Kinematografia pędziła do przodu w błyskawicznym tempie, a filmy stawały się coraz bardziej zaawansowane z każdym kolejnym rokiem. Wszystko to jednak miało za zadanie zadowolić przede wszystkim tłumy, przez co przybierało formę rozrywki szykanowanej przez przedstawicieli elit. Do najgłośniejszych przeciwników kina należał między innymi francuski pisarz, Georges Duhamel, który dobitnie nazwał kinematograf „maszyną ogłupiającą i rozpustną, rozrywką analfabetów i nędznych istot utrudzonych robotą ponad siły”. Wielkie umysły żywiły ogromną niechęć wobec kina, okrzykując je dzieckiem przemysłu, co z samej definicji uniemożliwiało zaliczenie go do sztuki. Jeszcze w latach 50. XIX wieku Charles Baudelaire złorzeczył wszystkim, którzy byli zafascynowani fotografią. Jego zdaniem mechaniczne tworzone zdjęcia są największym wrogiem artyzmu i idą w parze z postępującą głupotą tłumu. Podsumowując nastroje, jakie narastały u schyłku XIX-wieku, polski krytyk, Karol Irzykowski, napisał bardzo celne zdanie: „Europejczyk do kina chodzi, ale się tego wstydzi”. Co zatem należało do niewybaczalnych grzechów kina? Jego maszynowość, która nieodzownie kojarzyła się z pogardzanym środowiskiem robotniczym. Słaba jakość filmów – a przecież nic, co nie jest doskonałe, nie może mienić się dziełem sztuki. Reprodukcyjny charakter kina, bo gdzie tkwi artyzm, gdy mowa o wiernym odtwarzaniu rzeczywistości...? Z czasem jednak głosy krytyki zostały wygłuszone przez entuzjazm coraz liczniejszych zwolenników, którzy wyjmowali tym lepsze argumenty z rękawa, im lepsze stawały się filmy. Przełom w rozumieniu kina jako sztuki nastąpił głównie za sprawą Ricciotto Canudo, który w 1911 roku wyraził się jasno: owszem, kino jest dzieckiem maszyny, jednak odzwierciedla tym samym ducha zupełnie nowych czasów i potrzebuje własnych kryteriów oceniania. Publikując Manifest Siedmiu Sztuk, Canudo podzielił sztukę na plastyczną (architektura, malarstwo, rzeźba) oraz czasową (muzyka, poezja, taniec). Kino natomiast nazwał połączeniem obydwu, a zatem formą doskonałą. Podczas gdy dyskusje narastały, kolejni artyści tworzyli coraz większe dzieła. Rozkwit filmów przypadał na pierwszą połowę XX wieku, kiedy to działali reżyserzy tacy jak David W. Griffith, Friedrich Wilhelm Murnau, Fritz Lang, czy Carl Theodor Dreyer. Kino atrakcji wypromowane przez Meliesa musiało usunąć się na drugi plan, gdyż zaczęto podejmować niebanalną tematykę, a same filmy stawały się czymś więcej niż tylko cieszącymi oko skeczami bądź surową dokumentacją codzienności. W pełni świadomi reżyserzy mówili o narodowości i ojczyźnie, o społeczeństwie pełnym uprzedzeń i nienawiści. Używano symboli, metafor, a także poruszano tematykę dobra i zła. Zaczęły wyodrębniać się pierwsze gatunki, takie jak horror (Das Kabinett des Doktor Caligari i Nosferatu, eine Symphonie des Grauens), nieco późniejsza burleska, filmy kowbojskie, czy komedia slapstickowa (z Charles Chaplin i Buster Keaton). Zaawansowany montaż i efekty specjalne były już na porządku dziennym. Warto pamiętać, że kino nie rozwijało się wyłącznie w Ameryce czy Francji. Cały świat korzystał z osiągnięć Thomasa Edisona i braci Lumiere, jednak w poszczególnych jego krajach funkcjonowały odrębne szkoły, które nadbudowywały odrębne gatunki. W Wielkiej Brytanii, gdzie działano według wytycznych tak zwanej Szkoły z Brighton, kładziono nacisk przede wszystkim na plenery, a także nauczono się korzystać ze zbliżeń i półzbliżeń - pierwszy zoom w historii kina pochodzi z angielskiego filmu Mysz w szkole sztuk pięknych, który pochodzi z roku 1901. W Niemczech rozwinął się ekspresjonizm, który stanowił podwaliny pod dzisiejszy horror i mroczne fantasy w klimacie Tim Burton - wykorzystywano nietypowe scenografie, deformacje, krzywe elementy i bogatą estetykę, co czyni tę stylistykę jednym z najbardziej charakterystycznych nurtów początkowego kina. Duńczycy tymczasem rozwinęli kino przygodowe oraz dramaty społeczne, a także zapoczątkowali filmy pornograficzne, zaś Szwedzi skupili się na kinie artystycznym, podejmując pierwsze adaptacje literatury narodowej. Wystarczyło niecałe trzydzieści lat, by z krótkich nagrań narodziły się reżyserowane fabuły. Twórcy kina przestali być anonimowi, podobnie jak sami aktorzy. Rozpoczęła się Złota Era – nie tylko w Hollywood, ale na całym świecie, a gwiazdy filmowe zostały pochłonięte przez światła reflektorów. Z czasem zaczęto dostrzegać, które z popularnych gatunków podobały się widzowi najbardziej - i nie będzie zaskoczeniem, gdy okaże się, że było to amerykańskie kino kierowane do odbiorcy masowego. Rozpoczęła się zatem wielka migracja w kierunku Hollywood, które od tej pory będzie utożsamiane z dobrobytem, sukcesem i niekończącym się zapasem pieniędzy. Aż wreszcie nadszedł rok 1927, kiedy światło dzienne ujrzał Śpiewak Jazzbandu w reżyserii Alana Croslanda. Film nosi dumne miano pierwszej produkcji dźwiękowej w historii kina, jednak tak naprawdę kino samo w sobie nie milczało już od ładnych paru lat. Przy seansach produkcji niemych za kulisami siedzieli taperzy, którzy wylewali siódme poty na klawisze instrumentów, podkładając pod obraz atrakcyjną ścieżkę dźwiękową ku uciesze widzów. W Japonii natomiast karierę zrobili mistrzowie benshi, którzy komentowali to, co dzieje się na ekranie i naśladowali poszczególne dźwięki własnymi aparatami głosowymi. Jednak to właśnie Al Johnson, gwiazda kina lat 20., po raz pierwszy przemówił na ekranie właśnie w Śpiewaku Jazzbandu. Jest to film-hybryda, który w dalszym ciągu składa się z tablic do czytania – kwestie dialogowe wypowiedziane są zaledwie w dwóch scenach, jednak samo to wystarczyło, by zdobyć miano pierwszej udźwiękowionej produkcji na świecie. Muzyka staje się więc oficjalnie nowym bohaterem filmu. Kino i film wywołały tak wiele kontrowersji, że powstała wokół nich odrębna dyscyplina naukowa, zwana dziś myślą filmową. Odkąd zaliczono je do sztuki, zaczęto zastanawiać się nad kolejnymi rozmaitymi aspektami tego coraz bardziej popularnego zjawiska, debatując o jego języku, symbolice, badając pod kątem psychoanalizy, a nawet w kategoriach kognitywistyki. Pojawiało się coraz więcej gatunków i nurtów w sztuce filmowej, do których zaliczamy między innymi awangardowy surrealizm czy impresjonizm. Choć ta niezwykła przygoda rozpoczęła się od badania fotografii i niemych relacji z życia codziennego, obecnie mamy do wyboru przekrój wszystkich możliwych gatunków filmowych, upstrzonych kolorami i tętniących energiczną muzyką. Kina pękają w szwach podczas premier, a o wielkich widowiskach pisze się eseje czy nawet prace naukowe. Film jak nic innego łączy w sobie sztukę i rozrywkę, pozostając jedynym w swoim rodzaju. Nikt już nie krzywi się na fakt, iż wielka ciemna sala łączy zarówno chrupaczy popcornu jak i ważnych krytyków sztuki, a w latach 60. filmoznawstwo oficjalnie wstąpiło na uniwersytety, gdzie zagrzewa miejsce do dziś. Na ulicach, niczym grzyby po deszczu, zaczęły wyrastać kolejne budynki kin czy późniejsze multipleksy, w których oglądamy produkcje nagradzane rokrocznie nobilitowane Oscarami - dawni sceptycy prawdopodobnie złapaliby się za głowę. Czas jednak idzie do przodu, a kino, podobnie jak cały świat, tylko ewoluuje, zasypując nas jeszcze bardziej różnorodnymi, często nie mieszczącymi się w głowie filmami. Pole do popisu jest w zasadzie niczym nieograniczone - i to właśnie w tym tkwi obecnie jego największa siła.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj