Złośliwi zapewne powiedzą, że moje negatywne nastawienie wynika z tego, że jestem fanboyem PlayStation, ale prawda jest taka, że fakty mówią same za siebie. Już w kilka minut po godzinie 19 naszego czasu wartość akcji Sony gwałtownie strzeliła w górę, zaś we wszelkich sondach PlayStation 4 zdobywa miażdżącą przewagę nad Xboxem One, którego wygląd większość osób przyrównuje do magnetowidu. Zachodnia prasa również huczy od zjadliwych uwag i komentarzy, liczba śmiesznych obrazków związanych z nową konsolą Microsoftu krążących po sieci jest zatrważająca, a przecież nie minęła jeszcze nawet doba.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że Gigant z Redmond ciężkie działa wytoczyć może dopiero na E3, ale w tej branży akurat wszystko ma znaczenie. W świadomości graczy wytworzył się już pewien obraz nowego Xboxa, który niełatwo będzie teraz zatrzeć. Po tak słabej konferencji, event Sony jawi się jako najlepsza impreza tego typu, a przecież też wiele jej brakowało do ideału.
Rynek wirtualnej rozrywki już od jakiegoś czasu zmierza w nieodpowiednim kierunku, nastawiając się na funkcje społecznościowe, różnorakie gadżety i tym podobne bzdury, które dla prawdziwych graczy nie mają tak naprawdę większego znaczenia. O ile jednak to, co zaprezentowało Sony, w mniejszym lub większym stopniu nadal dotyczy gier, tak Microsoft odpłynął od nich tak daleko, jak to tylko możliwe, jednocześnie niemalże całkowicie zamykając się na Europę i praktycznie każdy inny rynek poza amerykańskim.
[image-browser playlist="591152" suggest=""]
Co dla gracza jest najważniejszym czynnikiem decydującym o zakupie konkretnej platformy? Czy jest to wbudowany dekoder? Reakcja na komendy głosowe? A może możliwość prowadzenia rozmów przez Skype przy jednoczesnym oglądaniu filmu? Otóż żadne z powyższych. Najważniejsze są gry, a dokładnie tytuły ekskluzywne, na które zwraca się uwagę przy zakupie sprzętu za niemałe przecież pieniądze. Tymczasem włodarze Microsoftu skupili się na wszystkim, tylko nie grach.
Możliwość oglądania licznych kanałów i korzystania z wielu ciekawych usług telewizyjnych to z pewnością miły dodatek, ale dla Europejczyka, a już Polaka w szczególności, całkowicie bezużyteczny, bo ileż z tych wspaniałości dostępnych będzie w naszym kraju? Zapewne niewiele, o ile w ogóle. Widać więc, że Microsoft zamierza walczyć o tron wyłącznie na własnym terenie, bo dla nikogo spoza Stanów Zjednoczonych wspomniane wspaniałości nie będą jakimkolwiek sensownym argumentem przemawiającym za zakupem nowego Xboxa, tym bardziej że przynajmniej początkowo Live TV wymagać będzie sprzedawanego osobno specjalnego odbiornika.
Multitasking i dynamiczne przełączanie się pomiędzy wieloma aplikacjami to z pewnością świetna rzecz, ale już ten cały snap mode to całkowicie zbędny bajer. Wystarczy zadać sobie proste pytanie, kto normalny jednocześnie ogląda film, rozmawia przez Skype i przegląda Internet? Chyba tylko ten, komu kompletnie nie zależy na zrozumieniu fabuły. Kolejna rzecz to komendy głosowe i sterowanie gestami. Niby efektowna sprawa, ale ja, jako człowiek dorosły, jakoś kompletnie nie widzę siebie machającego przed telewizorem rękami i mówiącego do mojej konsoli "Xbox do domu". Dzieciakom się pewnie spodoba, ale to zawartość nie ich portfela zostanie uszczuplona, ale rodziców. Oczywiście dla starszego pokolenia, które wciąż uważa gry za coś skierowanego do młodszych odbiorców, wszelkie dodatki niezwiązane z tym aspektem rozrywki mogą stanowić całkiem silny wabik. Z drugiej strony obecnie większość rodziców mających niepełnoletnie dzieci to ludzie w wieku mieszczącym się w przedziale 30-40 lat, a więc osoby wychowane na grach, mające do nich zupełnie inny stosunek, często sami chętnie zasiadający przed konsolą.
[image-browser playlist="591153" suggest=""]
Strzałem w stopę jest poważne ograniczenie rynku wtórnego. Jeśli zechcemy zagrać w tytuł z drugiej ręki, to będziemy musieli uiścić odpowiednią opłatę, aby móc odblokować daną grę na naszym egzemplarzu konsoli. W krajach takich, jak Polska, gdzie ceny gier w stosunku do zarobków przeciętnego obywatela są bardzo wysokie, ma to ogromne znaczenie. Microsoft na własne życzenie ustawił Sony na lepszej pozycji w wyścigu o miano lidera i japońską firmą musieliby zarządzać idioci, aby nie wykorzystać tak ogromnego handicapu. Zresztą już od jakiegoś czasu krążą plotki, że PlayStation 4 w żaden sposób nie będzie blokowało używek.
Na konferencji wiele mówiło się o telewizji, komunikacji z innymi urządzeniami, serialu osadzonym w uniwersum HALO itp., ale zapomniało się o najważniejszym punkcie programu, czyli grach, które zepchnięte zostały na dalszy plan, a to, co zaprezentowano, nieszczególnie potrafiło podnieść ciśnienie. Podczas gdy Sony ujawniło tak elektryzujące i nowe tytuły, jak DriveClub, "Deep Down", "Knack" czy "The Witness", Microsoft zaprezentował jedynie kolejną odsłonę "Forzy" oraz tajemnicze Quantum Break. O wieloplatformowych pozycjach, jakimi są produkty EA Sports oraz Call of Duty: Ghosts, w którym chyba największą innowacją ma być... pies, nie warto nawet wspominać. Całe dwie gry, przy czym PlayStation dostanie na wyłączność jeszcze kilka sequeli pokroju "Killzone: Shadow Fall", inFamous: Second Son czy chociażby kolejne "Final Fantasy". Xbox One pod względem gier na chwilę obecną wypada więc blado. Oczywiście pozostają jeszcze targi E3, na których według zapowiedzi zaprezentowanych zostanie większość tytułów, ale przecież Sony także trzyma kilka asów w rękawie, którymi z pewnością zechce zaatakować.
Pod względem czysto technicznym nowy Xbox również wypada gorzej z uwagi na RAM DDR3, będący o wiele mniej wydajnym od GDDR5, który drzemie wewnątrz PS4. Podobnie jest z kartą graficzną, zamontowaną na pokładzie "Jedynki", która według specjalistów wypada o 1/3 słabiej od tej umieszczonej w maszynce Sony. Śmiesznie przedstawia się też sprawa z 500GB dyskiem, którego podobno nie będzie można wymienić na większy, co jest absurdalne, bo już PlayStation 3 pozwala na taki zabieg. Nie są to oczywiście rzeczy najważniejsze, aczkolwiek działają na niekorzyść konsoli Microsoftu.
Nie chciałbym bronić Sony, bo i w ich przypadku można mieć pewne zastrzeżenia, ale o ile Amerykańska firma próbuje wydoić od graczy jak najwięcej zielonych, w zamian dając niewiele, tak Japończycy starają się wyjść graczom naprzeciw. Brak dodatkowych opłat za granie po sieci, świetna usługa PS+, w której za niewielkie pieniądze dostajemy multum gier oraz masę często naprawdę konkretnych zniżek na pozostałe produkty, liczne exclusivy, ukazujące się nawet u kresu obecnej generacji itd. Microsoft pod tym względem pozostaje daleko w tyle i chyba tylko zatwardziali fani ich sprzętu mogą twierdzić inaczej. Najgorsze jest jednak to, że nic nie zapowiada, aby przy okazji startu Xboxa One miało się cokolwiek w tym względzie zmienić, większość doniesień raczej nie napawa optymizmem.
O ile nie jest to jakiś wyszukany żart ze strony Microsoftu, który na E3 przedstawi coś zupełnie innego, pozytywnie przy tym wszystkich zaskakując, to firma popełniła chyba wszelkie możliwe błędy, jakie można było popełnić. Ciężko jest nowego Xboxa traktować poważnie, kiedy na każdym kroku stara się zniechęcić do siebie prawdziwych graczy, biorąc na cel wszystko, tylko nie gry. Na razie jeszcze za wcześnie, by wyrokować, bo nadchodzące targi wciąż mogą wiele zmienić, ale na chwilę obecną wszystko przemawia za tym, aby powiedzieć "1:0 dla ciebie Sony".