9 września zachodnie media opublikowały pierwsze recenzje inteligentnych okularów zaprojektowanych przez inżynierów Facebooka oraz designerów odpowiedzialnych za rozwój marki Ray-Ban. Tym samym społecznościowy gigant wszedł w nową erę ekspansji rynku mobilnego. Stworzył podwaliny do uruchomienia przyszłych projektów z pogranicza rzeczywistości rozszerzonej, które w zamyśle korporacji zrewolucjonizują metody interakcji z otaczającym nas światem. Jednak z technologicznego punktu widzenia Ray-Ban Stories trudno nazwać innowacją. Powielają rozwiązania wprowadzone już przez takie firmy jak Snap czy Huawei, nie oferują niczego przełomowego, przetwarzają sprawdzone schematy i ubierają je w nowe szaty. Wydaje się, że to jednak wystarczy, aby napędzić tę małą rewolucję. Rewolucję, która niesie ze sobą spore zagrożenie dla nas, użytkowników, a Facebook prawdopodobnie doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Według oficjalnego przekazu Ray-Ban Stories powstały po to, aby ułatwić uwiecznianie najważniejszych chwil naszego życia. Okulary zintegrowano z niewielkim, acz wydajnym układem optycznym, który wykorzysta kamery umiejscowione w oprawkach do nagrywania krótkich 30-sekundowych filmów oraz wykonywania zdjęć. Wystarczy tylko nacisnąć guzik ukryty w zauszniku bądź wypowiedzieć komendę głosową, aby rozpocząć rejestrowanie obrazu. Za pośrednictwem aplikacji mobilnej Facebook View upublicznimy migawki z naszego życia szerokiej publiczności. Z podobnego rozwiązania już od 2016 roku mogli korzystać użytkownicy Spectacles, gogli stworzonych do współpracy z serwisem Snapchat. Facebook zaadaptował pomysł inżynierów Snapa i przełożył go na własny ekosystem. Już sama nazwa okularów sugeruje, że nagrania rejestrowane przez te Ray-Bany mają trafiać przede wszystkim na facebookowe Stories. System audio zintegrowany z zausznikami też nie jest żadnym novum. Tożsamą technologię zastosowano m.in. w okularach Huawei X Gentle Monster Eyewear II. Oba sprzęty mają jeszcze jedną wspólną cechę – zarówno gadżet od chińskiej, jak i koreańskiej korporacji powstał na drodze współpracy z cenionym producentem designerskich okularów. Facebook wybrał jednak dość nietypową metodę kooperacji– usunął się w cień i pozwolił, aby to Ray-Ban odegrał główną rolę w grze o klienta. Ten zmyślny ruch może zaowocować rynkowym sukcesem, co niekoniecznie powinno nas cieszyć. Spójrzmy prawdzie w oczy i przypomnijmy sobie, jak wiele wątpliwości narosło wokół okularów tego typu. Kiedy debiutowały Google Glass, zrobiło się wokół nich tak dużo szumu, że amerykańska korporacja musiała wycofać ten projekt z rynku konsumenckiego. Przed laty okulary od wyszukiwarkowego giganta wyposażone w system rejestracji obrazu wydawały się naruszać wszelkie standardy prywatności. A mówimy tu o sprzęcie, który już na pierwszy rzut oka zdradzał swój „inteligentny” charakter. Glass nie przypominały bowiem klasycznych okularów, oprawki pozbawione szkieł wyposażono w niewielki ekran do wyświetlania treści AR, przez co postronni ludzie od razu mogli zorientować się, że mają do czynienia z osobą, która może rejestrować to, co dzieje się wokół niej. Spectacles ze swoją krzykliwą formą już z daleka oznajmiały, że nie służą tylko do ochrony wzroku. Dwa masywne obiektywy wyraźnie odcinały się na tle kolorowych oprawek. O Ray-Ban Stories nie możemy powiedzieć tego samego. Projektanci Stories sięgnęli po klasyczne modele Ray-Banów. Postronni użytkownicy prawdopodobnie nie zorientują się, że użytkownik tych okularów może jednym prostym gestem włączyć nagrywanie. Obiektywy umiejscowiono dokładnie w tym miejscu, w którym nieinteligentne Ray-Bany mają srebrne zdobienia, a kolory oprawek dobrano w taki sposób, aby aparat nie wybijał się na ich tle. Tylko mała biała dioda świecąca się podczas rejestracji obrazu może zdradzić prawdziwy charakter sprzętu.
Źródło: Evan Blass/ Twitter
+5 więcej
Z jednej strony taki zabieg designerski wart jest wszelkich pochwał, w końcu projektantom udało się świetnie wtopić zminiaturyzowaną technologię w gadżet codziennego użytku. Z drugiej zaś strony korzystanie z Ray-Ban Stories budzi o wiele większe wątpliwości moralne niż tak głośno krytykowane Google Glass. Zwłaszcza że prawdziwy potentat stojący za tym sprzętem usunął się w cień. Logo Facebooka na próżno szukać zarówno na okularach, jak i samym etui. Znajdziemy je wyłącznie na pudełku, w którym dostarczono gadżet. W świadomości postronnego odbiorcy ma utrwalić się myśl, że to sprzęt marki Ray-Ban i Facebook nie ma z nim nic wspólnego. Choć to ludzie Zuckerberga odpowiadają za najważniejsze funkcje w Stories, nie zależy im na tym, aby wszyscy o tym wiedzieli. Ukrycie technologicznego mocodawcy jest Facebookowi na rękę. Korporacja nie jest utożsamiana z podmiotem wysoko ceniącym prywatność swoich klientów. Wręcz przeciwnie, do Facebooka przylgnęła łatka inwigilatora, który jest nawet bardziej łasy na nasze poufne dane niż głośno krytykowany Google. Afera Cambridge Analytica odcisnęła piętno na wizerunku firmy, a kolejne lata internetowej działalności tylko udowodniły, że zespół Zuckerberga chce dowiedzieć się o nas jak najwięcej, za wszelką cenę. Po wykupieniu Oculusa ściśle powiązano ekosystem VR z Facebookiem, uzależniając funkcjonowanie gogli od posiadania konta na tej platformie. Raz na jakiś czas przez sieć przetaczają się plotki o tym, że korporacja chciałaby przetwarzać informacje wymieniane za pośrednictwem (teoretycznie bezpiecznego) komunikatora WhatsApp, zaś ostatnio świat obiegła wieść o pracach nad algorytmami, które pozwalałyby analizować zaszyfrowane dane.
Źródło: Facebook
Firma z taką reputacją nie powinna chwalić się wszystkim wkoło, że to ona stoi za Stories. Gdyby logo Facebooka zawitało na inteligentnych Ray-Banach, mogłoby to negatywnie odbić się zarówno na sprzedaży, jak i społecznym odbiorze gadżetu. To Ray-Ban ma być firmą kojarzoną ze Stories. Dzięki temu w świat może nawet pójść wieść, że nie musimy wykorzystywać zdjęć i filmów zrobionych przez te okulary na Facebooku, jeśli nie jest nam po drodze z zuckerbergową wersją inernetu. Wszak nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyeksportować dane z Facebook View do zewnętrznych aplikacji, całkowicie pomijając ten społecznościowy ekosystem. Problem tkwi jednak w tym, że Facebook nadal będzie miał dostęp do naszych danych. Owszem, w wypowiedziach dla serwisów The Verge i Engadget przedstawiciele korporacji zarzekają się, że według prawników sposób funkcjonowania aplikacji do obsługi Stories nie budzi żadnych wątpliwości i nie łamie żadnych praw. Facebook View nie będzie wyświetlać żadnych reklam, a Facebook zobowiązał się, ze nie wykorzysta naszych zdjęć oraz filmów w celach reklamowych. Ale w aplikacji znajdziemy za to taki wpis dotyczący przetwarzania danych użytkownika:
Wykorzystujemy te dane do ulepszenia i spersonalizowania doświadczeń facebookowych produktów.
Użytkownik może wyłączyć udostępnianie danych analitycznych, ale musi zrobić to świadomie. Domyślnie ta opcja jest aktywowana, a korporacja nie tłumaczy, co dokładnie stoi za tajemniczym stwierdzeniem o „personalizowaniu doświadczeń”. Dodajmy do tego nieustanną pracę mikrofonu, który cały czas nasłuchuje, czy nie wypowiemy magicznej komendy głosowej „Hey Facebook”, a otrzymamy niezwykle osobiste urządzenie o wysokim potencjale inwigilacyjnym. Nie jest to sprzęt skierowany do entuzjastów nowych technologii jak np. Spectacles, a gadżet skrojony dla mas. W tym m.in. tych klientów Ray-Bana, którzy na co dzień korzystają z okularów korekcyjnych i chcieliby wzbogacić je o odrobinę nowoczesnej technologii. Czas pokaże, czy ta zakamuflowana współpraca zakończy się rynkowym sukcesem. Po cichu liczę na to, że Stories okażą się wyłącznie modną sezonową nowinką i szybko o nich zapomnimy. Facebook już i tak zbyt dużo o nas wie, a podejście korporacji do poszanowania prywatności użytkownika pozostawia zbyt wiele do życzenia, aby uwierzyć ludziom Zuckerberga na słowo, że korzystanie ze Stories będzie w pełni bezpieczne.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj