Arrowverse to bardzo dziwaczny twór współczesnej telewizji. Wszystko zaczęło się od Arrow w 2012 roku, który porwał fanów na całym świecie podejściem do opowiadania ciekawej historii o superbohaterze. Z czasem jednak ten serial popsuł się i ważniejsze od heroicznej walki ze złem były sześciokąty miłosne i odmiana Olicity przez wszystkie przypadki. Doszło do momentu, w którym Felicity Smoak, jedna z najbardziej lubianych postaci Arrowverse stała się jedną z najbardziej znienawidzonych (dzięki Marc Guggenheim!). Flash, Supergirl i Batwoman szły podobnym torem, a na tym tle jedynie Black Lightning oraz Legends of Tomorrow wybrały inny kierunek tworzenia struktury historii. Ten pierwszy bardziej skupia się na problemach społecznych, rasowych i rodzinnych (i to całkiem niegłupio pokazane, prawdopodobnie dlatego, że na początku serial nie był związany z Arrowverse), a ten drugi poszedł w świadomy absurd. Co więc jest nie tak z resztą? Analizując problem, musimy cofnąć się do samego początku, czyli przyjrzeć się stacji telewizyjnej, która w Stanach Zjednoczonych te seriale produkuje. Amerykańska telewizja The CW została stworzona w 2006 roku, a grupą docelową były wyłącznie kobiety w wieku 18-34. Taka więc była tworzona treść i to podejście jest cały czas obecne w DNA telewizji, pomimo tego, że przez lata zwiększono liczbę produkcji skierowanej również do młodych mężczyzn (grupa wiekowa taka sama). Według różnych źródeł obecnie grupa docelowa dzieli się pół na pół pomiędzy kobiety a mężczyzn, ale priorytetem dla producentów nadal są młode dziewczyny. Nastolatki mają wręcz obsesję na punkcie ich seriali. Osoby decyzyjne, opracowują strategię tworzenia treści, mają to na uwadze.
źródło: comicbookmovie.com
To determinuje określone decyzje w narracji, strukturze i tym, co tak naprawdę jest podstawą prezentowanych wątków. Począwszy od castingu, który nawet stawał się tematem okazjonalnych żartów w różnych serialach, ponieważ wydaje się, że podstawą wyboru nie jest talent czy umiejętności gry aktorskiej, ale wygląd. Każdy, kto ogląda ich seriale, wie, że tam zawsze są młode, urodziwe kobiety oraz przystojni mężczyźni. Z uwagi na target kobiecy większość facetów ma wpisany w charakter wstręt do noszenia koszulek, bo widownia oczekuje umięśnionych panów. Dlatego w Arrow Oliver Queen ciągle trenował na swojej "drabince" i robił różne rzeczy, niemające żadnego znaczenia dla fabuły, tylko po to, by mógł chwilę pobiegać półnago ku uciesze grupy docelowej, a w Batwoman nawet nerd i naukowiec musiał pokazać, że ma na brzuchu sześciopak. To rozwija się też o strukturę historii, w której muszą być dramaty związane z miłością, złamanym sercem i tym podobnymi rzeczami, które są fundamentem tych seriali. Osoby z The CW wychodzą z założenia, że ich widownia tego oczekuje, a wielu ekspertów mówi wprost: świadomie czerpią z oper mydlanych mieszających podejście do tworzenia historii miłosnych i komplikacji z różnymi gatunkami. To nie jest widzimisię szefów na szczeblu korporacyjnym - takie decyzje są zawsze podparte badaniami, które pokazują im, czego ich widzowie oczekują. Kłopot w tym, że patrzą tylko na rynek lokalny, a gdy ich hity idą na Netflixa, HBO GO i inne platformy na świecie, nie do każdego trafia dana konwencja. Podejście producentów rozszerza się również o to, które pokolenie jest ich odbiorcą. Wyszli z założenia, że są to głównie millenialsi, więc podjęto decyzję, aby tworzyć świat przedstawiony, odpowiadający światopoglądowi tej grupy. Stąd mamy coś, co potocznie jest nazywane polityczną poprawnością, ale tak do końca nią nie jest. Musimy zwrócić uwagę na fakt, że nie ma nic złego w tworzeniu uniwersalnych historii odpowiadających rzeczywistości, czyli wprowadzeniu różnych ras, płci czy orientacji seksualnych. To buduje wiarygodność historii, z którą różni widzowie mogą się utożsamiać. Problem polega na tym, że istnieje bardzo cieniutka granica pomiędzy uniwersalnością a skrajnością - Arrowverse poszedł zdecydowanie w tym drugim kierunku, ponieważ Supergirl, Batwoman i nawet Arrow i Flash w tym aspekcie prezentują tylko pozornie polityczną poprawność, a twórcy nie zdają sobie sprawy, że swoim podejściem wywołują więcej szkody niż pożytku. Kwestia przedstawiania płci (pierwsza transpłciowa superbohaterka w Supergirl) czy pokazanie pierwszej homoseksualnej superbohaterki w postaci Batwoman to sztandarowe dowody na to, że piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami. Trudno odmówić scenarzystom, że chcą dobrze, bo mają na celu pokazanie czegoś uniwersalnego. Kłopot w tym, że ich twory są szkodliwie osadzone w bardzo złych stereotypach, całkowicie niedojrzałe fabularnie i emocjonalnie, a często wręcz absurdalnie głupie. Nie potrafią rozpisać ważnych społecznie wątków w taki sposób, by były inteligentne, z odpowiednio rozłożonymi akcentami i aby trafiły do widzów o różnych poglądach. Zamiast czegoś, co trafi do serca, wolą walić widza łopatą po głowie i patrzeć, jak puchnie. Wątpię, by ktokolwiek miał problem z seksualnością, płcią, wątkami feministycznymi, społecznymi czy politycznymi, a nawet z romansami w stylu słabej telenoweli z Chile, gdyby to właśnie nie było na poziomie fanfika (fanowskiej opowieści) licealistek, którym buzują hormony, a które kochają matematykę i nie mają talentu do tworzenia historii. 
Źródło: The Cw
Czasem można było znaleźć komentarze, że widzowie w USA właśnie tego chcą. A nawet przy Arrow fani Olicity (Oliver plus Felicity jakby ktoś nie pamiętał...) wywierali presję na twórców, aby po pierwsze ten wątek w ogóle stał się priorytetem i był kontynuowany w nieskończoność. Nie wątpię, że wiele kobiet w USA bardzo to lubi, bo aktywność tego fandomu jest duża i to ona niestety (lub "stety", jak kto woli) trafia do producentów. Czasem więc można odnieść wrażenie, że Arrowverse nie tylko został popsuty przez politykę stacji The CW, ale przez błędnie rozumiany fanserwis. Producenci tak bardzo chcieli wyjść naprzeciw oczekiwaniom swojej grupy docelowej, że wyobcowali całą resztę swoimi decyzjami. Każdy, kto po kilku latach zrezygnował z Flasha, Arrow czy Supergirl, doskonale wie, o czym mówię. Te seriale nigdy nie były szczytem marzeń fanów komiksowych produkcji ani nie miały ambicji, by być czymś wybitnym, ale pierwsze sezony miały sens, fajnych bohaterów i równowagę w historii. Po kilku latach coś się zmieniło i wszystko poszło w totalną skrajność. Trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź, jaki jest tego powód.  Patrząc jednak na opinie o Batwoman, Supergirl i innych trudno nie zgodzić się ze zdaniem o produkcjach The CW, która krąży od wielu lat: to jest relacja miłość-nienawiść. Bardzo mocno osadzona w skrajnościach. Dużo widzów narzeka na fatalne budowanie historii w Batwoman, Flash i Supergirl, ale wciąż to oglądają, tak jakby każdy liczył gdzieś podświadomie, że być może coś się zmieni, poprawi. Ten odbiór często popada w duże skrajności, przez co nie mamy żadnego balansu - albo oglądasz i nienawidzisz, albo przymykasz oko i kochasz to, co dostajesz. Dla wielu jednak to zbyt dużo, by mogli kontynuować i coraz więcej osób rezygnuje, a wyniki oglądalności nie są wybitne. Wydaje się, że takie podejście twórców Arrowverse może doprowadzić koniec końców do tego, że wraz z dorastaniem fundamentalnej grupy docelowej, stacja straci swoją widownię.Uniwersalność jest dobra, ale popadanie w skrajności ostatecznie może zmęczyć najbardziej wytrwałego widza. Pozorna poprawność polityczna, zła strategia telewizji The CW czy popadanie w skrajności? Tak naprawdę to wszystko po trochu ma wpływ na to, jak wiele szkód poczyniono w tworzeniu seriali z Arrowverse. To, co powinno być przykładem na to, że można umiejętnie w komiksowym gatunku wprowadzać reprezentację płci, ras i orientacji seksualnej na ekranie, może być przyczyną problemów wielu osób. Nie przez ich indywidualne poglądy, ale przez scenariuszowe bagno, niedojrzałość prowadzenia wątków i absurdalną głupotę w ich kreowaniu, która odnosi odwrotny efekt od zamierzonego.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj