TVN specjalizuje się we wszystkich tych elementach. Wyjątkiem był chyba tylko finał serialu "Usta usta", który okazał się tragiczny dla jednej z czołowych postaci. Nie widzę jednak odstępstw w idealizowaniu życia głównych bohaterów, ich wyglądu i otoczenia, w jakim się obracają. Jakiego ostatecznego zakończenia trzech głównych seriali TVN możemy się spodziewać na podstawie tego, co zobaczyliśmy do tej pory? Biorąc pod uwagę brak napięcia i dynamizmu, jaki w nich króluje – wszystko będzie dobrze.
Mowa oczywiście o Lekarzach, Przepisie na życie i Prawie Agaty. Nie da się ukryć, że w każdym z tych seriali istnieje mnóstwo sztucznych scen, które zapewne są powodem do drwiny dla wielu odbiorców. Chyba najbardziej nienaturalną rzeczą w tych produkcjach jest fakt, że każda z głównych bohaterek to zapracowana kobieta, która tryska energią w każdej sytuacji, a przy tym zawsze wygląda perfekcyjnie. Alicja to pani chirurg, która rankami uprawia jogging, do późnego wieczora operuje, a potem ma jeszcze czas na to, żeby odwiedzić ojca, spotkać się z koleżanką czy wrócić do szpitala, żeby sprawdzić, czy stan jej pacjentów się nie pogorszył. Z kolei Agata siedzi w kancelarii od wczesnego ranka do późnego wieczora, a ludzie wchodzą tam jak do supermarketu, ponieważ drzwi są otwarte dla wszystkich. Zawsze ma czas na to, żeby zrobić prywatne dochodzenie dla sprawy, którą prowadzi, czy pomóc w nauce do egzaminu swojemu podopiecznemu. Fenomenem jest jednak chyba Anka, która ma małe dziecko, prowadzi własną restaurację, robi idealne obiadki dla swojej córki, często spotyka się ze swoją przyjaciółką i jeszcze co trzy odcinki przeżywa miłosne rozterki. Każdy z jej przyjaciół ma czas, żeby zaopiekować się jej synkiem, każdy ma też czas, żeby zająć się jej restauracją. Czy serialowa doba ma więcej niż 24 godziny? Tym trzem kobietom prawie wszystko się udaje, a nawet jak coś początkowo nie wyjdzie, potem i tak znajdują wyjście z opresji i finalnie są szczęśliwe.
Producenci każdego z tych seriali potwierdzili jego kontynuację, chociaż tak naprawdę żaden widz wiele by nie stracił, gdyby dwa z tych tytułów zakończyły się już teraz. Powodem są właśnie ostatnie odcinki sezonów, które mogliśmy niedawno zobaczyć. Porównywani od samego początku do Chirurgów polscy Lekarze mogliby oprócz tego wszystkiego, co już skopiowali, powielić z ich amerykańskiego odpowiednika tylko jedną rzecz – za każdym razem wgniatający w fotel finałowy odcinek. Schematów nie brak również w ostatnim odcinku czwartej serii Przepisu na życie, który przebił niejedną brazylijską telenowelę. Spośród tych trzech seriali "najgorzej" skończył się trzeci sezon Prawa Agaty, co jest pozytywnym aspektem w porównaniu do pozostałych pozycji.
Scenarzyści Lekarzy chcieli w ostatnim odcinku przedstawić nieco głębszą myśl. Jednemu z bohaterów najpierw zmarł najlepszy przyjaciel, a chwilę później urodziło się jego dziecko. Zestawienie metafory życia i śmierci jest oczywiście igraniem z emocjami widzów, ale taki wątek też nie jest w serialach nowością. Różnica między wizją polską a zagraniczną jest taka, że na przykład za oceanem tego typu sceny są przedstawiane dynamicznie. Tutaj nawet muzyka nie trzymała w napięciu. Początkowo starano się je budować komplikacjami porodowymi, które szybko zostały rozwiązane przez jednego z chirurgów. Stała obsada w polskich serialach jest nie do ruszenia - ważniejsze jest pokazanie szczęśliwego zakończenia niż odebranie gaży jednemu z aktorów. Podobnie w Prawie Agaty silono się na zobrazowanie drugiego dna sytuacji, w jakiej główna bohaterka uczestniczyła. Agata to kobieta praworządna, dla niej ważniejsza jest walka w imię prawdy niż wygrana sprawa w sądzie. Z tego powodu jedną ze spraw przegrała i została oskarżona o działanie na szkodę swojego klienta. W ostatnim odcinku broniła ona panią policjant, która postrzeliła swojego kolegę z pracy za znęcanie się nad aresztowanym przestępcą. "Dla mnie coś jest albo czarne, albo białe (…), rozumie pani?" – pyta Agatę jej klientka. Agata zamyśliła się. Widać, że rozumiała. W serialach żadne sytuacje nie są zestawione ze sobą przypadkowo, jednak bardzo łatwo w takich wypadkach zaserwować kicz.
Na końcu sezonu bardzo częste jest również to, że skłóceni bohaterowie odnajdują powód, żeby nagle się pogodzić. "Żabcia" bohatersko wyciągnął Beatkę z płonącego budynku i para wróciła do siebie. Ich perypetie nieraz wnoszą pozytywny aspekt do serialu Przepis na życie i sprawiają, że od razu ogląda się go z uśmiechem, ale w pewnym momencie można zwariować starając się nadążyć za ich tokiem rozumowania i wiecznymi sprzeczkami. Podobnie w Lekarzach: ojciec Maxa zaczyna rozumieć błąd, jaki popełnił, i prosi Alicję oraz syna o wybaczenie. Najbardziej nienaturalną sytuacją tego odcinka było jednak pojednanie alkoholika z kierowcą, który go potrącił. Pijany mężczyzna wbiegł pod koła samochodu kierowcy. W wyniku wypadku najbardziej ucierpiała żona mężczyzny prowadzącego pojazd. Po dwóch operacjach kobiety, kierowca wybaczył alkoholikowi i zaczęli snuć filozoficzne myśli na temat zmian, jakie powinni wprowadzić w swoim życiu. Alkoholik przestał pić, a mężczyzna pogodził się z żoną, z którą – jak się później okazało – jechał do sądu na rozwód. W normalnej – naszej – rzeczywistości, takiemu pijakowi kierowca by zapewne nieźle przywalił albo po prostu nie stronił od epitetów.
Najważniejsze jest jednak to, co działo się z głównymi wątkami tych seriali. Kiedy Jerzy zadumany leżał na sofie przypominając sobie piękne chwile, jakie spędził z Anką, stało się jasne, że do jego ślubu z Dorotą nie dojdzie. Gdy byli w kościele, Anka nagle stanęła w drzwiach. Jerzy wybiegł za nią czym prędzej, jednak nie dogonił ukochanej. Szukanie Anki zajęło mu dwa tygodnie. Odnalazł ją w jednym z miasteczek Umbrii. Nie jest winą Umbrii, że wygląda jak bajkowa kraina, ale scenarzyści pokazali, że życie w tym regionie Włoch również należy do bajkowych. Anka pozdrawiana jest przez ludzi na ulicy, a na targu częstują ją świeżymi owocami – wszyscy ją znają i traktują jak swoją. Nagle pojawia się Jerzy i bez słowa biegnie z ukochaną po brukowej uliczce, gdzie czeka na nich biały "tuk tuk" przyozdobiony różowymi wstążeczkami. I jadą z Anią szczęśliwi polnymi dróżkami. To bajkowe zakończenie ani nie wzrusza, ani nie zachwyca – raczej po prostu irytuje. Po raz kolejny scenarzyści polskiego serialu pokazują to, co po prostu pięknie wygląda. Nie wiem, czy można sobie wymarzyć jeszcze bardziej szczęśliwe zakończenie.
Aż tak spektakularnego finału nie miał drugi sezon serialu Lekarze, jednak również niczym nie zaskoczył. Max bardzo szybko otrząsnął się z traumy, jakiej doznał w Afryce, dlatego postanowił wrócić do pracy i odzyskać względy Alicji. Początkowo czuć dystans między nimi, jednak w trakcie przebiegu "akcji" odcinka para zbliża się do siebie. W polskich serialach miłość zawsze wygrywa. Alicja rezygnuje ze stażu, jaki ma odbyć w Ameryce, bo ma nadzieję, że między nią a Maxem wszystko się ułoży. I nadzieja jej nie jest złudna, bo para wyznaje sobie miłość – "Chcę, żebyś była" – mówi Max. – "Zawsze byłam…" – wyznaje Alicja i wspólnie z Maxem obserwują noworodki na porodówce. Takie serialowe banały są w TVN codziennością. Zastanawiające jest, co w związku z tym wydarzy się w kolejnych dwóch sezonach, jakie mają powstać. Zapewne Alicja dowie się o romansie Maxa z panią doktor, która towarzyszyła mu w Afryce, a Max dowie się o romansie Alicji. Ich zapętlające się rozstania i powroty będą ciągnącym się robieniem widzów w balona, ponieważ trudno wyobrazić sobie Alicję i Maxa wiodących szpitalną sielanką niczym Meredith i Derek. Ale happy end będzie. Na pewno.
Jedynie główna bohaterka Prawa Agaty nie miała tyle szczęścia, co postaci z innych seriali stacji. Do tej pory nie układało jej się głównie w życiu prywatnym, ale teraz poniosła ogromną porażkę zawodową. Ponadto nadal nie jest pewne, czy między Agatą a mecenasem Dębskim dojdzie do relacji innej niż ta związana z pracą. Trzymanie widzów w niepewności jest na pewno pozytywnym aspektem tego serialu. Zamiast skupiać się na życiu uczuciowym głównej bohaterki, scenarzyści postanowili wyszczególnić problemy klientów Agaty. Szkoda jednak, że całość wciąż mało przypomina polską rzeczywistość (choć nic nie równa się z lśniącym szpitalem w Toruniu). Ostatni odcinek trzeciego sezonu Prawa Agaty nieco więc zaskoczył. Mimo tego, że proces o odebranie jej prawa do wykonywania zawodu od początku przebiegał niepomyślnie, byłam przekonana, że zdarzenia ułożą się w taki sposób, iż Agata ostatecznie wygra tę sprawę. Stało się inaczej. Przegrała. I nie pobiegła rzucić się Markowi w ramiona, nie rozpaczała – jak zwykle zachowała kamienną twarz. Scenarzyści dali widzom powód do tego, żeby ten serial dalej oglądać.
Niestety polskie seriale nauczyły nas, że nawet jeśli koniec sezonu nie jest pomyślny dla głównego bohatera, to i tak możemy się spodziewać, że jego problemy rozwiążą się, kiedy tylko produkcja wróci na ekrany telewizorów. Zazwyczaj staram się bronić rodzimych seriali, ale po obejrzeniu ostatnich odcinków tegorocznych sezonów zaczynam tracić w nie wiarę. Ich kontynuacje wydają się być już niepotrzebne. Jestem pewna, że większość widzów wspomnianych serii nie jest w stanie określić dokładnej daty emisji ich kolejnych sezonów, natomiast nie ma problemu ze wskazaniem startu nowych produkcji amerykańskich. Polskie seriale przyzwyczaiły nas nie tylko do tych samych aktorów, kopiowanych wątków czy idealizacji bohaterów, ale również do pewnej niezmiennej formuły. Nie mamy co liczyć na radykalne zmiany, bo wszyscy na końcu muszą żyć długo i szczęśliwie.