O tym, że każda aktorska kariera w równym stopniu co sukcesami, naznaczona jest porażką, wiemy od dawna. Mało kto jednak triumfował i przegrywał w sposób tak spektakularny jak Ben Affleck. Jak spadał, to w aurze prześmiewczych komentarzy i błysków fleszy; gdy odnosił sukces, to od razu sięgając po najważniejsze nagrody. Nic zatem dziwnego, że to właśnie określenie "jak feniks z popiołów" wydaje się najbardziej adekwatnym opisem jego kariery.

Nawet jeśli aktorstwo nie było punktem docelowym w życiu Bena, to jego pociąg do srebrnego ekranu i fascynacja światem filmu nie podlega żadnej dyskusji. Dziś Affleck przyznaje, że bez wsparcia swojego przyjaciela, Matta Damona, być może nie zaszedłby tak daleko. To właśnie z Damonem Affleck stawiał pierwsze poważne kroki w aktorskim świecie i zaliczał małe rólki w telewizji oraz reklamach. Jednak za oficjalny początek zawodowej drogi Afflecka można uznać dopiero udział w niezależnym kinie spod znaku Kevina Smitha. W 1997 roku Afflecka mogliśmy oglądać w obrazie W pogoni za Amy, który dzisiaj uznaje się za jeden z ważniejszych filmów w całej jego aktorskiej karierze. Co prawda pod skrzydłami Smitha Affleck zadebiutował już w 1995 roku w "Szczurach z supermarketu", ale to właśnie dwa lata późniejszą rolę można uznać za symboliczne wejście do świata show-biznesu. Zabawne i niekiedy przewrotne perypetie autora popularnych komiksów, który zakochuje się w koleżance z branży, to zbiór dość ciekawych obserwacji na temat relacji damsko-męskich. Dla Afflecka udział w filmie to nie tylko pierwszy poważny sukces, ale też rozpoczęcie długiej i dość owocnej współpracy z reżyserem.

[video-browser playlist="632059" suggest=""]

Rok 1997 to rok dla Afflecka szczególny nie tylko ze względu na sukces W pogoni za Amy. To właśnie tamtego roku do kin weszło cudowne dziecko tandemu Damon i Affleck - Buntownik z wyboru. Historia młodego chłopaka bez ambicji, w którym zostaje odkryty niebywały matematyczny talent, to wręcz podręcznikowa opowieść z gatunku tych "od zera do bohatera". Film narobił niezłego szumu, zdobył uznanie publiczności na całym świecie a twórcom scenariusza umożliwił tytułowanie się mianem "złotych chłopców" Hollywood. Oscar za scenariusz w wieku zaledwie 26 lat to raczej spektakularny sukces, szczególnie dla Afflecka, którego nie uznawano wcześniej za szczególne objawienie w filmowym świecie. Oscarowy triumf pokazał, że choć Afflecka trudno zaliczyć do kategorii typowych bestii ekranu, to w kwestii strony produkcyjnej radzi sobie całkiem znośnie.

Czytaj również: Ben Affleck jako zabójczy księgowy? Aktor negocjuje rolę w "The Accountant"

Mówi się, że dopiero druga nagroda może dowieść faktycznego talentu i oddania, bo wyróżnienia można zdobyć i za przypadkowe wyskoki. W 2013 roku Affleck udowodnił, że Oscar za Buntownika... nie był jedynie przebłyskiem chwilowego geniuszu, a zapowiedzią interesującej twórczości jako scenarzysty i reżysera. Zanim jednak doszło do spektakularnego wdarcia się na szczyt, Affleck zdążył nieźle namieszać w Hollywood, zdobyć pięć nominacji do Złotych Malin pod rząd (z czego trzy wygrać) i stać się numer jeden brukowców oraz portali plotkarskich. Sukces Buntownika z wyboru otworzył, a raczej wyważył drzwi do światowej kariery. To również rozpoczęcie wyjątkowo udanego okresu w karierze Afflecka, bo obfitującego w niemal same kinowe hity – począwszy od kasowego Armageddonu przez kontrowersyjną Dogmę Kevina Smitha po zrealizowane z rozmachem Pearl Harbor. Nazwisko Afflecka nie znikało z pierwszych stron gazet, propozycje sypały się jak z rękawa, a informacje o jego życiu prywatnym rozpalały wyobraźnie czytelników pism plotkarskich. I właśnie kiedy określenie "złoty chłopiec" zaczynało do Afflecka pasować jak nigdy wcześniej, coś zaczęło się psuć.

[video-browser playlist="632061" suggest=""]

Affleck aktorsko osuwał się w dość zaskakujący sposób. Zaczęło się od pechowej Zapłaty, która przyniosła mu pierwszą w karierze Złotą Malinę. Jako że potknięcia zdarzają się nawet najlepszym, średnią Zapłatę taktownie przemilczano. Wtedy jednak przydarzyło się w jego karierze coś, co najtrafniej można określić postrzałem w obie stopy bronią bardzo dużego kalibru. Na fali związku z Jennifer Lopez, który rozgrzewał niemal całe Hollywood, Affleck wmanewrował się w film pod tytułem "Gigli". Historia romansu dwójki płatnych zabójców została bezlitośnie zmiażdżona przez krytykę i opinię publiczną, a Benowi przyniosła drugą Złotą Malinę. I kiedy sytuacja zaczęła wyglądać nieciekawie, zdarzyło się coś, co dopełniło porażki Afflecka w okrutnie spektakularny sposób. Mowa o ekranizacji Daredevila z 2003 roku, którą z wielu względów można uznać za szczególną. Seria o niewidomym mścicielu, zreanimowana z sukcesem przez Franka Millera w latach 80., to świetny materiał na wielkie kinowe widowisko. Dzięki Millerowi komiks zyskał drapieżność, niejednoznaczność i głębię fabularną. W jakiś nieodgadniony sposób wszystko, co poczciwy Frank wypracował dla "Daredevila" przez lata pracy, całkowicie rozpłynęło się w filmowej adaptacji komiksu. Spłycenie motywacji bohaterów do granic możliwości i oskalpowanie scen walki z niezbędnej dynamiki to tylko niektóre z zarzutów, jakie usłyszeli twórcy filmu. Kinową wersję serii okrzyknięto "zbrodniczo złą", a samego Afflecka utytułowano mało eleganckim określeniem najgorszego superbohatera. I chociaż dzisiaj wielu wielbicieli komiksów traktuje Daredevila jako swoją grzeszną przyjemność, to potężna fala krytyki, jaka się wówczas przetoczyła nad głową Afflecka, zrobiła swoje – w karierze "złotego chłopca" rozpoczęły się trudne czasy.

[video-browser playlist="632063" suggest=""]

Okres przed 2012 rokiem można w najlepszym wypadku nazwać okresem zastoju. Affleck co prawda nie zaprzestał grywania w filmach, jednak wybierane przez niego produkcje zdecydowanie odbiegały od kategorii typowych blockbusterów. Nie jest to jednak czas całkowicie stracony i pozbawiony filmowych perełek. Affleck zaliczył niezłą rolę w uroczej (tak, uroczej, dobrze czytacie) komedii Kevina Smitha "Dziewczyna z Jersey", wyreżyserował przyzwoite Gdzie jesteś, Amando i bardziej niż przyzwoite Miasto złodziei. Dwa ostatnie filmy to również kolejne przykłady na to, że z tego Afflecka całkiem zręczny rzemieślnik i wnikliwy obserwator – jego reżyserskie "wyskoki", choć niepozbawione wad, wykazywały spore pokłady potencjału. To właśnie wtedy pojawiły się pierwsze głosy, że jeśli Affleck jeszcze trochę popracuje, być może dołączy do elitarnego grona aktorów, których mariaż z reżyserką okazał się jednym z lepszych posunięć w całej karierze.

Spektakularny triumf Operacji Argo na Oscarach w 2013 roku jednoznacznie określił Afflecka jako obiecującego twórcę filmowego. Historia tajnej operacji ratowania amerykańskich zakładników porwanych w Teheranie w 1979 roku podbiła serca krytyków i widzów na całym świecie. Nikt tamtego wieczora nie świecił jaśniej niż powstały z popiołów Ben Affleck, przed którym w jednej chwili otworzyły się zupełnie nowe możliwości. Operacja Argo otrzymała siedem nominacji (z czego trzy zmaterializowały się w postaci upragnionej statuetki) i zarobiła na całym świecie ponad 155 milionów dolarów.

[video-browser playlist="614917" suggest=""]

Po początkowych fanfarach i wybuchach entuzjazmu przyszła jednak pora na refleksje i standardowe "Co dalej?". Bo to, że Affleck coraz częściej będzie się uśmiechał zza drugiej strony kamery, jest niemal pewne. Pozostaje jednak pytanie, co z aktorską stroną jego kariery. Pewne przesłanki pokazują jednak, że i w tej kwestii można liczyć na korzystniejszy obrót spraw. Jako że Hollywood nie chowa długo urazy względem swoich wychowanków, kredyt zaufania udzielony Affleckowi manifestowany jest w wyjątkowo hojny sposób. Od kilku dni możemy go oglądać w dość zaskakującej roli w nowym filmie Davida Finchera Zaginiona dziewczyna. Trailery, kuszące duszną atmosferą i mistrzowską precyzją reżyserii, obiecywały jedną z gorętszych premier tej jesieni. Film Finchera to również spora szansa dla Afflecka na aktorskim gruncie - warto pamiętać, że dobrze poprowadzony przez reżysera, potrafi wykrzesać z siebie o wiele więcej niż zwyczajowy, anemiczny wyraz twarzy.

Czytaj również: Recenzja filmu "Zaginiona dziewczyna"

Wygląda na to, że tytuł "złotego chłopca" przylgnął do Afflecka już na dobre. Po latach niepowodzeń w jego karierze nastąpił moment gwałtownego rozwoju i wykorzystywania wszystkich szans, jakie tylko mogą się nadarzyć. Chociaż droga jego osiągnięć zaczyna niebezpiecznie przypominać fabułę jakieś bajki, to nie zapominajmy, że nawet tak hojny kredyt zaufania można zmarnować w popisowy sposób. Niewątpliwym sprawdzianem nowej pozycji Afflecka będzie jego rola w Batman v Superman: Dawn of Justice. Odpowiedzialność spoczywającą na jego barkach można mierzyć w tonach, bo sama informacja o tym, kto wcieli się w Człowieka Nietoperza, przyprawiła znaczną część internautów o palpitacje serca. Wszystko wskazuje jednak na to, że tym razem Affleck nie powtórzy błędów z Daredevila, czego sobie – i oczywiście jemu – serdeczne życzymy.

 
Filmografia:
Chasing Amy 1997
Good Will Hunting 1997
Pearl Harbor 2001
Daredevil 2003
The Town 2010
Argo 2013
Gone Girl 2014
 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj