Trzy Oscary na dziesięć nominacji – tak film Rocky rozbił bank w 1977 roku. Obraz opowiadający o włoskim bokserze został wówczas wybrany najlepszą produkcją, dzięki czemu Sylvester Stallone dotarł na sam hollywoodzki szczyt. Aktor i reżyser trafił do filmowego nieba, a jeszcze nie tak dawno walczył o przetrwanie na trudnym aktorskim rynku. Artysta stworzył scenariusz do Rocky’ego w trzy dni, ale bardzo długo borykał się z jego sprzedażą. Nie potrafił znaleźć właściwych ludzi, którzy zainwestują w projekt. Gdy w końcu tacy się pojawili, postawili Stallone’owi warunek nie do przyjęcia. Projekt zostanie sfinansowany, jeśli w głównego bohatera wcieli się ktoś inny. Jedna z wytwórni chciała kupić scenariusz za 400 tysięcy dolarów i obsadzić w głównej roli Ryana O’Neala, Burta Reynoldsa lub Jamesa Caana. Stallone nie mógł przystać na taką propozycję. Wynikiem tego, rozmowy skończyły się fiaskiem i dla późniejszego Rambo zaczęły się wyjątkowo chude lata, które zaprocentowały rolą w filmie erotycznym. Stallone po czasie tłumaczył się z tego epizodu w ten sposób:
Mogłem tam zagrać albo iść kraść. Wolałem wybrać pierwszą opcję.
Po dłuższym okresie posuchy udało się jednak znaleźć odpowiednie finansowanie. Autorski projekt młodego wówczas artysty okazał się strzałem w dziesiątkę. Scenariusz do filmu Stallone napisał w 3 dni, a sprzedał go za 50 tysięcy dolarów i 10 procent zysków. Nie były to wielkie pieniądze, ale jak się później okazało, wystarczyło, żeby aktor stał się niewyobrażalnie bogaty. Film zarobił w sumie 150 milionów dolarów i okazał się artystycznym sukcesem. Sylvester Stallone osiągnął więc zwycięstwo na każdym polu, choć przecież opowieść o Rockym do najbardziej finezyjnych nie należy. Mimo że pseudonim Rocky pochodzi od słynnego Rocky'ego Marciano, to do napisania scenariusza zainspirowała Stallone’a walka Muhammada Aliego z nieznanym bokserem Chuckiem Wepnerem. Artysta opowiedział własną wersję tej historii. Spełniony amerykański sen i bohater, który wbrew przeciwnościom losu brnie do przodu. W latach siedemdziesiątych ten romantyczny obraz był na wagę złota. Ówczesna Ameryka miotana problemami natury politycznej i etycznej potrzebowała nowego amerykańskiego bohatera. Rocky był przecież nikim innym jak Kopciuszkiem, który osiągnął to, co sobie wymarzył. Dodając do tego wątek romantyczny, który nie powiela schematów, dostajemy produkt idealnie skrojony pod masową widownię. Rocky zyskał ponadczasowy charakter właśnie dlatego, że stał się mitem, który był później wielokrotnie przetwarzany i konwertowany. Historię powtarzano nie tylko w kolejnych częściach, ale też w wielu innych popkulturowych dziełach.
fot. materiały promocyjne
Przykładowo, mit Rocky’ego zyskał bardzo dużą popularność w amerykańskim wrestlingu (ówczesne WWF). Dziedzina rozrywki, polegająca na odgrywaniu konkretnych scenariuszy na ringu (najczęściej na zasadzie walki dobra ze złem) bardzo chętnie przyjęła pod swoje skrzydła opowieść o dobrym chłopcu, który dzięki sile i determinacji pokonuje kolejne czarne charaktery. Historia Rocky’ego tak dobrze korespondowała z wrestlingiem, że nic dziwnego, iż w kolejnych częściach filmu Stallone’a pojawiali się zapaśnicy. Hulk Hogan wystąpił w filmie Rocky 3 bez konsultacji ze swoją federacją. Za tę samowolkę został zwolniony, choć po roku powrócił na zapaśniczy ring. W Rockym 3 pojawił się również, znany z Drużyny A Mr. T. Aktor i zapaśnik również miał problemy ze względu na swój występ. Artysta zaprosił na premierę filmu matkę (Mr.T wychowywał się bez ojca, a miał jedenaścioro rodzeństwa). Starsza pani była zszokowana sceną, podczas której portretowany przez jej syna Clubber Lang proponuje seks kobiecie Rocky’ego, Adrianie. Nie tak wychowywałam swoje dzieci, mówiła później oburzona pani Tureaud. Rolę wielkiej miłości głównego bohatera zagrała Talia Shire. Aktorka znana między innymi z Ojca chrzestnego nigdy nie była wielką gwiazdą, jednak idealnie sportretowała nieśmiałą i niepewną siebie dziewczynę. Artystka zdobyła nominację do Oscara za swój występ, jednak nie była pierwszą kandydatką do roli Adrian. Bohaterkę mogły zagrać między innymi Susan Sarandon (która podobno okazała się zbyt sexy), Cher oraz Bette Midler. Castingowych ciekawostek jest dużo więcej. Do roli Apollo Creeda przesłuchiwano Rogera E. Mosley’a, a Harvey Keitelbył faworytem Sylvestra Stallone’a do odegrania Pauliego. Stallone zdobył nominację do Oscara za swoją rolę. Później przez długi czas nie był ulubieńcem akademików, którzy widzieli w nim raczej bohatera niezobowiązującego kina akcji, niż aktora dramatycznego. Artysta udowodnił swoją wartość w 2016 roku, kiedy to ponownie wcielił się w Rocky’ego w filmie Creed: Narodziny legendy. Zdobył nominację za rolę drugoplanową, choć Oscara wciąż się nie doczekał.
Źródło: materiały prasowe
Stallone nigdy nie imponował wielkim talentem aktorskim, jednak jego poświęcenie dla roli zawsze było ogromne. Kręcąc sceny bokserskie do Rocky’ego 4, omal nie zginął. Aktorowi zawsze zależało, żeby walki na ringu były jak najbardziej realistyczne. W czwartej części opowieści o Włoskim ogierze, w przeciwnika Rocky’ego wcielał się Dolph Lundgren. Panowie umówili się, że nie będą markować ciosów. Ta strategia mogła skończyć się tragicznie. W trakcie jednej ze scen szwedzki olbrzym uderzył Stallone’a tak mocno w klatkę piersiową, że doszło do obrzęku serca. Aktor musiał spędzić 8 dni na oddziale intensywnej terapii z ciśnieniem krwi powyżej 200 i z problemami z oddychaniem. Również słynne sceny przedstawiające katorżnicze treningi wymagały od Stallone wielkiej sprawności i odporności. W drugiej części Rocky’ego, nasz bohater biegnie przez Filadelfię, mijając ważne dla tego miasta punkty. Ktoś ustalił, że w rzeczywistości taka trasa liczy 48 kilometrów. Bokser być może pokonałby tę odległość, ale co z biegnącymi za nim dziećmi? O wiekopomnym charakterze Rocky’ego niech świadczy fakt, że po premierze filmu zarówno Charlie Chaplin, jak i Elvis Presley zwrócili się do Sylvestra Stallone z gratulacjami i zaproszeniem na wspólny seans. Już wówczas wielcy współczesnej sztuki mieli świadomość, że oto powstał kolejny amerykański mit. Nic dziwnego więc, że jest on powielany i adaptowany na wiele możliwych sposobów. Dla Europejczyków jest to być może po prostu kolejny dobry film, jednak Amerykanie noszą obraz Stallone głęboko w sercach, dlatego że uwypukla wszystkie wartości, w które wierzą. Nawet jeśli są przerysowane, naiwne i kiczowate. Taka jest przecież Ameryka, prawda?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj