Oto 5 najlepszych filmów Tima Burtona
"Edward Scissorhands"
Burton w świecie baśni czuje się świetnie. Opowieść o Edwardzie, który próbuje się odnaleźć na amerykańskim przedmieściu, do dziś pozostaje moim ulubionym filmem tego reżysera. Wzruszająca opowieść o miłości i akceptacji to też pierwsza współpraca tandemu Burton-Depp, która zaowocowała kilkoma świetnymi filmami. Burton umiejętnie żongluje tu motywami zaczerpniętymi z baśni o Pięknej i Bestii czy "Fraknensteina" i robi to na tyle dobrze, że serwuje piękną opowieść z morałem. [video-browser playlist="743943" suggest=""]"Batman"
Chyba już tylko najstarsi górale pamiętają, ile było problemów z tym filmem. Fani komiksu pisali listy do studia, sprzeciwiając się obsadzeniu Michaela Keatona w roli zamaskowanego mściciela. Obawy okazały się niepotrzebne - powstał film smakowity wizualnie, ze świetnym Keatonem (niektórzy uważają, że jest on najlepszym odtwórcą roli Batmana) i nieco przerysowaną, ale wciąż świetną rolą Jacka Nicholsona. Nie należy również zapominać o świetnej ścieżce dźwiękowej Danny'ego Elfmana (kolejny ze stałych współpracowników Burtona). [video-browser playlist="743945" suggest=""]"Ed Wood"
Edward Wood został swego czasu okrzyknięty najgorszym reżyserem wszech czasów (chyba trochę na wyrost, biorąc pod uwagę, co wyprawia Uwe Boll). Mimo że nie posiadał krztyny talentu, jednego na pewno nie można mu odmówić: pasji do kina i szczerych chęci. Chociaż historia i bohater są do szpiku burtonowscy (niezrozumiany wyrzutek, który zmaga się ze swoją tożsamością), to film w swojej estetyce jest bardzo nietypowy dla Kalifornijczyka. Czarno-biały, używający skromnych środków wyrazu, z humorem i zrozumieniem przedstawia nie tylko próby wypuszczenia przez Wooda kolejnych filmów, ale też dokumentuje niezwykłą przyjaźń reżysera i Beli Lugosiego u schyłku jego kariery i życia. Jest to chyba jeden z najbardziej utytułowanych, a jednocześnie mniej popularnych filmów Burtona. [video-browser playlist="743949" suggest=""]"Sleepy Hollow"
To już hedonizm w czystej postaci. Nie tylko wizualnie Burton wykorzystuje wszystkie swoje ulubione motywy (znowu nawiązuje do słynnej sceny oblężenia młyna z "Frankensteina" Jamesa Whale'a), ale też zupełnie spuszcza ze smyczy Johnny'ego Deppa. Sam aktor powiedział w jednym z wywiadów, że był przekonany, iż wyrzucą go z planu. W filmie z dużym budżetem i dla poważnego studia grał głównego bohatera, jakby był wiecznie wystraszoną panienką z dobrego domu. Na szczęście Deppa nikt nie zwolnił, dzięki czemu dostaliśmy jedną z jego zabawniejszych ról, co może być dość zaskakujące, ponieważ teoretycznie "Sleepy Hollow" to dość krwawy horror... momentami z przymrużeniem oka. [video-browser playlist="743952" suggest=""]"Big Fish"
Od dzieciństwa uczono nas, że kłamstwo ma krótkie nogi i ogólnie nie popłaca. Edward Bloom żyje jakby na przekór tej zasadzie, opowiadając wszystkim niestworzone historie ze swego życia. Jego syn nie akceptuje postawy ojca, przez co nie potrafią się porozumieć. "Big Fish" to opowieść składająca się z dwóch światów - tego fantastycznego, pochodzącego z wyobraźni Blooma, oraz tego rzeczywistego, który nie jest już tak kolorowy i przyjemny. Chyba po raz pierwszy Burton z taką powagą opowiada o umieraniu oraz odkrywaniu miłości do rodziny na nowo. To nie tylko historia o synu marnotrawnym, ale też wspaniała galeria postaci, dzięki czemu mimo poważnego tematu można wyjść z seansu uśmiechniętym. [video-browser playlist="743974" suggest=""] Na przełomie wieków coś się z Burtonem stało. "Big Fish" to właściwie ostatni jego film aktorski, który można oglądać z przyjemnością i bez zbytniego zgrzytania zębami - cała reszta jest w najlepszym wypadku poprawna.Czytaj dalej...
Strony:
- 1 (current)
- 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj