Ostateczny trailer Batman v Superman: Świt sprawiedliwości skupia się przede wszystkim na emocjach narastających wokół tytułowej walki bohaterów. Na taki zwiastun i na taką brutalność od dawna czekaliśmy. Analiza zawiera spoilery.
Finalny trailer Batman v Superman: Dawn of Justice powinien zamknąć usta wszystkim krytykom, którzy narzekali na poprzednie zwiastuny. Zrezygnowano w nim z postaci Doomsdaya na rzecz tytułowej walki herosów, a dalsze podpowiedzi fabularne zostały podporządkowane emocjom, którymi twórcy filmu raczą widzów w niespotykanej dotąd skali. Nie ma tu żadnego rozwlekania, zapełniania czy przedłużania – dostajemy to, na co czekaliśmy najbardziej: dającego łomot Batmana, Supermana z jego mistrzowskim stylem walki wręcz i jatkę dwóch ikon komiksu, która ma w sobie coś z brudu i mroku, znanych z komiksów Franka Millera. Zwiastun dostarcza nam również kilku interesujących informacji.
No url
Początkowe sekwencje zwiastuna wydają się być również pierwszymi w całym filmie. Batman wyrusza do jednego z magazynów, by rozprawić się z bandą łotrów. Dwa tuziny zakładników na trzecim piętrze? To z pewnością zadanie dla Mrocznego Rycerza i dobra okazja do poznania metod jego działań. Zwróćcie uwagę na to, jak wygląda Batwing. Więcej w nim z komiksowego kanonu niż z nowoczesnej wersji, którą zaserwował nam Nolan. Zdecydowanie bardziej przywodzi również na myśl nietoperza lecącego na tle pogrążonego w nocy Gotham.
Alfred w wersji Jeremy’ego Ironsa w żaden sposób nie hołduje troskliwemu kamerdynerowi, którego portretował w filmach Nolana Michael Caine. W Jaskini Nietoperza panicz Bruce powierzył mu wiele ze swoich zabawek – jest miejsce na naprowadzanie na cel, wyznaczanie schematu lotu Batwinga, a nawet przejęcie nad nim kontroli za pomocą czegoś na kształt joysticka. Zwróćcie też uwagę, że w tej scenie Alfred pojawia się w budzącym militarne skojarzenia swetrze, co równie dobrze może być powrotem do jego ewentualnej wojskowej przeszłości. Sama Jaskinia wydaje się być przepełniona technologicznymi nowinkami – pamiętajmy, że ulokowana jest ona nie pod Wayne Manor, lecz pod jednym z nowoczesnych domów położonych nad brzegiem jeziora.
Pamiętajcie, co wielokrotnie mówił o sobie Batman, a co tak dobitnie powtórzył w grach z serii Arkham – on jest Zemstą. Jest Nocą. Joystick Alfreda możemy równie dobrze traktować symbolicznie, jako chwilowe przeniesienie się do świata gier komputerowych. Mroczny Rycerz pokazuje nam się w pełnej krasie na polu walki. Jest wszędzie – w typowej dla siebie komiksowej pozie rozbija na kawałki okno, chwilę później niespodziewanie wyrasta spod podłogi, dezorientując przeciwników. Głowy łotrów rozbija o wszystko, co znajduje się w pobliżu. Tak walczącego Batmana, z całą swoją brutalnością, nie widzieliśmy nigdy. Co więcej, Rycerz Gotham pokazuje nam kilka swoich gadżetów. Trzyma w ręku coś na kształt tajemniczego pistoletu, używa granatów maskujących, a jego zbroja wytrzymuje ataki nożem.
Tuż po walce Batmana słyszymy rozmowę Bruce’a i Alfreda na temat starości i przemijania. Niepozorna wymiana zdań może nawiązywać do Powrotu Mrocznego Rycerza Millera, ale również wskazywać na coś innego. Być może Wayne jest znudzony swoją misją w Gotham i gdy dopada go emocjonalny kryzys, będzie potrzebował dowodu na to, że jego miasto wciąż go potrzebuje. A jeśli jedyną szansą na to, by po raz kolejny odkryć w sobie herosa, jest walka z Supermanem? Chwilę później widzimy przecież wzburzonego Bruce’a, który wykrzykuje w stronę Alfreda konieczność rozprawienia się z Człowiekiem ze Stali nawet wtedy, gdy „istnieje tylko jeden procent szans na to, że jest naszym wrogiem”. Może się więc okazać, że powodem walki obu bohaterów nie jest tylko ich odmienne spojrzenie na wymierzanie sprawiedliwości, ale również starcie o miano herosa jedynego, pierwszego w sercach Amerykanów. Zwróćcie uwagę, że dopełnieniem tej sekwencji staje się scena, w której lud wyciąga błagalnie ręce w stronę Supermana.
Rozwinięcie powyższej hipotezy możemy odnaleźć także w pierwszej w zwiastunie scenie pojedynku Batmana i Supermana. Odłóżmy na bok pompatyczne słowa narratora, Lexa Luthora, o „największym pojedynku gladiatorów w historii” i spróbujmy zinterpretować sekwencję w żartobliwym tonie. Przypomina ona bowiem pojedynek dwóch sfrustrowanych kierowców na jednej z zapomnianych przez świat stacji benzynowej, która może znajdować się w bezpośrednim pobliżu domu Wayne’a. Mroczny Rycerz próbuje wjechać z impetem swoim Batmobilem w Supermana, lecz ten go zwyczajnie… kopie. Chwilę później widzimy już zapewne kolejne sceny filmu, w których walka herosów przenosi się na ulicę. Obaj panowie wciąż mierzą swoje cojones, niszcząc przy tym budynki. Zwróćcie uwagę, że Batman prezentuje nam kolejne gadżety: batarangi, które rzuca w bandę łotrów, minipocisk, złapany przez Supermana w locie (scena przywodzi na myśl Człowieka ze Stali, który w Powrocie Mrocznego Rycerza zatrzymuje dłonią strzałę wypuszczoną przez Green Arrowa), czy wreszcie kolce na podeszwie butów, będących elementem znanej z legendarnego komiksu Franka Millera zbroi. Człowiek ze Stali wcale nie prezentuje się gorzej – przynajmniej dwukrotnie kule odbijają się od niego jak dziecięce zabawki (nie mylcie tych sekwencji z ukazanym w slow-motion wystrzałem z pistoletu – to zapewne scena zabójstwa rodziców Bruce’a). Widzimy także po raz kolejny Batwing, tym razem przelatujący przez Metropolis, co może wskazywać, że Batman zdecydował się przenieść walkę na pole wroga.