Zagrożenie z kosmosu

Skoro omówione zostały już zagrożenia pochodzące z Ziemi, to warto przedstawić też końce świata będące efektem interwencji z zewnątrz. Ta może być dwojakiego rodzaju: świadoma lub przypadkowa, na skutek zjawisk naturalnych lub wydarzeń nieskierowanych bezpośrednio w Ziemię. Pierwsza grupa jest znacznie bardziej popularna, więc o niej za chwilę. Wpierw o drugiej, na przykładzie opowiadania będącego trawestacją wspomnianej wcześniej powieści Shute’a. Stephen Baxter w „Ostatnim kontakcie” jawnie nawiązuje do „Ostatniego brzegu”, kopiując nawet niektóre sceny. W jego opowiadaniu ludzkość odkrywa, że w kierunku Ziemi zmierza fala ciemnej energii, obserwuje, jak pożera ona coraz bliżej położone gwiazdy, i przygotowuje się do nieuniknionego. W tej historii nie ma dobra i zła, nie ma też happy endu. Z nieco podobnego punktu wychodzi Jacek Dukaj w wydanej wyłącznie w formie ebooka noweli „Starość aksolotla”. Tutaj też kosmiczny kataklizm sterylizuje Ziemię, ale niektórym osobom udaje się przenieść namiastkę tożsamości do sieci. Dalsza część utworu to przejmująca wizja pokazująca, jak ocalali próbują naśladować i odtwarzać dawne życie, wcielając się w mechy i roboty. Sednem utworu jest pytanie, co czyni nas ludźmi i gdzie należy postawić tę granicę.
źródło: materiały wydawcy
Znacznie popularniejsze są jednak utwory, w których zagrożenie daje się jasno określić, a najczęściej także zabić. Już od czasów H.G. Wellsa i jego „Wojny światów”, w której Marsjanie najeżdżają Ziemię, motyw inwazji kosmitów działa na wyobraźnię. Nic dziwnego, że to rozwiązanie fabularne znalazło przez lata licznych naśladowców, między innymi wśród pisarzy militarnej science fiction. Jednakże większość historii można opisać jako typową prozę batalistyczną, w której ludzkich wrogów zamieniono na kosmitów, a realia zostały nieco podrasowane. W tle zwykle słychać łopot gwiaździstego sztandaru, a czytelnik tak naprawdę nigdy nie ma poczucia, że historia może się źle skończyć dla ludzkości. Na tym tle wyjątkiem jest przeniesiona niedawno na ekrany powieść „Na skraju jutra”. Skądinąd niezły film Douga Limana ma jednak zupełnie inną wymowę niż utwór Hiroshiego Sakurazaki. W książce ludzkość się broni gdzieś na japońskiej wysepce. O wiele lepiej pokazana została natura wroga, a same postacie mają znacznie wyrazistszy i przygnębiający rys. Czuć prawdziwe zagrożenie i to, jak wpływa ono na bohaterów. Czasem jednak ludzkość przegrywa i dostaje się pod but kosmicznych najeźdźców. Wątek ten pojawia się chociażby u L. Rona Hubbarda w powieści „Pole bitewne Ziemia”. Założycielowi Kościoła Scjentologicznego nie sposób odmówić rozmachu i skali (przede wszystkim czasowej). Ludzkość podnosi bunt dopiero po tysiącu lat, co wydaje się dość nieprawdopodobne, tym bardziej że w międzyczasie nastąpiła silna atomizacja społeczeństwa. Niemniej powieść pokazuje, że wątek kosmicznych najeźdźców tak naprawdę stanowi jedynie przerobiony na potrzeby sztafażu science fiction motyw wojenny.

Czasem zimno, czasem gorąco, czyli świat po

Zdarzają się też takie wizje przyszłości, w których albo przyczyna końca znanego nam świata nie została podana, albo jest na tyle nieistotna, że nie warto poświęcać jej miejsca - dla autorów liczyło się przede wszystkim to, co się na skutek tego wydarzenia stało. Czasem wręcz specjalnie łączą kilka motywów, by móc wykreować pasującą do potrzeb fabuły rzeczywistość. W tej kategorii warto zwrócić uwagę na „Cieplarnię” Briana W. Aldissa. W bliżej nieokreślonej – ale bardzo odległej – przyszłości Ziemia zdominowana jest przez rośliny i grzyby, a człowiek nie jest niczym więcej, jak nieco bardziej inteligentną małpą. Nie wiadomo, jak i dlaczego, ale ludzie z dominującego gatunku na Ziemi przemienili się w jeden z wielu, które w zależności od okoliczności są łowcą albo ofiarą. A wszystko to w cieplarnianych, niemal tropikalnych klimatach. Skoro było gorąco, to musi też być zimno. Tutaj prym wiedzie opowiadanie Marka S. Huberatha pt. „Trzy kobiety Dona”, w którym naszą planetę skuła wieczna zima, a niewielkie grupy wędrowców podróżują po nieprzyjaznej krainie w poszukiwaniu cieplejszego klimatu. Pomijając nieco seksistowską wymowę tekstu, jest to przejmująca wizja ostatnich ludzi, którzy mimo wiadomych okoliczności nie są w stanie zapanować nad swoją prawdziwą naturą.
źródło: materiały prasowe
Motyw zimna pojawia się również w wydanej niedawno książce „Dopóki nie zgasną gwiazdy”, w której na skutej wieczną zimą Ziemi ostatni ludzie kryją się pośród wierzchołków gór. Dlaczego? Piotr Patykiewicz dodaje jeszcze element do fabularnej układanki: może mistyczne, może pochodzące z gwiazd zjawisko opętujące ludzi – tylko wysoko położone tereny są wolne od błędnych ogników niosących szaleństwo. A to wcale nie najbardziej fantastyczna wizja końca świata. Chociażby w „Stalowym Sercu” Brandona Sandersona z kosmosu przybywa potężna siła, która obdarza niektórych nadprzyrodzoną siłą, ale też wykorzenia z nich wszelkie dobro, co doprowadza do stworzenia świata brutalnie rządzonego przez nadludzi. W innych przypadkach kluczowy nie jest sam impuls, który doprowadził do upadku cywilizacji, a to, co po nim nastąpiło. Chociażby w „Listonoszu” Davida Brina pokazane jest jak symbol, nawet poparty kłamstwem, ma moc sprawczą i może stanowić iskierkę, która zapoczątkuje odbudowę. W podobne tony uderza John Crowley w powieści „Późne lato”. W świecie, w którym ludzie niemal wyginęli i kryją się w niewielkich enklawach, pojawia się nadzieja w postaci bohatera pragnącego odnaleźć wiedzę i tajemnice z przeszłości. Na koniec warto wspomnieć jeszcze o dwóch powieściach, w których tak naprawdę pytania jak? czy dlaczego? nie mają najmniejszego znaczenia - liczy się jedynie teraźniejszość, chęć przeżycia, nikła nadzieja. Pierwszej nie trzeba chyba przedstawiać: mowa o powieści „Droga” Cormaca McCarthy’ego. To monotonia świata przedstawionego, oszczędna fraza, niebyt człowieka i jego przyszłości. Świetna i sugestywna wizja pokazująca, jak krucha jest nasza cywilizacja, ale także jak potężne potrafią być uczucia. Druga pozycja, już nie tak mocna i przygnębiająca, to „Gwiazdozbiór psa”. W powieści Petera Hellera przyczyna jest znana - to epidemia grypy. Nie jest to jednak istotne. Ważniejsze jest to, co dzieje się potem: walka o przetrwanie związana z zabijaniem innych, dziwne przyjaźnie, ziszczające się marzenia. To kwintesencja tego, czym są wizje końca świata w literaturze: ziejącą pustką i samotnością w obliczu zagłady. Ale też nadzieją, że po zagładzie odrodzi się życie.
Strony:
  • 1
  • 2
  • 3 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj