią z prawdziwego życia - nic więc dziwnego, że w ich dziełach coraz częściej pojawia się temat social media. Przyjrzyjmy się paru wybranym przykładom i zobaczmy, jak do tego motywu podchodzą spece od seriali. Zacznijmy od produkcji, które w całości poświęcone są zjawisku social mediów. Pierwszym, najbardziej rzucającym się na myśl przykładem jest oczywiście „Selfie” - serial o uzależnionej od mediów społecznościowych Elizie, która próbuje odnaleźć się w rzeczywistym świecie z taką skutecznością, z jaką porusza się po tym wirtualnym. Każdy odcinek pokazywał, jak diametralnie różne są te dwa światy i że zupełnie nie mają na siebie przełożenia. Młoda dziewczyna ma tysiące znajomych na wszelkiego rodzaju portalach i praktycznie nie rozstaje się z telefonem, w którym znajduje się cały jej świat, nie potrafi jednak poradzić sobie wśród otaczających ją ludzi. Twórcy więc postanowili zaprezentować ciemniejszą stronę social mediów, które choć globalnie łączą miliony ludzi, lokalnie izolują ich od siebie. Choć ubrali ten przekaz w komediową otoczkę, nie wydaje mi się, by skorzystali z pełnego potencjału, jaki drzemie w tym zjawisku. Widzowie chyba zgadzali się ze mną i nie byli zadowoleni z prezentowanego wizerunku, bo serial zniknął z anteny po jednym sezonie. [video-browser playlist="705911" suggest=""] Zupełnie inaczej na dobrodziejstwa Internetu patrzą ludzie odpowiedzialni za serial „Web Therapy”. Nie mamy tu może potocznie rozumianych mediów społecznościowych, jednak kontaktowanie się online z panią psycholog, która prowadzi kilkuminutowe sesje za pomocą chatu video, spełnia wszelkie wymogi, by zakwalifikować to jako serial o social mediach. Wszak nawiązywanie kontaktów jest, odkrywanie świata – co prawda swojego wewnętrznego, ale jest, wyrażanie siebie też można odhaczyć z listy. Wszystko zaś dzieje się wirtualnie, więc social media jak malowane. Tu jednak prezentują się one jako praktyczne rozwiązanie, przychodzą człowiekowi z pomocą i rewolucjonizują jego świat, choć oczywiście, jak to w komediach bywa, wiele elementów jest przerysowanych. Jednak plejada gwiazd w gościnnych rolach i całkiem spora popularność serialu pokazują, że takie social media to my chcemy oglądać. Dość mamy słuchania o tym, jakie są złe, jak niszczą nasze życia i tak dalej. Już to wiemy, żyjemy z nimi każdego dnia, dlatego potrzebujemy czegoś, co do tematu podejdzie bardziej na luzie, bardziej optymistycznie. I taka właśnie jest „Web Therapy”. [video-browser playlist="705914" suggest=""] To właśnie ciągłe narzekanie na media społecznościowe sprawiło, że zadomowiły się one w wielu serialach komediowych. Twórcy wyczuli, że jest to świetny motyw do żartów, do wyśmiewania rzeczywistości i pokazania widzowi karykaturalnej wersji jego samego. I zamysł jest świetny. Niestety nie mogą się powstrzymać przed moralizowaniem i większość wątków dotyczących owych platform kończy się morałem, że w Internecie nie ma prawdziwego życia i nijak go sobie tam nie zastąpimy. Tylko że my już to wiemy, my chcemy się po prostu z tego pośmiać, bez zbędnej i oczywistej refleksji. Ostatnio przykładem takiego zagrania uraczyły nas „Grace and Frankie”. W odcinku „The Spelling Bee” Frankie uczy się obsługi Twittera. Wątek sam w sobie jest świetnie pomyślany, skoro bowiem panie po siedemdziesiątce zaczynają żyć na nowo, muszą zetknąć się z mediami społecznościowymi. Frankie więc aż rwie się do tego, by połączyć się z innymi ludźmi i móc dyskutować o swoich zainteresowaniach. Początkowa nieufność ustępuje miejsca fascynacji i radości, gdy udaje jej się wysłać pierwszego tweeta. Cały odcinek zaś widzowie podziwiać mogą jej rozmowy z komputerem, co wypada naprawdę zabawnie. Niestety, twórcy nie mogli się powstrzymać, koniec końców więc kobieta (a wraz z nią widzowie) odczuwa, że wirtualny świat nie wystarcza, by zaspokoić swe społeczne potrzeby, a fascynacja przeradza się w rozczarowanie. Gdyby jednak każdy reagował tak na Twittera w prawdziwym świecie – wątpię, by portal jeszcze funkcjonował. [video-browser playlist="680144" suggest=""] Bardziej stereotypowo, przez co – paradoksalnie, bo nikt przecież nie lubi stereotypów – znacznie lepiej radzi sobie z tematem „Modern Family”. Odcinek „Connection Lost” w całości rozgrywa się na ekranie komputera Claire, a widzowie śledzą jej poczynania w Internecie. Mamy więc wgląd w jej maile, wideokonferencje z bliskimi czy wyszukiwane frazy. Wśród wszystkich tych aktywności znajduje się również sprawdzanie Facebooka. W tym konkretnym przypadku po to, by odnaleźć Haley, która w tajemniczych okolicznościach zaginęła. Claire więc (pod fałszywym nazwiskiem, bo kto chciałby mieć własną matkę w znajomych?) śledzi internetową aktywność córki. Oczywiście cała drama okazuje się być nieporozumieniem, ale odcinek ten pokazuje parę ważnych rzeczy dotyczących social mediów. Po pierwsze, śledzenie ludzi na Facebooku to norma i robi to każdy, nawet matka, której byśmy o to nie podejrzewali. No bo – kto nigdy nikogo nie obczajał na Fejsie, niech pierwszy rzuci kamień. Zjawisko to jest tak powszechne, że właściwie stało się naszą codzienną rutyną i pozwala nam być na bieżąco z życiem naszych bliższych bądź dalszych znajomych. Po drugie, „Modern Family” zwraca uwagę na poważny problem fałszywych tożsamości. W Internecie każdy może być kim chce, wystarczy się na takiego kreować. Twórcy w umiejętny sposób pokazali, że nie jest to wcale takie trudne, a daje wiele korzyści. Oczywiście tu wszystko okraszone jest komediową nutą, jednak należy pamiętać, że rzeczywistość nie zawsze jest tak zabawna. [video-browser playlist="705915" suggest=""] Do odhaczenia zostały jeszcze, popularne ostatnio, aplikacje do randkowania. Z komediowych przykładów na myśl przychodzi mi „New Girl”. Odcinek „Dice” opowiada o blaskach i cieniach randkowania niejako w ciemno, jedynie na podstawie profilu użytkownika. Tytułowa Jess na własnej skórze uczy się, że sztuka randkowania online nie jest łatwa, a rezultat nie zawsze jest taki, jakiego oczekiwaliśmy. Wszystko podane w luźnej konwencji i przeplatane innymi wątkami, jednak nie obyło się bez moralizowania - twórcy wręcz krzyczą do widza, że prawdziwe osoby pozna jedynie przez prawdziwą rozmowę. Inny, dużo poważniejszy aspekt tego typu aplikacji porusza „Eye Candy”, które mówi wprost: uważaj, bo możesz umówić się z seryjnym mordercą. I tu już żartów nie ma, podobnie jak morałów. Nie ma na nie czasu, bo trup ściele się gęsto, a zabójca przez długi czas pozostaje nieznany. Twórcy nie muszą mówić, że social media potrafią być niebezpieczne, oni to po prostu pokazują. Choć to jedynie fikcja (i to mocno naciągana), należy pamiętać o zachowywaniu ostrożności w kontaktach z nieznajomymi. Przecież mama na pewno Wam mówiła, żebyście nie brali słodyczy od obcych. To wciąż jest aktualne. [video-browser playlist="613241" suggest=""] Na zakończenie jeszcze kilka słów o blogowaniu, bo to też wchodzi w zakres social media. Posłużę się przykładem, który dla niezaznajomionych z tematem może wydawać się dziwny i wręcz niemożliwy. Po głowie chodzi mi... „Sherlock”. Wszak ta nowoczesna wersja klasycznej opowieści czerpie pełnymi garściami ze współczesności. Nic więc dziwnego, że Watson pisze blog, w którym zawiera swoje przemyślenia i opisuje przeżyte przygody. Ten internetowy dziennik ma pełnić funkcję terapeutyczną, ma pomóc Johnowi uporać się z jego przeszłością. No i czyż nie jest to idealny przykład na to, że social media to jednak dobra rzecz? Doskonale wiemy, jakie są i jak działają media społecznościowe, używamy ich przecież praktycznie non stop. Seriale zaś chcą nam tę wiedzę utrwalić, czasami zbyt topornie, czasami nieumiejętnie, ale w większości przypadków ich intencje są szczerze dobre. Twórcy coraz częściej nawiązują do tego zjawiska, chcąc być na czasie i pokazać, że potrafią tworzyć produkcje, które dotyczą prawdziwego życia. Fajnie, że taki trend powstaje. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości temat ten zostanie ugryziony jeszcze na wiele innych sposobów, a widzowie dostaną pełen obraz social mediów. Czytaj również: Netflix zaczyna pokazywać reklamy. Co na to użytkownicy? A co Wy myślicie o niesamowitej popularności tych platform w codziennym życiu? I które seriale kojarzą się Wam z mediami społecznościowymi?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj