Wikingowie pojawiają się w różnych mediach z różnym skutkiem i choć nie zawsze groźny łupieżca ze Skandynawii jest gwarantem sukcesu, to jednak kultura popularna uwielbia czerpać z utrwalonego mylnie wizerunku. Spójrzmy jednak szerzej na filmowe (i nie tylko) podróże Wikingów przez Anglię oraz inne miejsca Starego Kontynentu.
Gwałciciele, brutale pijący wodę z czaszek swoich wrogów, hełmy z rogami i bujne brody. Taki wizerunek wikinga utrwalił się poniekąd przez popkulturę. Trudno jednak wyobrazić sobie na ekranie historie o wikingach, którzy zajmują się rodziną, gospodarstwem i grają w gry planszowe. Historycy przy wielu okazjach dają nam oczywiście jasno do zrozumienia, że wikingowie wypływali głównie po to, aby poznawać świat i zaspokoić swoją żądzę przygody, a nie tylko niszczyć i gwałcić. Dzięki temu mogli chociażby odkryć Amerykę przed Kolumbem. Jasne, odbywali podróże na Zachód i Południe w celu grabienia, czasem handlowania, ale ich wyprawy kolonizacyjne ostatecznie zakończyły się klapą. Świat szybko zapomniał o wikingach, ale mogli oni powrócić do masowej wyobraźni właśnie dzięki popkulturze. To nic, że w większości jest to wyobrażenie mylne i przesadzone.
Wikingowie wdarli się do ludzkich umysłów dzięki Amerykanom, którzy baczniej zaczęli przyglądać się historii swojego kontynentu. Odkrywając znaczenie średniowiecznych Skandynawów, dość szybko stało się jasne, że można wykorzystać ich historię w sposób komercyjny. Powracamy znowu do stereotypowego postrzegania wikinga jako potężnego żeglarza, odkrywcę, wojownika i poganina wierzącego, że po śmierci uda się do Walhalli, gdzie popijać będzie trunki ze zmarłymi bohaterami. Takie też przedstawienie poniekąd zaprezentowano widzom w filmie Wiking z 1928 roku w reżyserii R.W. Neila.
Tam grupa odzianych w skóry wojowników idzie po swoje w Nortumbrii. Jest to średniowieczne królestwo anglosaskie, zatem mamy początek filmowej wędrówki przez tereny obecnej północnej Anglii. Oczywiście jest to film powstający w Stanach Zjednoczonych, zatem dla większego zainteresowania publiki, fabuła pcha tytułowych wikingów i porwanego młodzieńca z Anglii właśnie do Ameryki. Co wyróżnia film Neila? Bajkowość i przygoda, która cechowała wikingów nawet w historycznych źródłach dalekich od hollywoodzkiego przedstawienia.
Prawdziwym jednak renesansem wojowników ze Skandynawii okazała się megaprodukcja Wikingowie w reżyserii Richarda Fleischera z 1958 roku. W główną rolę wcielił się sam Kirk Douglas, który dodatkowo był producentem tego filmu. Jego dziecięcym marzeniem było wcielenie się w wikinga, dlatego tutaj dominują właśnie bajkowe wyobrażenia na temat ich prezencji. Historycy są zgodni w określaniu tego filmu dalekim od rzetelności przedstawienia faktów. Fabuła jest bardzo prosta, ale odegrana brawurowo i do dziś wiele scen robi wrażenie swoim rozmachem i pomysłowością. Tutaj także śledzimy losy bohaterów podczas jednej z wypraw na Wyspy Brytyjskie. Całość intrygi rozgrywa się jednak w wielu innych, malowniczych miejscach i świetnie oddaje to klimat morskich podróży. Niczego innego nie można było jednak spodziewać się po Douglasie, który mógł przelać swoje młodzieńcze fascynacje na duży ekran i rozpocząć modę na wikingów. Film przy sporym jak na tamte czasy budżecie 5 milionów dolarów zarobił robiące wrażenie 7,6 miliona dolarów.
Wikingowie z 1958 roku musieli odcisnąć piętno na filmowcach nie tylko w Stanach Zjednoczonych. W 1963 roku do kin trafiła produkcja Długie łodzie wikingów w reżyserii Jacka Cardiffa, zatem mamy do czynienia z filmem angielsko-jugosłowiańskim. To nie odbiera jednak rozmachu całemu projektowi, który także zaprasza swojego widza do malowniczych krain, podróży i poszukiwania skarbu. W historycznych miejscach Wielkiej Brytanii bohaterowie zabawiają na bardzo krótko, ruszają następnie do południowej Hiszpanii i Północnej Afryki. To oferuje znacznie inny klimat i stylistykę, co pokazuje ogrom możliwości płynących z przedstawiania różnorodnych wypraw wikingów.
Przez lata miłośnicy kultury popularnej mogli podziwiać historie o wikingach realizowane na serio z zachowaniem utartego przekonania o ich brutalności. I tak powstał Eryk wiking, brytyjsko-szwedzka produkcja mocno nawiązującą do skeczów Monty Pythona. Tutaj tytułowy bohater zmęczony jest łupieniem i gwałceniem, zatem postanawia zacząć wieść normalne życie. Po takim ukazaniu wikingów odbiorcy nie musieli długo czekać na wykorzystanie tych motywów w formach skierowanych do dzieci i młodzieży. Weźmy chociażby animacje Asterix i Wikingowie oraz serię Jak wytresować smoka. W tym drugim przypadku nie mieliśmy akurat rzeczywistych krain. Odstąpiono też od historycznych faktów, ale wciąż wpisywało się to w trend przedstawiania wikingów jako ludu dumnego i walecznego.
Duże wrażenie robi film Outlander z 2008 roku. Reżyser Howard McCain w sposób bardzo kreatywny nawiązuje do staroangielskiego poematu zatytułowanego Beowulf. Tutaj mamy w grze statek kosmiczny z wojownikiem na pokładzie, który rozbija się w krainie opanowanej przez wikingów. Jest też niebezpieczna bestia zagrażająca istnieniu. Beowulf jest jednym z najstarszych dzieł literatury staroangielskiej, co ma swoje odzwierciedlenie w częstym nazywaniu tego dzieła pomnikiem kultury anglosaskiej. Mieliśmy nawet film o tym tytule. Za jego kamerą stanął Robert Zemeckis. Zrealizowana w 3D produkcja z dzisiejszej perspektywy może razić formą, ale strukturalnie i fabularnie robi wrażenie.
Wikingowie zadebiutowali z pierwszym odcinkiem w 2013 roku. Swego czasu był to jeden z najlepiej ocenianych seriali w telewizji. Widzowie oglądali produkcję zrealizowaną z dużym rozmachem i wyróżniającą się nieco innym podejściem do przedstawienia wikingów. Brakuje tutaj chociażby hełmów z rogami i innych stereotypowych spojrzeń. Otrzymaliśmy brutalne widowisko z bohaterami, których losy interesują widzów. Jest zatem wszystko, żeby wikingów sprzedać komercyjnie, ale też mieć na uwadze historyczne fakty. Szkoda tylko, że całość obniża znacząco loty po 3. sezonie i twórcom niekoniecznie udaje się udźwignąć fenomen, który stworzyli. Będąc przy temacie brytyjskich podróży: widzowie doświadczą wypraw do średniowiecznych terenów obecnej Wielkiej Brytanii, a wizualna strona serialu może zapewnić wszystko na odpowiednim poziomie.
Wikingowie podróżujący przez świat i trafiający lub zahaczający o Wielką Brytanię znajdują się nie tylko w filmach i serialach. Dostarczają to także gry wideo z Ancestors Legacy czy nadchodzącym Assassin's Creed: Valhalla na czele. Jest też bogata literatura, bo inne media nie śpią i potrafią czerpać garściami z fenomenów wypracowanych przez poprzednie filmowe produkcje lub serial History. To nie jest jeszcze koniec podróży wikingów po kulturze popularnej, zdecydowanie nie powiedzieli oni jeszcze swojego ostatniego słowa.
Jeśli interesuje was okres najazdów wikingów na królestwa położone na Wielkiej Brytanii, to sięgnijcie po najnowszą powieść Kena Folletta zatytułowaną Niech stanie się światłość.