Szkolne tytuły, a zwłaszcza mangi shoujo są więc często zlepkiem tych samych schematów, jednak z różnymi bohaterami, choć i ci są często swoimi klonami, patrząc na ich osobowości. Wystarczy przejrzeć mangi konkretnego autora, aby zauważyć, jak często wykorzystuje on podobne zagrania czy postaci. A jakie romanse nie opierają się powtórkom z rozrywki? Na przykład Ao Haru Ride, Kaichou wa Maid-sama!, Kimi ni Todoke, Sukitte Ii na yo, LovelyComplex, czy Orange. Każdy z tych tytułów wyróżnia się od pozostałych kompletnie inną fabułą, ale elementy wspólne jak najbardziej są. Nie oznacza to jednak, że to tytuły słabe – takie LovelyComplex pomimo bycia romansidłem w każdym calu to naprawdę niezła komedia. Z kolei Orange, manga wydana w Polsce przez Waneko pomimo wszelkich zagrań typu szkolny festiwal dołącza jeszcze wątek science-fiction, a konkretnie podróże w czasie, choć nie w sensie dosłownym. Toradora! (także wydawane w Polsce) oraz Yahari Ore no Seishun Love Comedy wa Machigatteiru. dorzucają jeszcze niezwykle skomplikowane relacje pomiędzy bohaterami. Po drugiej stronie tęczy są za to takie tytuły jak także wydawana w Polsce manga Gwiazda spadająca za dnia, która przez 12 tomów obdarza czytelnika wątpliwościami głównej bohaterki okraszonej mnóstwem oklepanych wydarzeń. Kaichou wa Maid-sama!, a u nas Służąca Przewodnicząca (wydaje JPF) to także miejscami przesyt romansu w romansie, a przy okazji kopalnia znanych schematów. Wychodzi na to, że szkolne komedie romantyczne wypadają najsłabiej na tle innych gatunków, a to przecież nie taka wielka oczywistość. Warto jednak jeszcze wspomnieć zagranie typu bohater i jego harem czy bohaterkę-tsundere (czyli twardą na zewnątrz, ale w środku wrażliwą jak kwiatuszek), ale przejdźmy do poważniejszych historii. Przyda się w tym momencie wiedza wyciągnięta z wydawanej u nas mangi Bakuman #01 (i słusznie, rewelacyjny komiks), dzięki któremu możemy obserwować od kuchni proces powstawania mangi właśnie. Główni bohaterowie, Moritaka Mashiro oraz Akito Takagi są zaledwie uczniami, ale już marzy im się własny mangowy hit. Jednak droga ku utrzymaniu się na rynku jest bardzo wyboista i kręta. Obserwujemy, jak więc toczą się losy tej dwójki, przy okazji podpatrując, czego chcą japońscy czytelnicy. Cóż, przede wszystkim ciekawej historii, a to oczywiste. Pracujący dla czasopisma Weekly Shōnen Jump mangacy specjalizują się w historiach skierowanych do chłopców, czyli mamy do czynienia z gatunkiem shounen. Jak powinna wyglądać taka wzorowa manga? Najlepiej sprzedają się po prostu bitewniaki, czyli mangi wypełnione walkami. Główny bohater musi być bardzo oryginalny, ale nie za bardzo – pamiętajmy o schemacie od zera do bohatera – jednak z czasem staje się coraz silniejszy, a w zmaganiach z licznymi przeciwnikami oraz Głównym Złym pomagają mu wierni przyjaciele. Ważne jest też, żeby Główny Zły także był intrygujący. Taka historia ma się toczyć następnie przez kilkadziesiąt tomów, wciąż jakimś cudem ciesząc się zainteresowaniem czytelników. Komiksów tego typu jest sporo – One Piece, Naruto, Bleach, Fairy Tail, Hunter x Hunter, Dragon Ball, Gintama… To typowe tasiemce, czyli serie składające się często z setki odcinków anime i dziesiątek tomików mang – a jednak wciąż cieszą się powodzeniem. Schemat goni schemat, lecz wciąż podkręcane tempo, nowi bohaterowie, nowe umiejętności, no i mimo wszystko ciekawa fabuła sprawiają, iż te tytuły wciąż sprzedają się świetnie. Nawet, jeżeli większość opowiada o ratowaniu świata przez nastolatki. No właśnie – jak to jest z tym ratowaniem świata? Tak ja zawsze, czyli nic nowego. Ratowanie świata to co prawda nie domena tylko i wyłącznie japońskich produkcji, lecz Japończycy sporo na ten temat powiedzieli. No i zawsze jakaś młodzież musi się borykać z Aniołami (Neon Genesis Evangelion). Takich anime jest zatrzęsienie – Last Exile, Coppelion, Eureka Seven, Kuromukuro, Magic Knight Rayearth, Aldnoah, Zero, Owari no Seraph, God Eater… Część z tych tytułów jest godna polecenia, inne nieszczególnie. Czasem za to zamiast ratować świat, trzeba z niego uciec – o nie, znowu bohaterowie trafili do świata fantasy… Tak jak w Sword Art Online (niezłe, o ile wytrzyma się oglądanie bohatera idealnego, czyli Kirito), Log Horizon (świetne, dla miłośników mądrych okularników ze strategicznym zacięciem) czy Hai to Gensou no Grimgar (niebanalne, pomimo założenia). Konwencja anime z gatunku fantasy także nie opiera się schematom (uratujmy kogoś/dojdźmy gdzieś/ tak, uratujmy świat), ale istnieją perełki zaprzeczające konwenansom, jak Ixion Saga DT, parodia seriali fantasy, Outbreak Company, gdzie bohater w fantastycznym świecie pełnym smoków szerzy japońską kulturę wśród mieszkańców czy Jinrui wa Suitai Shimashita, anime, którego akcja dzieje się w post-apokaliptycznym świecie pełnym wróżek – uwaga, to chwilami czarna komedia, w dodatku z odcinkami nie po kolei. Wracając do nastolatków – to reprezentatywna grupa wiekowa w większości anime i mang. Historie o dorosłych dla dorosłych owszem, istnieją (gatunki josei oraz seinen), lecz skoro to młodzież głównie zajmuje się czytaniem komiksów i oglądaniem seriali animowanych, to cóż, do nich skierowane są głównie japońskie wytwory kultury popularnej. Na szczęście każdy znajdzie coś dla siebie, nie będąc skazanym tylko i wyłącznie na wypełnione różami i koronkami mangi dla dziewcząt. Schematyczni są też najczęściej sami bohaterowie. Mamy wspomniane już wcześniej tsundere, ale to tylko czubek góry lodowej. Pewnie każdy jest w stanie wymienić kilkanaście bohaterek, których zajęciem jest głównie spoglądanie na ratującego je herosa. Dodatkowo nieraz są też absolutnymi ofiarami losu (Sailor Moon i jej główna bohaterka się kłania), nie potrafiącymi w zasadzie nic, ale ważne, że są urocze. Z drugiej strony mamy pannice, potrafiące powalić każdego mężczyznę. Ewentualnie są takim usposobieniem dobroci i cnót wszelakich, że aż nierealistyczne (Asuna z SAO). Z kolei bohaterowie najczęściej dużo krzyczą (Eren z Attack on Titan), ponieważ wydaje im się, że to pomoże w zbawianiu świata, a moralizatorskie monologi i wywrzaskiwanie nazw ataków to norma. Z tego akurat świetnie nabija się film Astérix & Obélix: Mission Cléopâtre – jest taka jedna scena walki Numernabisa z Marnympopisem. Wygląd postaci to już osobna sprawa – jeżeli bohaterka ma długie i ciemne włosy, najpewniej jest niezwykle poważna. Krótkowłose dziewczęta są wesołe. Białe włosy u bohaterów? Cóż, chyba po prostu są. Kwestie wizualne to także wszelkiego rodzaju wstawki fanserwisowe do anime, które tego zupełnie nie potrzebują – scena z podwiewaną do góry spódniczką, chodzenie po domu nago, wpadający na siebie bohaterowie w bardzo niefortunnych pozycjach… Fanserwis to wielka przywara anime, jeżeli gatunek wprost nie mówi nam, że oglądamy przedstawiciela ecchi, gdzie przynajmniej mamy pewność, że te duże biusty będą. Twórcy mangi i anime przykładają nieraz wielką wagę do wielkości biustu u poszczególnych bohaterek, a to ten schemat, który był, jest i będzie po wsze czasy. Czasem przegięty do granic niemających już wiele wspólnego z prawami fizyki, trzeba dodać – to co zrobiono z Ryouką, bohaterką Occultic;Nine woła o pomstę do nieba. Żaden kręgosłup nie byłby w stanie wytrzymać… tego. Wytwory japońskiej kultury bardzo często częstują swoich odbiorców wtórnymi zagraniami, które sprawiają, że mało co jest już w stanie zaskoczyć. Choć można traktować to zjawisko jako zaletę – skoro poprzeczka jest postawiona bardzo wysoko, dobre anime czy ciekawą mangę docenia się jeszcze bardziej.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj