To już było, czyli schematy w mangach i anime
Zabieramy się za jakąś mangę czy anime, a tu co jakiś czas wewnętrzny głos krzyczy – ale to już było! Niestety, lecz po obejrzeniu setek seriali, czy przeczytaniu góry japońskich komiksów, nie sposób nie stwierdzić, że coś jest na rzeczy…
Zabieramy się za jakąś mangę czy anime, a tu co jakiś czas wewnętrzny głos krzyczy – ale to już było! Niestety, lecz po obejrzeniu setek seriali, czy przeczytaniu góry japońskich komiksów, nie sposób nie stwierdzić, że coś jest na rzeczy…
Tak to już niestety jest, że wymyślenie czegoś nowego i zarazem odkrywczego zakrawa o Mission: Impossible. Wszystko było – czy to nie podobna historia, wygląd postaci, miejsce akcji… Stworzenie ciekawej historii jest owszem, bardzo trudne, lecz jeszcze trudniejsze jest ominięcie szerokim łukiem tych wszystkich schematycznych i oklepanych wydarzeń czy elementów fabuły, które pojawiają się praktycznie w co drugim dziele kultury. Niestety manga i anime odkrywcze są nieszczególnie, a ostatnie lata są tego dowodem. Jak wiele serii w danym sezonie anime warto rozpocząć? Kilkadziesiąt tytułów to za dużo, trzeba więc zrobić mały przesiew. Zresztą to nie takie trudne – wystarczy machnąć ręką na kolejną szkolną komedię czy serię ecchi, której fabuła mieści się w naparstku. Z mangami jest oczywiście tak samo, a już królem, czy raczej królową schematów, są zdecydowanie komiksy z gatunku shoujo, czyli te skierowane do młodych dziewcząt. Jednak i innego rodzaju tytuły nie wystrzegają się powtórek. Ale po kolei.
Oto manga shoujo. Obowiązkowo główna bohaterka zaczyna kolejny etap nauki, dajmy na to w liceum. Oczywiście trafia na Niego – tego jedynego, ale niedostępnego chłopaka, otoczonego wianuszkiem uwielbienia ze strony pozostałych uczennic. Teraz mamy dwa przypadki – chłopak jest szkolnym playboyem i gwiazdą, ewentualnie jest skryty i tajemniczy. Oczywiście losy naszej bohaterki krzyżują się ze ścieżką Tego Jedynego… i tu się zaczyna. Mangi czy anime powiadające o szkolnych romansach to siła napędowa japońskiej kultury, a choć rekordy sprzedaży biją głównie… bitewniaki, to nie da się ukryć, że mang skierowanych do dziewcząt jest wręcz zatrzęsienie. Większość z nich jest naiwna do bólu, irytuje za sprawą koszmarnie niezdecydowanych na cokolwiek bohaterów, a schematy sypią się gęsto, zakopując pod spodem fabułę. Typowa manga shoujo musi absolutnie zawierać kilka wydarzeń z życia szkoły, bez których fabuła zdechłaby w agonii i konwulsjach. Na przykład szkolna wycieczka. Gdzie, jak nie w górach czy nad morzem nasza heroina nie zbliży się do lubego? Nie może także zabraknąć jakiegoś dramatycznego wydarzenia, dajmy na to skręconej kostki. Wiadomo, kto pomoże bohaterce. Czasem nastolatki bawią się w straszenie innych po nocy, ewentualnie gubią się w górach. Opcji jest wiele. Innym schematycznym i oklepanym do bólu zdarzeniem jest szkolny festiwal. Autorzy mang, light novel a także oryginalnych anime biorą chyba sobie za punkt honoru właśnie wplecenie w akcję danego dzieła szkolnego festiwalu. Dla polskiego ucznia to odrobinę wydarzenie egzotyczne, ale bardzo pociągające. Każdy, kto widział choć jedno anime ze szkolnym festiwalem stwierdzi, że nasze szkoły mogą się schować.
Trzeba jednak wrócić do głównej bohaterki, która po szkolnej wycieczce jest już w stanie permanentnego zakochania. Szkolny festiwal także dołożył jej wrażeń, teraz więc trzeba podkręcić akcję. Oto pojawia się on – inny przystojniak, który z jakiegoś powodu zwraca uwagę na naszą nieszczególnie wyróżniającą się bohaterkę. Teraz czytelnik/widz staje po wybranej przez siebie stronie barykady, doradzając w swojej głowie wybór tego właściwego jego zdaniem kandydata na chłopaka. Oczywiście dopiero kilka lub kilkanaście tomów mangi później bohaterka dokonuje wyboru – często zresztą sprzecznego z naszymi odczuciami. Po drodze bezwzględnie musi się jednak coś dziać, więc wystarczy dorzucić egzaminy, problemy z nauką, korepetycje z lubym, jakąś dorywczą pracę, rodzinny dramat, dramat przyjaciółki, dramat lubego, dramat jego rodziny… Acha, często tych rodzin w ogóle nie ma – to akurat schemat, który można przyłożyć do dowolnego japońskiego dzieła kultury popularnej, bowiem nie wiedzieć czemu (no dobrze, może da się to wyjaśnić), autorzy unikają dokładania bohaterom krewnych jak ognia. Najczęściej ta rodzina bohatera po prostu olewa, pozwalając mu mieszkać samotnie (wyjątek - 3-gatsu no Lion, gdzie główny bohater rzeczywiście musi się wyprowadzić, ale także zarabia na swoje utrzymanie). Bywa, że bohaterowie mieszkają na przykład tylko z matką czy ojcem, choć to rzadsza sytuacja. Czasami jest jeszcze rodzeństwo, ale rodziców i tak nie ma, ponieważ pracują za granicą. Tak więc japońskie nastolatki według mangi i anime są niesamowicie wręcz samodzielne, a rodzice stanowiliby tylko zbędny balast, ponieważ komu by się chciało tłumaczyć, że się ratuje świat po szkole czy robi coś równie niestandardowego…
Szkolne kluby – powstały już chyba tytuły o dosłownie każdym możliwym uczniowskim hobby. W tym wypadku jednak widzem/czytelnikiem docelowym niekoniecznie muszą być panie. Panowie także mają czym się nacieszyć, oglądając choćby serie sportowe. Choć tutaj jest jednak haczyk – taki szkolny klub często składa się z samych przedstawicieli brzydszej płci, więc znów panie mają czym, lub raczej kim się podekscytować. A o jakich klubach powstały już mangi i anime? Na przykład Kuroko no Basket o koszykówce, Free! o pływaniu, Yowamushi Pedal o kolarstwie, Tennis no Ouji-sama (Prince of Tennis) o tenisie, za niedługo widzowie obejrzą serial o skokach do wody (Dive!!), o siatkówce (genialne Haikyuu!!) do tego jest masa nie-sportowych klubów jak artystyczny w komedii Kono bijutsubu ni wa mondai ga aru!, klub tradycyjnego japońskiego tańca yosakoi (Hanayamata), klub grania na koto w mandze Kono Oto Tomare!, klub ludzi szukających przyjaciół (Boku wa Tomodachi ga Sukunai), niezliczone kluby muzyczne (K-On!, Fuuka, Hibike! Euphonium – o szkolnej orkiestrze), klub, którego członkowie pomagają innym uczniom (Yahari Ore no Seishun Love Comedy wa Machigatteiru.), klub robotyczny (Robotics;Notes), klub kulturalny, ale tylko z nazwy (Kokoro Connect)… Jak więc widać, pomysłów twórcy szukają już wszędzie, gdzie się da. Nie można im jednak odmówić kreatywności i sięgania także po mniej typowe hobby czy sporty, jak na przykład manga i jej animowana adaptacja Chihayafuru, która opowiada o zmaganiach szkolnego klubu graczy w karutę, czyli dość specyficzną japońską grę karcianą, wymagającą znajomości poezji, a także rewelacyjnej pamięci i refleksu.
- 1 (current)
- 2
Źródło: zdjęcie główne: Production I.G
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat