Jak wygląda praca nad seriami gier u największych developerów? Bez względu na to, jak mocno dany tytuł będzie eksploatowany, po pewnym czasie ktoś dojdzie do wniosku, że daną serię trzeba zakończyć. To jednak ryzykowny ruch, bowiem w ten sposób producenci odbierają sobie stały, pewny, coroczny dochód - dlatego coraz częściej znane serie gier są odkrywane od nowa. Niedawno taką sytuację mieliśmy z serią „Tomb Raider”, która otrzymała nowe życie i radzi sobie wyśmienicie. Druga odsłona, „Rise of the Tomb Raider”, zadebiutuje w październiku. Jesienią odbędą się premiery dwóch innych gier, które również zostały „zresetowane”. Pierwsza to popularna marka „Need for Speed”, której najnowsza część nie ma żadnego podtytułu i zdaniem twórców zawiera najlepsze elementy wszystkich poprzednich. Od nowa tworzony jest też „Hitman”. Tutaj jednak twórcy ryzykują, stawiając na mikropłatności, i liczą, że gracze będą płacić dodatkowe pieniądze za kolejne zlecenia. Na rynku istnieje jednak wiele marek, które na przestrzeni ostatnich lat zostały nieco zapomniane. Wymagają one odkurzenia i stworzenia od podstaw, bo tylko w ten sposób są w stanie osiągnąć sukces. Są też takie serie, które - wydawane cyklicznie co roku lub co kilka lat - straciły już swój dawny blask i proszą się o kreatywny restart. O nich również wspominamy poniżej.

„Medal of Honor”

Marka „Medal of Honor” na przestrzeni ostatnich lat reaktywowana była dwukrotnie. Najpierw w 2010 roku (bez podtytułu), a następnie w 2013 roku za sprawą „Medal of Honor: Warfighter”. Obie produkcje tworzone przez Electronic Arts okazały się sporym rozczarowaniem - m.in. dlatego, że rozgrywały się w czasach współczesnych. A przecież „Medal of Honor” wywodzi się z nieco innego okresu. Wszyscy doskonale pamiętamy kultowe „Medal of Honor: Allied Assault”, wydane w 2002 roku. Czas najwyższy odkurzyć markę i przywrócić jej dawny blask, który jednak błyszczeć może tylko w realiach II wojny światowej. Wyobrażacie sobie, jak na dzisiejszym sprzęcie może wyglądać lądowanie aliantów na Omaha Beach?

[video-browser playlist="729879" suggest=""]

„Dead Space”

Obecnie mało jest gier, które potrafiły tak straszyć jak pierwszy „Dead Space”. Wydana w 2008 roku pierwsza odsłona była wyjątkowa, a jej kontynuacja również mogła podobać się graczom lubiącym bać się przed ekranem. Niestety „trójka” (wydana w 2013 roku) mocno rozczarowała, a studio Visceral Games zajęło się pracą nad innym projektem. Electronic Arts wciąż posiada prawa do marki. Może czas najwyższy przekazać ją w ręce nowych ludzi, którzy nawiążą do znakomitej i niezwykle przerażającej pierwszej części?

[video-browser playlist="729881" suggest=""]

„God of War”

Sony i studio Santa Monica nieco pogubiło się w historii Kratosa, która powinna zakończyć się na trzeciej odsłonie, a następnie przejść fabularny restart i pod tym samym szyldem (lub nieco zmienionym) opowiedzieć o innym bohaterze. Tymczasem twórcy doją markę, wydając w pierwszej kolejności przeciętny prequel na PlayStation 3, a następnie odgrzewając znany kotlet pt. „God of War 3” na PlayStation 4. Nie tego oczekujemy po tej znakomitej marce. Sony cierpi na brak tytułów ekskluzywnych i aż się prosi, by stworzyć zupełnie nową grę z podobną mechaniką rozgrywki, ale w innym klimacie. Tylko trzeba chcieć…

[video-browser playlist="729882" suggest=""]

„Dirt”

Wyścigi samochodowe nie cieszą się w ostatnich latach dużą popularnością. Czasy takich znakomitych gier jak „Colin McRae Rally 2” czy „Rally Championship” minęły bezpowrotnie. Oficjalna gra z serii „WRC” rozczarowuje pod względem wykonania i mechaniki jazdy, a jej budżety są niewielkie. Cała nadzieja w Codemasters i marce "DIRT". Pierwsza część wydana została w 2007 roku, a obecnie ekipa pracuje nad tworem o nazwie „DIRT Rally” (podobno ma wyjść w grudniu). Bez wodotrysków i pięknej grafiki, przez co tytuł pojawi się tylko na PC. Pytanie tylko – dlaczego? Czy nie warto stworzyć podobnego tytułu również na konsole nowej generacji?

[video-browser playlist="729883" suggest=""]

„Assassin’s Creed”

Jedna z najpopularniejszych marek na świecie z roku na rok rozczarowuje coraz bardziej. Po znakomitej serii, w której wiodącymi postaciami byli (odpowiednio) Ezio i Desmond, Ubiosft tworzy kolejne odsłony po linii najmniejszego oporu. Teoretycznie „AC: Unity” wprowadziło do mechaniki gry kilka nowych rozwiązań, a sama produkcja stała się nieco bardziej przyjazna, okupione zostało to jednak rozczarowującą grafiką i ogromnymi problemami technicznymi. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że z „Assassin's Creed: Syndicate” będzie podobnie i nie zmieni tego nawet sceneria wiktoriańskiego Londynu. Seria „Assassin’s Creed” wymaga solidnego restartu - i to takiego z dwu-, trzyletnią przerwą wydawniczą, by developerzy mieli czas na stworzenie całej historii od nowa lub nawet kontynuowanie jej w oparciu o to, co powstało dotychczas. Niestety w tej chwili się na to nie zanosi i zdziwię się, jeśli kiedykolwiek Ubisoft podejmie decyzję o wstrzymaniu wydawania serii „AC” co roku.

[video-browser playlist="729884" suggest=""]

Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj