Miałem okazję pograć w The Elder Scrolls Online: Blackwood, czyli najnowszy dodatek do bardzo popularnego MMORPG. Czy na tle poprzednich jakoś się wyróżnia?
The Elder Scrolls Online: Blackwood, jak każdy nowy dodatek do popularnej gry, ma zupełnie nowy samouczek. Choć początkowo może wydać się on znajomy, bo zaczynamy w celi, to krok po kroku prezentuje się troszkę inaczej. Mamy więc podstawy przedstawione podczas wychodzenia z lochów w towarzystwie czarodziejki, która nas uwolniła. Dowiadujemy się, jak robić określone ruchy, jak walczyć i blokować oraz jak zdobywać skyshardy. W tym aspekcie nie jest to nic nowego czy zaskakującego - odpowiednie czynniki zostały odznaczone, a klimat jest budowany zgodnie z oczekiwaniami. Co prawda, bardziej w tym aspekcie trafił do mnie wizualny styl i klimat
The Elder Scrolls Online: Elsweyr z walką ze smokiem na końcu samouczka, to nie znaczy, że
Blackwood w tym aspekcie prezentuje niższą jakość. Lokacja tutorialu jest po prostu inna i bez większych fajerwerków - nawet gdy walczymy z minibossem, wykorzystując wiedzę o tym, jak to się robi, dzięki leczącej nas towarzyszce wszystko odbywa się płynnie i lekko. Tak naprawdę ta lokacja zyskuje dopiero na koniec, gdy stoimy w centrum z portalami, a każdy z nich prowadzi do różnych regionów świata, w których możemy zacząć naszą przygodę. To jest świetny ruch ze strony twórców, bo nowi gracze mogą wybrać znane już krainy, ale również mogą zacząć swoją przygodę od nowego
Blackwood. Takim sposobem gra daje możliwość wyboru i niczego nie ogranicza.
Samo
Blackwood ma dość specyficzny wizualny klimat, który w jakimś stopniu po tych kilku godzinach gry wydaje się miksem kultur, które znamy z innych krain. Nie jest to oczywiście nic złego - po prostu w odróżnieniu od takiego Elsweyr nie czuć świeżości i czegoś, czego jeszcze w tej grze w takiej formie nie widzieliśmy. Nie oznacza to oczywiście, że
Blackwood zostało zrobione po łebkach. Kraina wygląda świetnie, początkowa lokacja ma dobrą atmosferę i historię, a dalsze zwiedzanie pokazuje jej potencjał na godziny zabawy. Pod kątem wizualnym
ESO wygląda przepięknie i
Blackwood w niczym tutaj nie ustępuje. Oczywiście jak każda ma ona swój unikalny światowy event - w tym przypadku są to portale do Otchłani pojawiające się losowo w różnych miejscach krainy. W tym przypadku są one publicznym dungeonem. A tam mamy zmianę klimatu na mroczniejszy i bardziej groźny. Dzięki temu, że każdy gracz może tutaj wojować, możemy przebić się przez zastępy wrogów i przy okazji zdobyć niezłe nagrody. Jest to duży plus, bo w odróżnieniu od poprzedników, daje coś innego, niż jakiś event pojawiający się w określonym miejscu, w którym trzeba się zebrać i sprać wrogów. Wręcz w poprzednich przypadkach można odnieść wrażenie, że była to wariacja jednego schematu, a tutaj jednak jest inaczej.
Największą nowością
Blackwood nie jest nowa klasa, ale system towarzyszy. Jest to zdecydowanie najlepszy dodatek do gry, jakiego mogliby oczekiwać gracze grający w
ESO solowo i nie za bardzo wchodzący w interakcję ze społecznością. Dzięki temu razem z zaprzyjaźnionymi graczami możemy śmiało penetrować dungeony czy triale wraz z tymi dodatkowymi postaciami, które znoszą z nas ograniczenie zapraszania obcych ludzi do zabawy. Problem z grami MMO jest taki, że za dużo graczy traktuje tego typu zabawy jako śmiertelnie poważną sprawę. Jeśli więc jesteście casualowymi graczami
ESO, którzy na przykład uczą się być tankiem (wojownik zbierający ciosy i uwagę bossa, na przykład), inni szybko zaczynają złorzeczyć i czar dobrej zabawy po prostu pryska. Towarzysze mogą to zmienić i nie będą zmuszać ludzi do szukania innych czy łączenia się w dungeonowe drużyny. Aby towarzysza dostać, trzeba wykonać określony quest w
Blackwood i potem jedna z dwóch (na razie) dostępnych postaci pojawia się w kolekcji. Najpewniej z czasem dodadzą więcej różnego rodzaju bohaterów, których możemy zabrać na przygodę. Oczywiście według planu oni nie są bankami, bo mają sloty przeznaczone tylko na ich sprzęt i to, co wypada z potworów, a rzeczy dla towarzysza wypadają wówczas, gdy jest on aktywny i w drużynie z nami. Nie można ich również używać w PVP. Oczywiście obie postacie mają różne umiejętności, które możemy rozwijać zgodnie z naszą wizją. Ciekawy jest system relacji, na który wpływ mają nasze decyzje podjęte w czasie gry, więc może to iść w różne strony. Dzięki temu pojawia się też dostęp do nowych questów i tym samym nagród. Na obecną chwilę trudno narzekać, bo ten dodatek do gry jest potrzebny i wiele zmieni dla graczy lubiących solową rozgrywkę lub w mniejszych grupach. Wręcz dodałbym, że jest to jedna z ważniejszych opcji, które dodano do
ESO w ostatnich latach. Zachęci casualowych graczy do zabawy, bo nadal
ESO to świetna gra na solowe przygody z okazjonalnymi zabawami w multiplayer, bo taka równowaga pomiędzy obydwoma podejściami w dużym stopniu determinuje budowę świata, który jest żywy i pełny różnych herosów, a zarazem jego popularność przez to w ogóle nie słabnie.
Przez te godziny testów trudno poznać wszelkie fabularne szczegóły czy sprawdzić każdy quest. W tym aspekcie jednak twórcy nie rozczarowują, bo wszelkie detale lokacji są dopracowane i klimatyczne. Rodzaje questów są różnorodne i tylko okazjonalnie można poczuć oparcie na znanym schemacie z innych krain, a historia ma swoje zalety, potrafi angażować.
ESO zawsze było dla mnie grą, w której fabuła idzie ramię w ramię z klimatem i dobrą rozrywką, więc poznawanie historii, w której jesteśmy istotnym trybikiem, a czasem nasze decyzje zmieniają jej kierunek, to frajda, jakiej po
ESO zawsze będę oczekiwać. Twórcy zapowiadają jakieś 30 godzin zabawy w
Blackwood, Po spokojnym zwiedzaniu i poznawania krainy przez te testowe godziny, spokojnie to może nawet się wydłużyć, bo jaki jest sens w robieniu tego na szybko i w pośpiechu byle skończyć raz dwa? Podejście causualowego gracza, który nie ma czasu siedzieć bite 10 godzin na
ESO, dla mnie zawsze jest najlepsze w tej grze. Można poznawać różne detale, odkrywać fajne ciekawostki i sprawdzać, co historia ma do zaoferowania.
Potencjał
The Elder Scrolls Online: Blackwood jest oczywiście duży. Może Elsweyr bardziej do mnie trafiło niż
Greymoor, ale trudno twierdzić, że któryś był kiepskim skokiem na kasę. Każdy z nich rozwija tę grę w innych kierunkach i daje poczucie, że wciąż po latach jest tutaj czym się bawić, co odkrywać i jak rozwijać swoją postać. Dzięki
ESO wyróżnia się na tle innych MMO, bo nie sprawia wrażenie jedynie odgrzewania cały czas tego samego i to poczucie świeżości, różnorodności questowej i fabularnej, staje się mocną zaletą.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h