DAWID MUSZYŃSKI: Wracamy do świata stworzonego na potrzeby serialu „Pakt”. Tym razem jednak scenariusz nie został przeniesiony na grunt Polski, tylko został u nas napisany od zera. Czułeś różnicę, gdy go czytałeś?  MARCIN DOROCIŃSKI: Muszę przyznać, że nie widziałem norweskiego pierwowzoru Paktu pt.: Mammon, zatem trudno mi mówić o różnicach w scenariuszu. Mogę jedynie powiedzieć, że pierwszy sezon był bardziej symboliczny i mistyczny oraz zbudowany dookoła intrygi związanej z obrazem, drugi sezon kieruje się w stronę political fiction. Moim zdaniem polski zespół scenarzystów z Maćkiem Kubickim na czele napisali fantastyczne scenariusze, trzymające w napięciu, wartkie i niezwykle aktualne.  To, co widzimy w Pakcie, niepokojąco rymuje się z tym, co widzimy na antenie kanałów informacyjnych. Jak to powiedział Woody Allen: „Życie nie naśladuje sztuki, naśladuje telewizję”. Czy po pierwszym sezonie zaszła w Piotrze jakaś widoczna zmiana?  Po wszystkich tragicznych wydarzeniach z pierwszego sezonu: śmierci brata i utracie ukochanej kobiety życie Piotra zdaje się wracać do normy. Widzimy Grodeckiego w nowej redakcji. Jego szefową jest Olga Rosińska, redaktor naczelna „Tygodnika”, grana przez Kinga Preis. Poznajemy też jego nową partnerkę – Annę Wagner (Magdalena Popławska), która jest burmistrzem Bytomia, osobą wysoko postawioną. Jest zakochany, ale niestety nie wszystko jest idealnie. Ich uczucie jest wystawione na próbę, Piotr dobrze wie, jak kończą się związki dziennikarzy z osobami publicznymi, zwłaszcza takimi, które mają aspiracje polityczne. Czyli może nieświadomie przymykać oko na jej wpadki.

No właśnie, a Piotr nie jest osobą, która chce być posądzana przez środowisko czy kogokolwiek o brak obiektywizmu. Kiedy dowiaduje się, że były minister Skalski składa jego ukochanej ofertę wejścia do pierwszej ligi politycznej, to wie, że dla ich związku oznacza to koniec.

Trudno wykazać się obiektywizmem, jeśli nie ma się po swojej stronie wydawcy. Na tym właśnie polega tytułowy Pakt. Piotr jako dziennikarz walczy o to, by ludzie mieli prawo poznać prawdę, a co z nią zrobią to już ich sprawa. Wydawca może mieć inne zdanie na ten temat i kierować się bardziej kwestiami biznesowymi, niż tym, by tworzyć wolne media. Dla niego to jest po prostu firma, na której musi zarabiać. To właśnie czyni tę opowieść tak interesującą. A jak tak wgłębiasz się w ten fikcyjny świat, to coś Cię w nim przeraża? To jak duży wpływ na życie wielu ludzi ma polityka. Jak zmienia ich charaktery. Ucieszyłeś się, gdy HBO ogłosiło, że chce kontynuować ten serial?

Bardzo, ponieważ warunki pracy, jakie są nam oferowane są fantastyczne. Liczby godzin, które możemy poświęcić na kręcenie poszczególnych odcinków nie da się porównać z innymi produkcjami, w jakich brałem udział. W ciągu tych 70-80 dni pracy nie widziałem ani razu jakiejkolwiek kłótni na planie, co zdarza się zwykle bardzo często. Kiedy wiele osobowości pracuje na tak małej przestrzeni, to zazwyczaj pomiędzy nimi iskrzy. Tu jest zawsze spokój.

fot. HBO
Podobno HBO rozpieszcza swoich aktorów tak bardzo, że później nie są oni w stanie odnaleźć się na innych planach zdjęciowych. To prawda? Łatwo jest się przyzwyczaić do dobrych rzeczy. Moim zdaniem podstawowe standardy pracy powinny być wszędzie i przez wszystkich producentów utrzymywane i szkoda, że tak się nie dzieje. Produkcja Paktu pod każdym względem jest wyjątkowa – jesteśmy otoczeni troskliwą opieką, i w trakcie zdjęć, i w trakcie promocji, która jest również bardzo intensywnym okresem. Spójrz dookoła, jak to wszystko jest wymyślone i opakowane. Teledysk Pablopavo, aplikacja na telefony czy fantastycznie zaprojektowane plakaty... Kiedyś marzyłem, by mieć taki plakat z jakimś wspaniałym aktorem amerykańskim, angielskim czy australijskim, a teraz mam w domu plakat ze swoją podobizną (śmiech). A da się te standardy porównać z tymi, jakie panują na Zachodzie?

Nie różnią się tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Pracowałem w różnych miejscach na świecie i wszędzie jest podobnie. Jeśli odnajdziesz się na jednym planie, to odnajdziesz się na każdym. Jeżdżąc po świecie zauważyłem, że ludzie w ekipach filmowych, na przykład w dziale charakteryzacji, mają nawet podobny styl ubioru. Jedyna różnica, z jaką się spotkałem, to wysokość budżetu.

