14 lutego to czas uniesień, wyznań i czułości. Zakochani przygotowują się do niego dniami i nocami, planując co romantyczniejsze wieczory spędzone w swoim towarzystwie. Czasami prostota jest najlepszym prezentem, przez co seans filmowy spędzony w romantycznej atmosferze wydaje się idealnym pomysłem. Kwiaty, ciemność rozświetlana przez migoczące świece - to rewelacyjna atmosfera do zapewnienia drugiej połówce chwil grozy. Wszak miłość to nie tylko pocałunki i pluszowe serduszka, ale także wylane łzy, złość i niejednokrotnie rozgoryczenie. Kino grozy zapewnia substytuty tych uczuć, a mocna dawka adrenaliny jest dobra na wszystko. Poniższe tytuły zapewnią udany wieczór nie tylko zakochanym, ale również singlom, którzy samotnie lub w gronie znajomych planują spędzić walentynki:

"The Loved Ones"

Szkolny bal w społeczności amerykańskich nastolatków jest niezwykle istotnym wydarzeniem - zarówno dla dzieciaków, jak i ich rodziców. Ojciec Loli organizuje dla swojej nieco spaczonej psychicznie córki makabryczną wersję balu, na którym Lola pełni rolę wszechwładnej królowej. 17-letni Brent Mitchell, który lekkomyślnie odrzucił zaproszenie dziewczyny, nieoczekiwanie stanie się przymusowym gościem honorowym na festiwalu tańca, bólu i cierpienia. „The Loved Ones” idealnie wpasowuje się w zestawienie horrorów walentynkowych. Film jest przepełniony miłością – pokrętną, okrutną, toksyczną, lecz momentami bardzo prawdziwą. To także pouczająca lektura dla dwojga zakochanych na temat różnych przejawów miłości, szaleństwa i degradacji człowieczeństwa. A przy okazji ważna lekcja na temat tego, że kobiecie się nie odmawia. [video-browser playlist="661874" suggest=""]

"Naznaczony"

Z pozoru jest to kolejny straszak o duchach i demonach. Rodzina wprowadza się do nowego domu, w którym, jak się okazuje, nie mieszka sama. W domu zaczynają dziać się niewytłumaczalne rzeczy, a syn młodego małżeństwa nieoczekiwanie zapada w śpiączkę. Ojciec wraz z resztą rodziny musi podjąć walkę z siłami nieczystymi w obronie swoich najbliższych. Po pierwsze: dobry horror o duchach jest zawsze w cenie. Po drugie: „Naznaczony” jest idealnym przykładem wykorzystania techniki jump scare do oporu - wyskakujące wszędzie zjawy, wizja diabła pojawiająca się nagle za plecami babci oraz mnóstwo przeskoków montażowych, które doprowadzają widza na skraj wytrzymałości psychicznej. Dla zakochanych film ten stanowi gwarancję trzymania się za ręce i czułych objęć podszytych adrenaliną i grozą. Po trzecie: romantyczny wieczór można przeciągnąć o dodatkowe dwie godziny dzięki drugiej części - "Naznaczony: rozdział 2". [video-browser playlist="661882" suggest=""]

"Walentynki"

Obowiązkowa pozycja w tego rodzaju zestawieniu. Film Jamiego Blanksa dywaguje na temat związków, odrzucenia, zemsty i nastoletniej próżności. Pięć dziewczyn podczas szkolnej potańcówki wystawia na pośmiewisko szkolnego nieudacznika, Jeremy’ego Meltona. 13 lat później jedna z dziewczyn zostaje brutalnie zamordowana. Kiedy pozostałe przyjaciółki otrzymują kartki walentynkowe z pogróżkami podpisane inicjałami JM, szybko orientują się, że morderca jeszcze w pełni nie dokonał swojej zemsty. Co prawda niewiele tu grozy, która została zepchnięta na plan przez infantylne relacje pomiędzy głównymi bohaterkami, lecz sam film jest przyjemny w odbiorze. „Walentynki” to teen slasher jakich wiele, lecz background walentynkowy ubarwi seans filmowy zorganizowany 14 lutego. Ponadto obraz stanowi oryginalną inspirację dla kartek walentynkowych. [video-browser playlist="661885" suggest=""]

"Moja krwawa walentynka"

Harry Warden to jeszcze jeden przykład kulturowych morderców, którzy pojawili się w slasherach młodzieżowych lat 80. Górnik, który jako jedyny ocalał z katastrofy w kopalni, rzuca cień na spokojne górnicze miasteczko. W Walentynki rozpoczyna krwawe żniwo będące zemstą za śmierć kolegów. Po wielu latach mieszańcy podnieśli się po tej tragedii i postanowili na nowo świętować dzień św. Walentego. Zło jednak nigdy nie umiera ani nie zapomina. Krwawa powtórka z rozrywki dotknie nowe pokolenie walentynkowiczów. Nazwa zobowiązuje, jednak nie jest to główny powód, dla którego „Moja krwawa walentynka” znalazła się na tej liście. Makabryczna wizja Walentynek w wersji George’a Mihalki jest godna uwagi przez sam klimat zawarty w jego filmie. Ozdoby walentynkowe, będące elementem scenografii filmowej, szybko stają się groteskowym tłem dla poczynań mordercy – bombonierki stają się pudełkami na serca ofiar górnika, a krew na czerwono zabarwia ulice miasteczka. Tytuł przeznaczony jest przede wszystkim dla fanów kina lat 80. i klasycznych slasherów młodzieżowych. [video-browser playlist="661887" suggest=""]

"Jako w piekle, tak i na ziemi"

Każda zgrana para zakochanych potwierdzi, że przytulanie to podstawa dobrego związku. Tym samym horror „Jako w piekle, tak i na ziemi” stanowi istotny punkt dla wszystkich walentynkowiczów. Ten rodzaj straszaka koniecznie trzeba obejrzeć z osobą towarzyszącą. Klaustrofobiczna atmosfera, którą tworzy reżyser, realistyczność nakręcana przez stylistykę dokumentalną oraz z wszech stron wyskakujące duchy i demony nawiedzające umysły bohaterów zagwarantują bliskie przytulanie trzeciego stopnia, a paryska scenografia pokrętnie wprowadzi romantyczny nastrój. [video-browser playlist="661889" suggest=""]

"Dom w głębi lasu"

Po co oglądać kolejny slasher z oklepanym schematem, skoro można obejrzeć kolejny slasher wyśmiewający tenże schemat? Grupa studentów wybiera się na weekend do domku w lesie. Brak zasięgu w komórkach i rustykalne warunki to tylko początek ich kłopotów. Mimo że opis filmu to kopia kopii kolejnej kopii fabuły slasherów w liczbie n, to jednak ten rodzaj filmu odbiega od wszystkiego, co widzieliście. Obraz Drew Goddarda to znakomita okazja do zabawy podszyta pokrętną dawką grozy. Samoświadomy horror, który bardziej można klasyfikować jako czarną komedię, wyśmiewa i piętnuje stereotypowość podgatunku horroru. Twórcy wpadli na niezły pomysł, który rzetelnie i z uśmiechem na twarzach zrealizowali. Intertekstualne horrory to nie pierwszyzna - od czasu premiery „Krzyku” takich pozycji pojawiło się całkiem sporo na rynku grozy. Nie zmienia to jednak faktu, że „Dom w głębi lasu” to film godny polecenia, z doborową obsadą (z Chrisem Hemsworthem i Richardem Jenkinsem na czele) oraz świetnym poczuciem dystansu i humoru. [video-browser playlist="661891" suggest=""]

"Lśnienie"

Bo to klasyka. I każdy powinien to znać. A jeśli ktoś tego nie zna, to nie należy się z nim umawiać (ergo świetny test na zasadność związku). A tak na poważnie, to naprawdę warto mieć odhaczoną tę właśnie konkretną pozycję w swojej liście filmów obejrzanych. Jeśli ktoś nie oglądał jeszcze „Lśnienia”, to romantyczny wieczór we dwoje jest ku temu idealną okazją. Szaleństwo Jacka Torrence’a udzieli się szczególnie tym zakochanym, którzy lutowy wieczór spędzą w hotelu. [video-browser playlist="650290" suggest=""]

"Sierociniec"

Nie samymi amerykańskimi horrorami człowiek żyje. A z krótką, ale treściwą twórczością Juana Antonio Bayony warto się zaprzyjaźnić. Hiszpański reżyser w każdym swoim dziele uderza w czułe nuty. W „Sierocińcu” koncentruje się na postaci Laury, jej męża i siedmioletniego synka, Simona. Laura, która wychowała się w sierocińcu, wraca do opuszczonej instytucji i tworzy tam ośrodek dla niepełnosprawnych dzieci. Simon, czując się trochę zaniedbywany i znudzony, bawi się z wyimaginowanymi przyjaciółmi. Laura zaczyna się niepokoić o syna. Kobieta nie zdaje sobie sprawy, jak wielką rolę w ich relacjach odegra mroczna przeszłość posesji. Hiszpański horror odwołuje się do niewinności, która często bywa okrutna i bezwzględna. Osierocone dzieci, które same doświadczyły wiele smutku w swoim życiu, nie są w stanie zaakceptować różniącego się od nich, zdeformowanego chłopca. Dzieci są nieświadome konsekwencji takiego działania. Bayona nie tylko gra na lęku widzów wobec istot niewinnych i jednocześnie śmiercionośnych, lecz także obrazuje trudy wychowywania dzieci. [video-browser playlist="661948" suggest=""]

"30 dni mroku"

Jak co roku miasteczko Barrow na Alasce zostaje na miesiąc spowite ciemnościami. Większość mieszkańców wyjeżdża poza swoją rodzinną miejscowość, aby w lepszych warunkach klimatycznych przeczekać zimę. Nieoczekiwanie ci, którzy zostają, muszą zmierzyć się z nienaturalnym wrogiem – wraz z nastaniem ciemności w mieście pojawia się stado wampirów. Jeśli złapaliście wampirzego bakcyla, lecz macie już dość cukierkowych nieumarłych uganiających się za licealnymi pięknościami, to „30 dni mroku” jest horrorem stworzonym dla Was. Tu krwiopijcy występują w swej najbardziej przebrzydłej i morderczej wersji. Wręcz karykaturalnie powykręcane oblicza to nic w porównaniu z ich instynktem łowieckim i bezwzględnością. [video-browser playlist="661896" suggest=""]

"Martwa dziewczyna"

Nie jest to klasyczny przykład kina grozy. Fabuła uwypukla przede wszystkim moralno-psychologiczny aspekt filmu. Rickie i J.T. to dwójka znudzonych nastolatków z typowymi dla tego okresu problemami dorastania. Podczas wagarów włamują się do zamkniętego szpitala psychiatrycznego. W piwnicy odnajdują nagą dziewczynę pogrążoną w stanie katatonii. Tajemnicza piękność staje się ich seks-zabawką, lecz szybko okazuje się, że dziewczyna nie jest w pełni człowiekiem. „Martwa dziewczyna” to niezależny horror, który nie każdemu przypadnie do gustu. Groza oparta jest na psychologii filmu, związanej przede wszystkim z inicjacją seksualną. Z każdą minutą psychodeliczna atmosfera narasta, pod koniec dzieła przyjmując swoje najstraszniejsze oblicze. O seksualnych perwersjach, kodeksie moralnym, nekrofilii oraz degradacji ciała i umysłu. Ponadto Jenny Spain stanowi przykład jednego z najseksowniejszych zombiaków w dokonaniach kinematografii grozy. Interesująca pozycja w prezentowanym zestawieniu. [video-browser playlist="661899" suggest=""]
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj