Zbliżający się koniec roku oznacza pojawienie się filmów, które będą stawać w szranki o miano najlepszego filmu 2014 roku według Amerykańskiej Akademii Filmowej. Do kin trafili także Bogowie, obraz Łukasza Palkowskiego, który podczas Festiwalu w Gdyni pokonał głośne Miasto 44 Jana Komasy.
Marta Płaza: Ten film totalnie mnie zaskoczył. Nie miał prawa się udać. Powinien być tylko kolejnym mało znaczącym thrillerem o którym zapomnę 5min po wyjściu z kina. A jednak! Jest tu wszystko i thriller i czarna komedia i estetyka prosto ze slasherów z lat 80. Nawet kamp tu pięknie spoziera. Gatunki nigdy nie były jeszcze tak płynne i umowne jak dziś. Sam film okazał się bardzo błyskotliwym spojrzeniem na kino, popkulturę i nasze gatunkowe przyzwyczajenia. Jest tu dużo genialnej i mega klimatycznej muzyki elektronicznej, no i wyborny główny bohater, który bywa a to uroczym i uczynnym przystojniakiem, a to bezwzględnym zabójcą.
Michał Kaczoń: Popieram wszystko co napisała Marta. Ten film to mój czarny koń tego miesiąca, który przysporzył mi niezapomnianych wrażeń i ubawił do reszty. Gra z formą i stylistyką, aktorskie przeskoki z miłego człowieka do totalnego bad-assa i znakomita ścieźka dźwiękowa podkreślają wirtuozerię tego obrazu. Trzy razy na tak!
Dawid Rydzek: Film klasy B, który wie, że jest filmem klasy B - to podejście sprawia, że produkcja awansuje poziom wyżej. Świetne kino.
[video-browser playlist="630246" suggest=""]
Marta Płaza: Przyznam od razu, że nie jestem wielką fanką tej serii, jak zresztą żadnych horrorów, kręconych "z ręki". Nie przeraża mnie, a raczej nudzi ten ponoć niezwykle emocjonujący sposób umieszczenia widza w centrum akcji. Dlatego Apokalipsę oglądało mi się lepiej już z chociażby tego względu, że pozbawiona jest tej nieznośnej narracji. Ograniczenie miejsca akcji do statku opanowywanego przez zombie, jest efektowne, bywa też emocjonujące, mimo że fabularnie czasami kuleje. Film zdecydowanie z gatunku tych, o których nie będziemy pamiętać.
Michał Talaśka: Jak pierwsze trzy części, [REC] 4 nie zawodzi ale też nie zaskakuje. Wszystko co dostaliśmy, dostaniemy raz jeszcze, tylko w innych okolicznościach. Dla fanów gatunku z pewnością przyjemnie spędzony czas przed ekranem, dla innych niekoniecznie.
[video-browser playlist="630508" suggest=""]
Michał Kaczoń: "Klub Jimmy’ego" to film tak Irlandzki i osadzony w jej historii, że trudno było mi w pełni przejąć się jego historią. Taka stylistyka Loacha najwyraźniej, gdyż dotąd żaden jego obraz nie kupił mnie w pełni.
Dawid Rydzek: Sequel nagrodzonego Złotą Palmą "Wiatru buszujący w jęczmieniu". Co prawda kontynuacja nie bezpośrednia, a duchowa, ale i tak cierpi na wszystkie klasyczne bolączki. Loach wyraźnie się powtarza, brakuje mu świeżości oraz - przede wszystkim - subtelności.
[video-browser playlist="630510" suggest=""]
Sergiusz Furmaniak: Muszę przyznać, że ten film jest dla mnie jednym z największych pozytywnych zaskoczeń w tym roku. Reżyser, znany dotąd głównie z klasycznych horrorów, bardzo udanie balansuje między różnymi, czasem dość odległymi gatunkami. Mamy w tym filmie świetną satyrę, dramat, historię miłosną i elementy nadprzyrodzone, wszystko to naprawdę świetnie wyważone! Warto wspomnieć też o bardzo dobrej roli Daniela Radcliffe’a, który pokazuje, że jest naprawdę niezłym aktorem i mam nadzieję, że wkrótce uda mu się pozbyć "piętna" Harry’ego Pottera.
Asia Malita: A właśnie dla mnie było za dużo tego wymieszania odległych gatunków. Daniel Radcliffe, owszem, daje radę, a jego postać jest naprawdę i dobrze rozplanowana, i dobrze zagrana, ale całość zupełnie mi nie leży. Zaczęło się naprawdę nieźle, niemniej im dalej w las (i im dłuższe tytułowe rogi) tym bardziej robi się groteskowo. Nie mój klimat.
Marta Płaza: Trzy raz na tak dla tego filmu. Za bycie świetną adaptacją książki, za znakomitą rolę Radcliffe’a oraz za interesujący wkład własny. Aja nie tylko przenosi na ekrany rzeczywistość wykreaowaną przez Joe Hilla, ale i interpretuje ją po swojemu. Film jest bezczelny, frywolny, wbija często grube szpile, zmuszając nas do myślenia. Popkulturowa wariacja na temat dobra i zła broni się sama, ponieważ o wielu rzeczach nie mówi wprost, albo robi to w sposób humorystyczny, dzięki czemu nie mamy wrażenia taniego moralizatorstwa. Jestem bardzo na tak, dla takich szaleństw międzygatunkowych.
Michał Kaczoń: Przez ¾ seansu w pełni zgodziłbym się z tym, co mówią moi koledzy i koleżanki z redakcji. Przez większość seansu reżyser bowiem bardzo umiejętnie żongluje gatunkami i pomysłami, co bardzo mi się podobało. Niestety, w końcówce za mocno popuścił wodze fantazji, zbyt mocno idąc w stronę brutalnego horroru, co bardzo gryzło mi się z resztą obrazu, zbliżonego bardziej do czarnej komedii. Mogło być świetnie, a ostatecznie wyszło jak wyszło. Szkoda.
Dawid Rydzek: Ja bym skrócił to ¾ nawet do ½. Naprawdę po pierwszej godzinie byłem w szoku - to wprost rewelacyjne kino. Niestety potem Aja jak gdyby zapomniał o kuriozalnym koncepcie i sprzedawał wszystkie - wciąż dość groteskowe - wydarzenia zupełnie na serio. Ostatecznie wyszło bardzo, bardzo średnio.
Michał Talaśka: Pomysł dobry, wykonanie niestety nieco gorsze, po wstępnych opiniach oczekiwałem nieco więcej. Zgodzę się, Radcliffe zagrał świetnie (zresztą nie pierwszy raz, w "The Woman in Black" pokazał, że rola nastoletniego czarodzieja to nie wszystko). Zgodzę się również, że końcówka psuje efekt całego filmu. Zabrakło nieco konceptu na to jak dobrze zrealizować zakończenie.
[video-browser playlist="630512" suggest=""]
Jędrzej Skrzypczyk: Wygląda to ładnie. Ha, jest to nawet całkiem nieźle zagrane, ale "Zbliżenia" są pozbawione najważniejszego chyba elementu, jaki powinien zawierać film, czyli sensu. Pretensjonalna historia o toksycznej relacji matki z córką może i celuje w mądre kino pscyhologiczne ale ostatecznie z seansu w pamięci pozostaje tylko dzwonek telefonu głównej bohaterki: "Martusia, odbierz, tu mama". Grr, śni mi się to po nocach.
Michał Kaczoń: Prawda to, co mówi Jędrzej. Na papierze ta historia miała sens, nawet niezłe pokłady emocjonalnej prawdy. Na ekranie w zasadzie jedynie irytuje grubo ciosanymi uogólnieniami, a końcówka pogrzebuje ten film w gruzach. Nie tak to powinno wyglądać.
[video-browser playlist="630514" suggest=""]
Marta Płaza: Jest to jeden z tych horrorów, które w zasadzie niewiadomo dlaczego powstały. Nie ma tu za grosz napięcia, logiki, atmosfery. Bohaterowie są nieciekawi, ich losy niespecjalnie nas interesują. Gwoźdź do trumny wbili sobie sami twórcy, fundując w napisach końcowych informację jak to ich film był inspirowana grą firmy Hasbro.
Michał Talaśka: Fakt, ta wzmianka na końcu nie była dobrym motywem. Mimo wszystko jednak, była kilka niesztampowych rozwiązań, które sprawiają, że choć film nie należy do gatunku wymagających ale całkiem przyjemnie się ogląda. Bohaterowie nieco bez wyrazu, ale niektóre sceny (choćby w tunelu, z wózkiem) naprawde miłe dla oka. Z pewnością dobra rozrywka na jakiś nudny wieczór.
[video-browser playlist="630516" suggest=""]
Jan Stąpor: Ciekawe wojenne kino z kilkoma fajnymi zagraniami technicznymi à la Ayer, ale końcowy wydźwięk wydaje się mizerny i już setki razy przemaglowany przez kulturę popularną.
Marcin Zwierzchowski: Wyróżnikiem na tle innych tego typu produkcji rodem z Hollywood jest jednak brutalność i atmosfera upadku ludzkości, która wisi nad całością. Bard Pitt miał świetną postać. Jasne, jest w tym coś z "Czterech pancernych…", do tego fabuła wybitnie prosta, ale film ma swój urok, jest efektowny i ma bardzo dobrą obsadę. Mnie kupił.
Marta Płaza: Mnie też kupił, ale… jako dramat, nie film wojenny; bo Furia dramatem jest znakomitym. To naprawdę wyczyn, aby każdy z piątki głównych bohaterów był naprawdę wyrazistą i ważną postacią. Nikt tutaj nie jest w cieniu kolegi, każdy ma swój indywidualny i niezbędny wkład w rozwój historii. Bardzo dobrze sprawdził się Logan Lerman, który udowodnił, że potencjał ma i warto w przyszłości dać mu szansę. A jak z tym kinem wojennym tutaj jest? Bardzo amerykańsko, a przez to i słabo. "Furia" pod tym względem niczym nowym nie zaskakuje, chociaż tak jak wspomniał Marcin, atmosfera upadku ludzkości może się podobać.
Michał Kaczoń: Mocne i dosadne kino wojenne (krew ściele się gęsto, a operator nie szczędzi nam też widoku zmasakrowanych szczątek), które ogląda się z napięciem. ALE… brakuje tu jakiejś kropki nad i, by na dłużej zapamiętać całą opowieść.
[video-browser playlist="614647" suggest=""]
Kamil Śmiałkowski: To film, który podoba się wbrew pozorom. Bo pozornie sam klisze, strasznie długo, truizmy i oczywistości, ale i tak było super. Bo świetna obsada (Downey Jr. jak zawsze robi co chce i jest super), bo klisze fajnie poukładane, bo się po prostu wzruszam i śmieję i to w dokładnie tych miejscach, w których twórcy chcą bym się wzruszył i śmiał. To wzorcowe kino obyczajowe jak na moje potrzeby.
[video-browser playlist="630518" suggest=""]
Jędrzej Skrzypczyk: Dwójka detektywów - doświadczona pani komisarz i pewny siebie żółtodziób. Do tego deszcz, mrok i zagadka kryminalna. Brzmi jak "Dochodzenie"? Twórcy twierdzą, że nigdy o tym nie słyszeli. Tak czy inaczej, w "Jezioraku" klisza goni kliszę, podobnie jest z fabularnymi głupotami. A szkoda, bo klimat film ma iście skandynawski!
Jan Stąpor: W tym filmie nic nie jest dobre - aktorstwo, fabuła, strona wizualna… no może groteskowy gościnny występ Agaty Buzek, przez który zacząłem się śmiać na całą salę.
Michał Kaczoń: A mnie akurat niezmiernie kupił ten skandynawski klimat, ta fabuła, jej plot-twisty i bohaterowie. Wszystko w tym filmie niezmiernie mi się podobało i bawiłem się na nim znakomicie. Koncepcja i wykonanie sprawiły, że jest to dla mnie jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich miesięcy (zaraz obok Bogów).
[video-browser playlist="629231" suggest=""]
Kasia Koczułap: Film, który pojechał po bandzie, ale zrobił to dobrze. Świetnie zrealizowana i opowiedziana historia, która mocno osadzona jest w świecie zaburzeń psychicznych. McAvoy nie tylko napisał przemyślany scenariusz, ale i aktorsko stanął na wysokości zadania. Film wymaga skupienia, bo pod toną śmiechu ukryte jest morze rozpaczy, ale warto. Polecam.
[video-browser playlist="614812" suggest=""]
Marta Płaza: O tym filmie chciałabym zapomnieć jak najszybciej. Wszystko jest tu złe, karykaturalne i niepotrzebne. Luke Evans w roli Drakuli, jakoś stara sobie radzić, ale bardzo często przeszkadzają mu w tym sami twórcy, fundując w scenariuszu takie kwiatki, że całość ogląda się bardzo ciężko. Romantyczny mit nieszczęśliwego krwiopijcy zamieniono na przygody superbohatera Drakuli, który poświęca siebie, aby uratować swój niewdzięczny lud. Z rzeczy poza filmowych, aż dziwne, że polscy dystrybutorzy nie zdecydowali się reklamować filmu nazwiskiem Jakuba Gierszała, który zaliczył tutaj epizod.
Michał Kaczoń: Jeśli po półtoragodzinnym filmie wychodzisz z kina ze zdaniem: "czemu wszyscy twórcy uparli się, żeby swoje obrazy rozbuchiwać do tak niebotycznych rozmiarów", to wiedz, że coś się dzieje. "Dracula Untold" strasznie się dłuży, większość dobrych scen widzieliśmy już w trailerze, a godnymi zapamiętania są: pojedyncza wymiana zdań o mocy kołka, którym przebijając serce zabijesz przecież i wampira i człowieka oraz epilog historii.
Dawid Rydzek: Mizerne otwarcie uniwersum potworów Universal. Czyste efekciarstwo oparte na scenariuszowych kliszach. Nie polecam, nuda okropna.
Michał Talaśka: Zgadam się z przedmówcami bo choć chciałoby się coś jeszcze dodać, wyczerpalii temat. Zmarnowany czas.
[video-browser playlist="624952" suggest=""]
Jędrzej Skrzypczyk: Uwielbiam powolny, pełen niedopowiedzień storrytelling Finchera, stąd najlepsza była dla mnie pierwsza godzina filmu. Po pierwszym twiście (a jest ich od groma) magia gdzieś zaczęła uciekać, jednak szybko, dzięki akompaniamencie duetu Reznor - Ross (oni są genialni!) film wracał na swoje tory. Najbardziej bawi mnie jednak to, że gdybym chciał komuś streścić fabułę całego filmu, to i tak ta osoba by mi nie uwierzyła.
Asia Malita: Naprawdę mocna rzecz - zwłaszcza, jak się nie czytało książki, te zwroty i przewroty opowieści wbijają w fotel. Ben Affleck idealny jako nieoogarnięty mąż-niemąż, Rosamund Pike… powiedzmy bez spoilerów, że idealna do tej roli. Przy takich filmach człowiek się zastanawia, czy warto pchać się w instytucję małżeństwa ;)
Jan Stąpor: Jeden z wyższych lotów Finchera, którego styl wraz z muzycznym duetem Reznor & Ross jest nie do podrobienia. A warto jeszcze wspomnieć o wspaniale dobranej obsadzie w postaci Rosamund Pike, Bena Afflecka czy Neila Patrick Harrisa, no i o niesamowitych meandrach fabuły wraz z zaskakującym twistem!
Marcin Zwierzchowski: Czapki z główn przed Fincherem, czapki z główn przez Gillian Flynn, która najpierw napisała książkę, potem przerobiła ją na scenariusz. Świetne, świetne kino. I od teraz boją się Rosamund Pike.
Marta Płaza: Fakt, pod względem warsztatowym jest to produkcja wysokich lotów. Fincher reżyseruje znakomicie, Reznor i Ross kolejny raz powalają, aktorzy dobrani do swoich ról idealnie, Gillian Flynn adaptująca swój tekst na 5 z plusem. Będą Oscary? Nominacje napewno. Moja ocena jest skrajnie subiektywna, bo i ciężko o inne podejście do TAKIEJ fabuły. Twistów jest tutaj rzeczywiście dużo, kierunek historii co rusz się zmienia. Mimo wszystko dla mnie, wraz z twistem najważniejszym (w połowie filmu!), atmosfera zaczyna powoli siadać, prowadząc do bardzo rozczarowującego mnie zakończenia.
Kamil Śmiałkowski: Po prostu rewelacja. I nie będę się powtarzał po reszcie towarzystwa. Rewelacja.
Michał Kaczoń: Intrygująca opowieść, która wciąga od pierwszych minut, mimo że napięcie w filmie utrzymane jest stale na tym samym poziomie. Mimo wszystko - jak to się ogląda!
Dawid Rydzek: Bez wątpienia jeden z najlepszych filmów Davida Finchera - co mówi wiele zważywszy, że jak wiele ma on na swoim koncie wybitnych i kultowych produkcji. Byłem w kinie trzy razy, a pewnie niejeden seans mam jeszce przed sobą.
Malwina Sławińska: Cóż, mi bliżej do opinii Marty niż reszty redakcji, a już na pewno nie podpiszę się pod zdaniem Dawida. To film dobry, ale rozczarowujący. Scenariusz ciekawy, ale mało wiarygodny (to już akurat zasługa Gillian Fllyn). Pełno w nim nieścisłości, nielogiczności i naciąganych rozwiązań. Bardziej jednak jest mi szkoda, że, tak jak wspomniała Marta, w pewnym momencie napięcie siada, a finał po prostu zawodzi. Niemniej plusów też jest wiele: aktorstwo, rewelacyjna muzyka czy też sama tematyka i przesłanie. Dobry film tak w ogóle, ale średni jak na Finchera.
[video-browser playlist="614917" suggest=""]
Jędrzej Skrzypczyk: Bardzo prosty, można rzec, że gatunkowy, film, ale to wystarcza. Palkowski bardzo umiejętnie dawkuje emocje, które w połączeniu z niewybrednym, acz trafnym humorem sięga do serca każdego widza. Nie mówiąc już o skrojonym pod nagrody Tomaszem Kotem, który wreszcie wraca do grania pełnokrwistych bohaterów - nic tu nie jest przeszarżowane a Religa jest postacią skreśloną z zaledwie kilku elementów - charakteryzacji, papierosa i "Dużego Fiata". Ale jak mówię, to wystarcza, by stworzyć z "Bogów" chyba najlepszy polski film tego roku.
Jan Stąpor: Świetny obraz od strony technicznej, oraz dramaturgicznej - wypracowany i dopracowany do ostatniej sekundy, co już samo w sobie niejako świadczy o jakości filmu. Ważne jest, że "Bogowie" nie stawiają Religi na piedestale, tylko starają się pokazać go jako człowieka z krwii i kości - "mięsistego bohatera" jak to określał Krzysztof Rak, współtwórca doskonale napisanego scenariusza, odpowiedzialnego za lwią część sukcesu filmu.
Kasia Koczułap: Może wreszcie nadszedł dobry czas dla polskiego kina. Najpierw udane "Miasto 44", a teraz świetni "Bogowie". Wyszłam z kina, będąc pod wrażeniem i teraz nadal pod nim pozostaję. To był bezbłędny dramaturgicznie film, który miał do opowiedzenie faktyczie interesującą historię. Świetnie napisany i wyreżyserowany, z oscarową (gdybyśmy byli w USA) rolą Tomka Kota. Oby więcej takich filmów w polskim kinie.
Kamil Śmiałkowski: Jest dobrze. Naprawdę dobrze. Zachwyty, że wreszcie polski film na amerykańskim poziomie może ciut przesadzone (chyba, że mówimy o filmie na poziomie cotygodniowej premiery Hallmarku z cyklu "Biografie") ale i tak wielki szacunek za taki poziom. Cała reszta branży - idźcie i uczcie się jak przyciągnąć uwagę widza. Jak to będziecie umieć to dopiero myślcie o całej reszcie.
Michał Kaczoń: Świetny obraz, który w lekki, łatwy i przyjemny sposób pokazał dość dramatyczny etap życia Zbigniewa Religi, jednocześnie kreując wyrazistego bohatera, o którym pamięta się po skończonym seansie. Tomasz Kot pokazał klasę.
Dawid Rydzek: "Bogowie" to kino fantastycznie balansujące między komedią a dramatem. Świetny Kot w roli głównej (nie przeszkadza, że za wysoki), świetne dialogi ("Polak Polakowi nawet klęski zazdrości"), świetne oddanie kuriozów dawnego systemu (Jadzia!). Gdybym był jednak w juty w gdyńskiego festiwalu, postawiłbym na "Miasto 44". Dlaczego? Bo Jan Komasa zaryzykował. Bogowie zaś wydają się nieco zbyt grzeczni, zbyt wyważeni.
[video-browser playlist="615351" suggest=""]
Malwina Sławińska: Mój problem z tym filmem polega na tym, że jest on – niemal w całości – jedną wielką teorią spiskową, do której nie potrafię się ustosunkować. Aktualność tematu sprawia, że trochę trudno jest mi odbierać go jako film fabularny, co jednak postrzegam jako swego rodzaju nową jakość. Ale poza tym - problemów z oceną nie mam. Zbudowany na mocnej aktorskiej podbudowie, obraz Vegi trzyma w napięciu, budzi zainteresowanie bohaterami i daje satysfakcjonujące zakończenie. Otwiera oczy, daje do myślenia, a przy tym porusza czysto emocjonalnie.
[video-browser playlist="623207" suggest=""]