Nie lubisz nudy. Bardzo często angażujesz się w projekty charytatywne jak choćby dla WWF. Skąd ta potrzeba zaangażowania społecznego? Chcę pomagać zwierzętom w schroniskach czy właśnie organizacji WWF, bo widzę, że moje działania przynoszą wymierne efekty. Bardzo często obserwuję wolontariuszy, którzy swój cenny czas poświęcają na pomoc innym. To mnie zawsze buduje  i motywuje do działania. Przez to, że moja twarz jest bardziej znana od ich twarzy, mogę i chcę zwrócić uwagę na pewne problemy. Pomóc przez to zwierzętom i ludziom, którym oni pomagają. To takie domino. Myślę, że mogę mówić w naszym wspólnym imieniu – wolontariuszy, organizatorów tych akcji i moim, że jestem bardzo dumny z naszej pracy. Przy okazji sprawia Ci to dużo frajdy, przynajmniej odniosłem takie wrażenie, obserwując Twoje spotkanie z wilkami w Bieszczadach. Twój entuzjazm udziela się innym.

Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Kurczę, trzeba pomagać rysiom, łosiom czy morświnom, jeśli tego potrzebują. Nie możemy myśleć, że jesteśmy jedynymi mieszkańcami tej planety. My ją dzielimy z wieloma istotami. To nie jest tak, że jedyną możliwością naszego przeżycia jest wymordowanie wszystkiego wokoło i wycięcie całej planety w pień.

fot. Piotr Książek
Skąd się bierze taka krótkowzroczność społeczeństwa?

Nie zastanawiałem się nad tym. Wolę skupić się na tym, co ja mogę zrobić, by temu przeciwdziałać. Jeśli mogę komuś pomóc, to chcę to zrobić. Oczywiście nie uda mi się pomóc wszystkim, którzy tego potrzebują. Sam nie zbawię całego świata. Staram się za to dbać jak najlepiej potrafię o mój dom, moją rodzinę i swoje zwierzęta, które przygarnąłem ze schroniska. Pamiętajmy o tym, że każda energia do nas wraca, więc lepiej, by była to ta dobra, niż taka, co kopie nas w tyłek.

Reżyser Fisher Stevens powiedział mi ostatnio, że poważny temat jest tylko wtedy dostrzeżony przez społeczeństwo, gdy mówi o nim znana twarz. To prawda?

Zawsze powtarzam, że aktorzy są przekaźnikami emocji opisanych w scenariuszu. Jeśli dobrze wykonujemy swoją pracę, to jesteśmy w stanie wpłynąć na widzów, przekazać im te emocje. Podobnie jest z pracą charytatywną. Jeśli mój udział w projekcie może odmienić na lepsze los jakiegoś zwierzęcia czy człowieka, chociaż jednego, to moja praca ma sens.

Czy oprócz Paktu będziemy mogli Cię w czymś jeszcze zobaczyć? W lutym swoją światową premierę będzie miała czarna komedia Dræberne fra Nibe w reżyserii Ole Bornedal, w którym występuję u boku Ulrich Thomsen i Nicolas Bro. Gram w niej rosyjskiego płatnego zabójcę. Praca nad tym  filmem była dla mnie wielką przygodą. Nie mogę się doczekać  premiery. Bardzo dużo pracuję teraz dubbingowo – w kinach jest już film Fantastyczne zwierzęta na podstawie książki J.K. Rowling, a wkrótce pojawią się dwie animacje, w których miałem zaszczyt podłożyć głos. W kinach króluje obecnie kolejna część Pitbulla i wszyscy zadają sobie pytanie, czemu porzuciłeś ten projekt?

Bo od nowych porządków wolę stare. Poza tym nie porzuciłem Pitbulla. Zostanie zawsze ze mną głęboko w sercu, bo jest jednym z ważniejszych dla mnie filmów, w których zagrałem. Ale tamta opowieść i tamten etap w moim życiu jest już definitywnie zamknięty.

To dlaczego nie chciałeś wystąpić w kolejnej części? Jeśli obejrzałeś Pitbull. Nowe porządki, to wiesz, że ten film nie ma nic wspólnego z poprzednią historią. Podczas czytania scenariusza doszedłem do wniosku, że nie powinienem tego robić z szacunku do nas wszystkich: do zmarłego Sławka Opali, widzów, policjantów i samego siebie. Moim zdaniem ten film powinien być inaczej zatytułowany, bo to nie jest Pitbull i używanie tego tytułu jest po prostu na wyrost, jest chwytem marketingowym i mam z tym problem. PitBull był filmem o czymś innym. Niestety, ten etap się skończył. Bardzo żałuję. Jednak na przykład Andrzej Grabowski został.

I ja to rozumiem i szanuję. Każdy jest wolny i może robić, co chce. Ja przeczytałem scenariusz Patryka i doszedłem do wniosku, że nie ma tam miejsca dla mnie i mojego bohatera.

     
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj