Komiksowa seria „Chew” to oryginalna historia kryminalna pełna rozbrajających bohaterów, niespodziewanych twistów fabularnych, czarnego humoru, makabreski, wartkiej akcji i elementów grozy. Jej twórcami są: niezwykle płodny scenarzysta, John Layman, i młody rysownik, Rob Guillory, o charakterystycznej, iście kreskówkowej manierze. Przyjrzyjmy się bliżej owemu gorącemu tytułowi ze stajni Image Comics i jego pomysłodawcom.

PISARZ OD ZADAŃ SPECJALNYCH

Źródło: Marvel Comics
Trudno uwierzyć, ale czterdziestopięcioletni Layman, który w branży komiksowej pracuje od niespełna piętnastu lat, ma na swoim koncie blisko czterysta zeszytów z diametralnie różnych serii i wydawnictw. Polscy czytelnicy znają go (oprócz pierwszego tomu cyklu „Chew”) wyłącznie z trzeciego zwartego woluminu odświeżonej serii „Detective Comics” z linii New DC 52, zatytułowanego „Imperium Pingwina”. Trzeba jednocześnie zauważyć, iż amerykański artysta ma na swoim koncie pracę nad takimi popularnymi tytułami, jak choćby: „Marvel Age: Fantastic Four”, „Gambit”, „Marvel Zombies vs. The Army of Darkness” czy „Xena Warrior Princess”. W każdej z tych serii można dostrzec motywy, z których słynie nieszablonowy twórca, a niektóre z prezentowanych przez niego zeszytów i rozwiązań fabularnych to istne perełki, potwierdzające jego kunszt pisarski. Dodajmy do tego jego trzyletni romans z branżą gier komputerowych w firmie Cryptic Studios, a otrzymamy prawdziwą mrówkę renesansu o olbrzymich możliwościach i bogatej wyobraźni. W stajni Marvel Comics Layman rozpoczął pracę w 2003 roku od czterdziestego siódmego numeru „X-Men Unlimited”. Przełomowym momentem w jego karierze okazały się wciągające scenariusze do odświeżonej serii „Gambit vol. 4” (dwa zbiorcze albumy: „House of Cards” oraz „Hath No Fury”). W złożonym z sześciu zwartych zeszytów „House od Cards” Remy Etienne LeBeau (bliżej znany jako Gambit – ważny filar superbohaterskiej grupy X-Men) powraca w rodzinne strony, czyli Nowego Orleanu. Niegdysiejszy złodziejaszek zostaje wynajęty przez ponętną Lili Penrose do kradzieży zagadkowej talii kart o magicznych właściwościach. Szybko daje się skusić ofercie złożonej przez piękną kobietę, a na jego drodze staje groźny mutant – gangsterski boss Orlean Cooper oraz „przyjaciel” po fachu, Fast Jack Jessup. Zaczyna się pasjonujący wyścig z czasem, w którym dużą rolę odegra czarna magia, szatańskie pomioty oraz szczypta humoru słownego. W epizodycznej roli pojawia się sam Wolverine oraz postacie wprost z „Biga Lebowskiego” braci Coen. Sama opowieść stanowi wyśmienitą mieszankę akcji, grozy, superbohaterskich motywów, wątków kryminalnych i rozbrajających czynów znanego protagonisty. W kolejnym tomie czwartej odsłony serii „Gambit” buńczuczny X-Men zmierzy się z dziwacznym mutantem i jego demoniczną ciotką, a także sprowadzonymi przez wiedźmę z martwych żywymi trupami. W walce wesprze go nowoorleański superbohater, Brother Voodoo – decydująca bitwa na bagniskach z rozwścieczonymi zombie to czysta pulpa w najlepszym tego słowa znaczeniu. W ostatnich zeszytach napisanych przez Laymana Gambit skonfrontuje się ze swą byłą żoną, Belladonny Boudreaux, rzeszą wściekłych mutantów i zawistną policjantką próbującą schwytać sławetnego złodziejaszka. Czytaj również: Klasyk polskiego SF, Adam Wiśniewski-Snerg, w BookRage Z zeszytów stworzonych dla wydawnictwa sygnowanego charyzmatyczną osobą Stana Lee warto wyróżnić wspomniany crossover „Marvel Zombies vs. The Army of Darkness”, bezpośrednio nawiązujący do dramatycznych wydarzeń rozgrywających się w cyklu rozpoczętym przez Roberta Kirkmana. W wyniku działań czarnej magii waleczny Ash zostaje przeniesiony do równoległej rzeczywistości, zamieszkałej przez uwielbianych herosów w trykotach. Próbuje ich ostrzec przed potężnym zagrożeniem, które niebawem zdziesiątkuje ludzką populację, jednocześnie otwarcie wyśmiewając spotykanych herosów. Zestawienie kultowego bohatera filmowej trylogii Sama Raimiego ze Spider-Manem i resztą kolorowych przebierańców wyszło nadspodziewanie udanie, a obserwowanie początków trupiej pandemii z kart „Marvel Zombies” stanowi nie lada gratkę dla wielbicieli owego gorącego tytułu. Współpracę z Marvel Comics pomysłodawca wielokrotnie nagradzanej serii „Chew” zakończył w 2011, a już rok później został zatrudniony w wielkiej konkurencji, czyli DC Comics. Layman objął pieczę nad wznowioną pod banderą New DC 52 serią z ogromnymi tradycjami – „Detective Comics”. Na stołku głównego scenarzysty zastąpił schematycznego Tony'ego S. Daniela, który nie sprostał postawionemu zadaniu. W albumie „Imperium Pingwina” Amerykanin zaprezentował nowego, makiawelicznego zbrodniarza, Pingwina Cesarskiego, który podstępem przejął mafijną organizację pierwotnego Pingwina. Mamy tutaj do czynienia ze zgrabną intrygą, ciekawymi wątkami pobocznymi (choćby ślepa miłość Clayface'a do zdradliwej Poison Ivy), solidną psychologizacją poszczególnych bohaterów (zwłaszcza Oswalda Cobblepota) oraz intensywnością starć Mrocznego Rycerza z rzeszą zaciekłych adwersarzy. Warto odnotować, iż wydarzenia rozgrywające się w rzeczonym tomie pokrywają się z akcją albumu „Śmierć rodziny” Scotta Snydera i Grega Capullo, co stanowi dodatkowy smaczek świetnie skrojonej warstwy fabularnej.
Źródło: DC Comics
Ostatnim z projektów realizowanych na zamówienie DC Comics przez Johna Laymana była gorąco przyjęta seria „Batman Eternal”, nad którą pracują największe nazwiska New DC – obok wspomnianego artysty również Scott Snyder oraz James Tynion IV. Cykl rozpoczyna się od istnego trzęsienia ziemi, którym jest widok płonącego Gotham i pozbawionego maski, poważnie rannego Batmana przywiązanego do zniszczonego policyjnego znaku z jego symbolem. W kolejnych zeszytach poznajemy okoliczności, które doprowadziły do tak drastycznego finału. W komiksie przewija się cała plejada szwarccharakterów, łącznie z nowymi złoczyńcami, powstałymi już w projekcie 52. Wyjątkowo płodni scenarzyści wykorzystują również postać znanego z serii „Długie Halloween” Tima Sale'a i Jepha Loeba ojca chrzestnego mafijnego światka, Carmine'a Falcone. Emocji dostarcza jego starcie z organizacją Pingwina, epizodyczne udziały innych złoczyńców, zwłaszcza żądnej zemsty Catwoman, oraz zaskakujące rozwiązania fabularne, m.in. umieszczenie Gordona w więzieniu. Layman wycofał się z owego prowadzonego po dzień dzisiejszy tytułu po dwudziestym zeszycie, skupiając się na pracy nad serią „Chew”. Z projektów realizowanych dla innych wydawnictw należy odnotować kilka istnych perełek w dorobku artystycznym twórcy „House of Cards”. Na słowa uznania zasługują mocno zakorzenione w konwencji dark fantasy i odwołujące się do mitologii greckiej przygody „Wojowniczej Księżniczki” Xeny („Contest of Pantheons”), albumy z serii "Thundercats", dodające nowe cegiełki do bogatego uniwersum antropomorficznych mieszkańców magicznej Thundery (rewelacyjne i przewrotne „Dogs of War”), oraz mroczną historię ze świata Czerwonej Sonji („Red Sonja: Claw”). Obecnie Layman porzucił pracę w innych wydawnictwach, aby w pełni skupić się na samodzielnym projekcie, czyli kulinarnym thrillerze „Chew”, realizowanym dla przeżywającego lata świetności Image Comics. Można śmiało powiedzieć, że wszystkie wcześniejsze dzieła stanowią niejako preludium do wspomnianej serii, skrzącej od ciągłych żartów oraz gagów słownych i sytuacyjnych.

RYSOWNIK Z PIEKŁA RODEM

Rob Guillory (rocznik 1982) nie może pochwalić się tak bogatym portfolio jak jego serdeczny kolega, John Layman. Przed ilustrowaniem momentami niedorzecznych i zwariowanych scenariuszy zeszytów „Chew” Guillory zajmował się stroną graficzną pojedynczych zeszytów innych serii. Z ważniejszych tytułów w jego dotychczasowej karierze najlepsze wrażenie sprawiają dopieszczone kadry z pierwszego numeru odrestaurowanych perypetii Samuraja Jacka, a także pojedyncze, raczej epizodyczne występy w cenionych cyklach „Teenage Mutant Ninja Turtles” oraz „Uncanny Avengers”. Młody artysta dopiero w „Chew” mógł rozwinąć skrzydła i zostać doceniony przez czytelników, choć trzeba zauważyć, iż jego styl nie wszystkich może przekonywać i interesować. Zobacz również: Statuetka z „World of Warcraft” za niebagatelną kwotę Guillory słynie przede wszystkim z lekkiej kreski, kojarzonej bardziej z kreskówkami z Cartoon Network niż z przesiąkniętego makabrą dzieła, jakim poniekąd jest cykl wymyślony przez Laymana. Okazuje się jednak, że właśnie mocno odrealniona stylistyka amerykańskiego rysownika idealnie pasuje do zabawnej treści komiksu. Rob z dużym pietyzmem oddaje charakter danych postaci, częstokroć ukazując je w krzywym zwierciadle. Najbardziej jest to widoczne w kreacji głównego bohatera, detektywa o niecodziennych umiejętnościach, cherlawego Tony'ego Chu. Chu to fantastyczne połączenie komicznych sylwetek formatu Bustera Keatona czy Charliego Chaplina z anemicznym osobnikiem o ciętym języku i niewybrednym poczuciu humoru. Pocieszny niezguła oraz jego ciągłe dylematy natury etycznej i moralnej zostały wzorcowo oddane, a wulkan emocji wyrażany przez jego – z pozoru tylko – łagodną twarz to prawdziwa maestria. Równie rewelacyjnie prezentuje się jego wątpliwy partner z Wydziału do Spraw Przestępstw Szczególnych, Mason Savoy. Mason to postawny agent o szemranej przeszłości, posturze niedźwiedzia grizzly, siwej brodzie, chodzący w eleganckich garniturach wyrafinowany dżentelmen. Jego usta ciągle są ukryte za sumiastym wąsem, co jednak nie jest żadnym problemem, gdyż każdy kolejny występ agenta zapewnia właściwą mieszankę humoru i grozy. Drugi plan wypełniony jest równie charyzmatycznymi osobami, brawurowo zilustrowanymi przez Guillory'ego. Niestety, rysownik nie ma smykałki do szkicowania kobiecych postaci, które w jego wykonaniu prezentują się dość niemrawo i nieautentyczne – nawet biorąc pod uwagę spore nagromadzenie nieprawdopodobieństw. Znaczącym tego przykładem jest ukochana Chu, dziennikarka Amelia Mintz, której niezgrabna sylwetka jest niezbyt apetyczna i przekonywująca. Rysownik nadrabia ten wyraźny mankament bogatym drugim planem, dopracowanymi całostronicowymi kadrami i właściwym zbilansowaniem obrzydliwości (liczne wymioty po przeczytaniu artykułów Amelii), przemocy, hektolitrów krwi i niepohamowanej brutalności (znaczące okaleczenie Chu z ostatnich stron pierwszego zwartego tomu serii). Dzięki temu można śmiało powiedzieć, że w przypadku Guillory'ego otrzymujemy rysownika z piekła rodem, nie bojącego się eksperymentować i używać ciekawych rozwiązań graficznych – czego znamienitym przykładem jest dwustronicowy kadr prezentujący degustującego kolejną potrawę Chu na tle małych ilustracji ukazujących zbrodnię złoczyńcy.

KULINARNE MAKABRY

Źródło: Mucha Comics
Jak podkreśliłem we wstępie do niniejszego artykułu, „Chew” stanowi udaną kombinację kilku różnych gatunków literackich i filmowych. Sam pomysł na fabułę, stanowiący oś całej historii, potwierdza precyzyjne przygotowanie i kreatywność Johna Laymana. Oto bowiem z zapartym tchem śledzimy poczynania niezbyt lotnego funkcjonariusza, Tony'ego Chu, którego niecodzienny talent sprowadza na niego nie lada kłopoty. Chu dysponuje rzadką, raczej niespotykaną umiejętnością – jest jednym z trzech żyjących obecnie na świecie cybopatów. Oznacza to, że zjadając konkretną potrawę, momentalnie poznaje jej całą historię. O ile w przypadku jabłek dowiaduje się o pestycydach, których użyto do ich opryskania, to już zjadając hamburgera, przeżywa bestialską śmierć krowy. Okropne i przykre doznania powodują, iż protagonista opowieści jest ciągle głodny, jego postura jest wątpliwa, a jedyną potrawą, jaką może jeść bez doświadczania jej genezy, są buraki. Akcję szalonej historii Layman umieścił w alternatywnej rzeczywistości, w której ludzkość została mocno przetrzebiona przez epidemię ptasiej grypy. Handel i spożywanie drobiu zostały zakazane, co otworzyło wrota dla mafii zajmującej się dystrybucją nielegalnego pożywienia. Po stracie partnera Tony zostaje zwerbowany przez Masona do specjalnej jednostki zajmującej się różnymi niewyjaśnionymi sprawami. Kolejne misje będą wymagać od cynicznego bohatera sporej odwagi, poświęcenia i kosztowania nieapetycznych potraw, choćby ciała zmarłego psa czy gnijącego palca. Liczba niesmacznych kadrów w niniejszym cyklu jest dość znaczna. Szaleństwo scenarzysty można dostrzec również w innych wątkach przewijających się w komiksie – kapitalny epizod obrazowo piszącej o jedzeniu Amelii to wirtuozeria i kwintesencja złego smaku. Praktycznie każdy epizod wypełniony jest mnóstwem zaskakujących motywów, a poziom absurdalności rośnie lawinowo. Doskonale wypadają także soczyste dialogi, przemyślenia Chu oraz nieobliczalne wstępy i zakończenia każdego zeszytu. Czytaj również: Deadpool umrze w kwietniu „Chew” wywraca do góry nogami motywy charakterystyczne dla kina noir (zmęczony życiem stróż prawa i zabójcza femme fatale), literatury grozy (w późniejszych tomach pojawią się wampiry) czy kryminalnych śledztw spod znaku seriali "CSI". Cykl Laymana i Guillory'ego to kulinarna makabra w idealnie dobranej warstwie graficznej, z żywą kolorystyką i dużym nagromadzeniem krwistych twistów. Lekka lektura na długie wieczory, zapewniająca masę frajdy i wyszukanego humoru, którą możemy się zachwycać w polskim tłumaczeniu dzięki niezastąpionemu wydawnictwu Mucha Comics. Z przekąsem - życzę smacznego.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj