Na planie Wikingów dzieje się sporo. Katheryn Winnick, wcielająca się w serialu w żonę głównego bohatera, Lagerthę Lothbrock, jeszcze przed chwilą w małym obozie wikingów nad jeziorem kłóciła się podczas wojennej narady, a teraz (gdy trwają przygotowania do dużej sceny z mnóstwem statystów i koni) ma kilkanaście minut, by schronić się przed deszczem w małym namiocie i porozmawiać.
KAMIL ŚMIAŁKOWSKI: Co możesz nam opowiedzieć o swojej postaci?
KATHERYN WINNICK: To zależy, w którym miejscu serialu jesteście. Teraz kręcimy drugi sezon i Lagertha jest kimś zdecydowanie innym niż w pierwszym. Na początku była po prostu odważną i kochającą żoną, która w zależności od sytuacji zajmowała się dziećmi bądź brała tarczę oraz miecz i ruszała z Ragnarem na wyprawy.
Co wiedziałaś o Wikingach przed zdjęciami do tego serialu?
- Tyle co ze szkoły. Wspominają tam przecież o Wikingach, ale nie masz żadnej szansy zagłębić się w temat. I nawet jeśli chcesz czegoś więcej się dowiedzieć, to nie jest łatwo wyjść poza stereotypy: wielkie hełmy, brutalni barbarzyńcy, którzy gwałcą całe wioski. Dopiero teraz sięgnęłam po poważniejsze książki i dowiedziałam się, jak bardzo (jak na tamte czasy) rozwinięta była ich kultura, czy jak mądrą i przemyślaną mieli strategię walki. Mnóstwo się nauczyłam i wciąż uczę się dalej.
Czy ten serial jest tym, czego się spodziewałaś?
- Nie do końca. Przyznam, iż początkowo nie podejrzewałam, że tak mocno będziemy opierać się na realiach tamtych czasów. To jednak rzadkie w produkcjach fabularnych. Tymczasem Michael Hirst, twórca Wikingów, bardzo dba o maksimum autentyczności. Oni naprawdę w taki sposób pływali, na takich statkach, dokładnie takie mieli tarcze. Ale przy tym Michael nie zapomina o postaciach. To wciąż opowieść o rodzinie, problemach z mężem, żoną, rodzeństwem. To świetna historia.
Ten serial trochę "uczłowiecza" w naszych oczach Wikingów. Pokazuje ich codzienność, życie rodzinne. Ale równocześnie to przecież wciąż mordercy i gwałciciele.
- No tak. To bardzo ciekawe, jak zmienia się nasza recepcja, gdy pokażemy rodzinę, prawda? A to byli ludzie bardzo rodzinni. Choć także wojowniczy. Taka jest chyba ludzka natura. U Wikingów dużą rolę odgrywała również religia. To ona pozwalała im, czy wręcz nakazywała takie zachowanie w stosunku do innych ludów.
Twoja Lagertha to bardzo mocna, wyrazista postać. To miało wpływ przy wyborze roli?
- Tak, to właśnie spodobało mi się już podczas pierwszego czytania scenariusza. Kobiety u Wikingów mają bardzo silną pozycję. Mogą walczyć, mogą same wystąpić o rozwód, mogą rządzić plemieniem. To ciekawe. I to bardzo interesujące wyzwanie. Jestem partnerką, a nie odpoczynkiem wojownika.
Czyli podoba ci się, że bierzesz udział w walkach?
- Bardzo. Mam spore doświadczenie. Zanim zaczęłam grać w filmach, pracowałam jako trenerka sztuk walki. Mam czarne pasy w taekwondo i karate. Oczywiście Wikingowie to zupełnie inne walki. Tu nie mogę nikogo kopnąć z półobrotu; trzeba trzymać tarczę, miecz i przeć do przodu. To nowe wyzwanie. Musiałam się nauczyć nowych rzeczy, ale szybko przyswajam nowe style.
Jakieś inne nowe wyzwania?
- To zdecydowanie inna produkcja niż zwykle. Tu nie przejmujesz się doskonałą fryzurą, makijażem, brudem. Jak pada, to pada – po prostu jestem mokra. I kręcimy dalej.
Twoje ulubione wspomnienie z kręcenia sezonu pierwszego?
- Trochę żałuję, że tak mało pływałam drakkarami w tamtym sezonie. A co wspominam najlepiej? Chyba walki. Było naprawdę nieźle.
[image-browser playlist="586738" suggest=""]
Grywasz zarówno w serialach, jak i filmach kinowych. Co jest ciekawsze?
- To dobre pytanie. Wikingowie to mój pierwszy serial, w którym gram główną rolę. Ale wystąpiłam już w kilku i mam wrażenie, że seriale są dziś tworzone z większym fabularnym rozmachem; są bardziej epickie, mniej schematyczne, wszyscy przy nich bardziej się starają. To tu masz czas na zbudowanie postaci, jej rozwój, prezentację. W filmie opowiadasz po prostu jedną historię odtąd dotąd. I już. Tymczasem tu nie wiemy, co dalej stanie się z naszymi postaciami. To ciekawe.
W wypadku tego serialu dodatkowym atutem jest to, że pracujemy z jednym scenarzystą. Zwykle jest ich kilku i rzecz może się rozłazić, tymczasem Wikingowie to autorskie dzieło Michaela Hirsta, a to twórca, któremu można i warto ufać.
Bierze on pod uwagę wasze pomysły?
- Michael jest bardzo otwarty. Wczoraj kręciliśmy scenę, którą zmieniał trzy razy w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Kiedy wreszcie wyszliśmy na plan, przeczytałam najświeższą wersję i mówię "Nie, Lagertha by tak nie zrobiła. Nie milczałaby w takiej sytuacji. Na pewno coś by powiedziała". Michael był pod telefonem. Pogadaliśmy. Przyznał mi rację i zmieniliśmy to. Czasem improwizujemy sobie na planie i wychodzi z tego coś ciekawego.
A jakie seriale telewizyjne sama lubisz oglądać?
- Właściwie to ja nie mam czasu na oglądanie. Dopiero niedawno wzięłam się za Breaking Bad i jestem przy ósmym odcinku pierwszego sezonu.
To jeszcze niewiele widziałaś.
- Tak słyszałam. I naprawdę jestem ciekawa, co będzie dalej.
Za wyprawę na plan do Irlandii dziękujemy serdecznie kanałowi History. Wikingów można oglądać w History w każdy poniedziałek o 22.00.