Quentin Tarantino wielkim reżyserem jest i tak dalej – darujmy sobie pean pochwalny dla tego wielkiego artysty i przejdźmy od razu do konkretów. Jedenaście filmów – wiele je łączy, ale także dużo dzieli. Odmienna tematyka, ten sam styl. Poszczególne gatunki filmowe zostały potraktowane postmodernistyczną brzytwą Pana T. Nie trzeba być fanem autorskiego stylu Tarantino, żeby szanować jego wkład w kinematografię. Nie trzeba lubić jednakowo każdego ze stworzonych przez niego obrazów, by doceniać przewrotną zabawę konwencjami. Zapraszamy do zapoznania się z subiektywnym rankingiem jego wszystkich dzieł. Zaczynamy od ostatniego miejsca, a kończymy na najbardziej epokowym obrazie.

11. Cztery pokoje

Film, w którym Tarantino wyreżyserował zaledwie segment. Jest to krótka opowiastka, a wręcz anegdotka z przewrotnym morałem. Film składa się z kilku pokojowych historii, stworzonych pod batutą różnych reżyserów. W powszechnej opinii część Quentina Tarantino jest najjaśniejszym punktem tego nierównego obrazu. Mimo to Czterech pokoi nie można traktować jako autonomiczne dzieło reżysera. Jest on tutaj jednym ze współautorów konceptu fabularnego.
fot. Miramax

10. Jackie Brown

Tarantino jakiś czas temu przyznał, że obraz Jackie Brown mógł być dużo lepszym filmem. Scenariusz jest bardzo zaawansowany i złożony, jednak w samym filmie zabrakło nieco dynamiki i tarantinowskiego pieprzu. Jackie Brown to hołd reżysera dla pewnej estetyki i nostalgiczne spojrzenie na Amerykę jego młodości. To jeden z bardziej osobistych filmów Tarantino. Co ciekawe, pod względem narracyjnym, da się tu odnaleźć punkty wspólne z Pewnego razu… w Hollywood. Całość jednak rozmyła się w dziesiątkach linijek niepotrzebnych dialogów i długich, niewnoszących nic do fabuły scen.
fot. Miramax

9. Django

Uwielbiany przez wielu Django to jeden z najbardziej tradycyjnych filmów Quentina Tarantino. Owszem, mamy tu wymyślne stroje i błyskotliwe dialogi, ale przewrotności jest tutaj jak na lekarstwo. W Django, Tarantino nie tyle rozprawia się z mitem kowbojskim, ile oddaje mu hołd. Umieszczenie na pierwszym planie czarnoskórego bohatera również nie jest jakimś fabularnym novum. Motyw zemsty za niesprawiedliwość społeczną to przecież nic nowego w kinie. Django jest oczywiście brutalny, efektowny i zaskakujący, ale konwencja została tutaj praktycznie w ogóle nienadkruszona.
fot. Miramax

8. Pewnego razu... w Hollywood

Laurka Quentina Tarantino dla bajkowego Hollywood. Według reżysera Fabryka Snów tamtych czasów była idyllicznym, kolorowym, rozśpiewanym i roztańczonym miejscem. Miejscem, którego symbol stanowiła doskonała i niewinna po każdym względem Sharon Tate. Świat zewnętrzny, pod postacią paskudnej armii Mansona, próbując zniszczyć sielankę pięknych i bogatych, natykał się na Ricka Daltona i jego zaporę ogniową. Film ogląda się naprawdę dobrze, ale czy jest w tym jakaś fabuła? Czy historia Ricka i Cliffa jest na tyle interesująca, żeby wywołać u nas niezapomniane emocje?
fot. materiały promocyjne

7. Grindhouse: Death Proof

Jeden z najbardziej niedocenionych obrazów Pana T., a jednak dostarczający wiele niezobowiązującej rozrywki. Można zaryzykować stwierdzenie, że to jeden z najbardziej tarantinowskich obrazów w dorobku tego artysty. Autor w ramach śmieszno-strasznego grindhouse’u skomponował szaloną symfonię ku czci kina klasy B. Obraz jest rewelacyjnie wyreżyserowany i ma kilka momentów, które na długo pozostają w pamięci. Wspaniały taniec Arlene, wypadek samochodowy rozśpiewanych dziewczyn czy finałowa masakra kaskadera Mike’a, to tylko niektóre z nich.
fot. Miramax
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj