Oswald Cobblepot, znany jako Pingwin, pragnie zdobyć uznanie i miłość mieszkańców swego miasta. Pozycja jednego z czołowych przestępców w Gotham przestaje mu wystarczać. Dlatego urządza zamach na życie Brucea Waynea, by osobiście uratować mu życie. Chce zyskać sławę bohatera. Wszystko idzie zgodnie z zamierzeniami, do czasu kiedy Joker wraca do miasta. To jednak nie koniec kłopotów Cobblepota. Na scenie pojawia się nowa postać. Przejmuje interesy Pingwina i każe tytułować się Pingwinem Cesarskim! W albumie również rozgrywka Batmana z Poison Ivy oraz grupą szaleńców obsesyjnie naśladujących Jokera.
Premiera (Świat)
9 czerwca 2014Premiera (Polska)
9 czerwca 2014Polskie tłumaczenie
Tomasz SidorkiewiczLiczba stron
192Autor:
John Layman, Jason Fabok (1) więcejGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
Cykl "Detective Comics" to przede wszystkim liczne intrygi, których rozwiązywaniem za pomocą swoich pięści zajmuje się Batman. W Imperium Pingwina sprowadza się do tego, że w samej historii jest stosunkowo mało Bruce’a Wayne’a, zaś przeważa chłodne, ironiczne podejście Mrocznego Rycerza. Wayne rozpisany jest całkiem stereotypowo: jako snob i filantrop z tragiczną przeszłością, okresowo wymieniający ponadczasowe myśli ze swoim synem. Batman zaś w interpretacji twórców charakterem przywodzi na myśl postać z "Powrotu Mrocznego Rycerza", jawiąc się przy tym jako mityczny strażnik miasta, nad którym nigdy nie wschodzi słońce, zaś na ulicach kipi istny tygiel kryminalny. Nie jest to żadne novum, ponieważ postać Zamaskowanego Krzyżowca była już tak wiele razy filtrowana przez wyobraźnię najróżniejszych artystów, że trudno jest wymyślić coś nowego. Dlatego też o sile historii z udziałem Batmana stanowią jego wrogowie – od tego, jak dobrze są rozpisani i narysowani, zależy powodzenie całego komiksu.
Fabuła początkowo krąży wokół postaci Pingwina oraz jego organizacji, aby następnie skupić się na intrydze, w którą wydają się być (mniej lub bardziej świadomie) wplątani niemal wszyscy najważniejsi złoczyńcy Gotham. Namnożenie wątków fabularnych przypisanych do każdej występującej postaci – a trochę ich jest, ponieważ swój występ zaliczają m.in. Pingwin, Poison Ivy, Clayface, Zsasz oraz Joker – może spowodować u czytelnika poczucie zagubienia i dezorientacji. Zabieg fabularny opierający się na potrzebie przybliżenia czytelnikowi każdej z postaci rozgrzebuje fabułę, która na szczęście pod koniec składa się w logiczną i względnie przewidywalną całość.
[image-browser playlist="577214" suggest=""]
Historia naprzemiennie ilustrowana jest dwoma zupełnie innymi stylami: markerową i dość bezpośrednią kreską Jasona Faboka oraz nieco bardziej ostrą i surową, należącą do Andy’ego Clarke’a. Niestety, styl dwóch różnych rysowników nie przekłada się na bardziej nieregularne czy emocjonalne kadry. Większość jest nader statyczna, w formie prostokątów, które bardziej przywodzą na myśl komiksy ze Złotej Ery niż z epoki, w której komiks jest stawiany na równi z innymi mediami.
Sama historia w gruncie rzeczy nie wydaje się być przełomowa ani znacznie wpływająca na uniwersum, w którym funkcjonuje Mroczny Rycerz. A szkoda, bo przecież po to sięgamy po komiksy, aby przeżyć coś niezwykłego. Ewentualne pomruki dezaprobaty powinny złagodzić dodatkowe rysunki, szkice oraz projekty grafik, które są doskonałym uzupełnieniem lektury, podkreślającym fantastyczną pracę, jaką wykonują koloryści.