Wiking jako postać ma w sobie wszelkie cechy idealnie pasujące do bohatera kina akcji. To trochę odróżnia takie postacie od innych z historycznych widowisk, bo wikingowie mają w popkulturze dość proste motywacje, a tego też oczekujemy od kina akcji. Ileż to razy na ekranie napędzała ich zemsta? Przelew krwi po to, by uhonorować kogoś poległego lub by zdobyć sławę. W tym aspekcie drzemie potencjał, który ku mojemu zaskoczeniu nie do końca jest wykorzystywany w popkulturze tak, jakbyśmy mogli tego oczekiwać. Twórcy jednak bardziej podchodzą do tego typu produkcji w stylu artystycznym lub stricte rozrywkowym z osadzeniem w realiach historycznych, a jednak tworzenie kina akcji nawet w kostiumowych szatach wymaga troszkę dystansu i innego podejścia. Bynajmniej nie oznacza to rezygnacji z wizji artystycznych, pomysłu czy kreatywności, ale trzeba tutaj szukać równowagi, aby odpowiednie rzeczy wybrzmiały tak, jak powinny.

Być może dlatego ekscytuję się tak Wikingiem w reżyserii Roberta Eggersa, bo po trailerach i fantastycznym fragmencie jest to najbliższe mojemu wyobrażeniu wikinga w kinie akcji. Pal licho zgodność historyczną z tym i owym, bo nie po to oglądam film kostiumowy, który ma jednak dostarczyć emocji, rozrywki i akcji. Jeśli chcę dowiedzieć się, jak naprawdę wyglądało życie wikingów, odpalam dokument, nie fikcyjną historię będącą wizją artystyczną. Patrząc jednak na to, co tutaj dostrzegamy, mamy postać graną przez Alexandra Skarsgarda, której w jakimś stopniu blisko do bohatera kina akcji z lat 80. Takiego, który samą prezencją i byciem w trybie bestii potrafi intrygować i magnetycznie przyciągać do ekranu. Gdy zaczyna siekać wrogów, wierzymy, że to człowiek, który samym spojrzeniem potrafi zabić. To coś, co jednak nie do końca zawsze było tak samo pokazywane w popkulturze. 

Wikingowie - najciekawsze filmy

fot. materiały prasowe
+5 więcej

Każdy ze słynnych wikingów na ekranie ma wszystko, co stanowi o byciu potencjalnym bohaterem kina akcji. Zawsze są to świetni wojownicy, którzy na polu bitwy wyróżniają się walecznością. Wielcy dowódcy. Weźmy za przykład Ragnara Lothbrooka z Wikingów oraz Uhtreda (jasne to pół wiking, ale wciąż!) z Upadku Królestwa. Obaj przede wszystkim są postaciami wyrazistymi, charyzmatycznymi, więc ich waleczność staje się drugorzędna. Przez ich pryzmat też można zrozumieć, dlaczego częściej twórcy chcą czegoś ambitniejszego niż prosta historia napędzana akcją, bo takie wyraziste, charakterystyczne postacie dają ku temu wszelkie narzędzia. Dlatego też przeważnie gatunek historii o wikingach jest miksem dramatu historycznego z elementem przygody, w którym akcja jako taka stanowi jedno z narzędzi, nie fundament, jakbym tego chciał. Tak choćby działa to też w serii Jak wytresować smoka, bo w końcu bohaterowie są wikingami, a dzięki konwencji animacji i podejścia twórców, tutaj nie mamy sztywnego trzymania się schematów.

Dobrze napisana postać czy sławny wiking, który istniał naprawdę, to nie jest przepis na sukces.

Dobrze napisana postać czy sławny wiking, który istniał naprawdę, to nie jest przepis na sukces. Tak jak Ragnar czy Uhtred to fikcyjne postacie obsadzone świetnie czującymi swoje w role aktorami, tak już Ivar Bez Kości to pasmo żenady, absurdu i fatalnej gry aktora. Niewiele lepiej wypadają bohaterowie Wikingowie: Walhalla, którzy inspirowani prawdziwymi jednostkami, wyrastają na postacie nijakie i bezosobowe. To też pokazuje, że obsadzenie takiej roli pasującym aktorem to podstawa bez względu na gatunek, w jakim się bawimy. Weźmy takiego Madsa Mikkelsena z filmu Valhalla: Mroczny wojownik, który bez słów potrafi sprawić, że śledzimy każdy jego ruch w napięciu. Na papierze nie jest to postać wybitnie rozpisana, zresztą podobnie jak Uhtred czy Ragnar, ale realizacja sprawia, że staje się to wyjątkowym doświadczeniem. Obcowanie z postacią, która w jednej historii może być jak bohater kina akcji, by w innym momencie stać się kimś o wiele więcej.

Chciałbym, aby ktoś podjął się próby zrobienia z wikinga kogoś bliższego wyobrażeniom bohatera kina akcji. Każda z omówionych produkcji, ale też ich wizerunek w popkulturze, który jak pamięcią sięgam, świetnie ustalono w filmie Wikingowie z 1958 roku, pokazują, że tu jest się czym bawić. Ba, zresztą gra Assassin's Creed: Valhalla to dobry przykład na wizerunek wikinga najbliższego wyobrażeniom, o których rozmawiamy. To pokazuje, że się da i to z powodzeniem. Po przeciwnej stronie była klapa w postaci Szklanej pułapki z wikingiem, czyli Tropiciel. Czy film Wiking będzie temu bliski? Na to wskazują recenzje, ale pewnie jeszcze nie będzie to w 100%  oczekiwana hybryda gatunkowa, która ma prawo nadać tym postaciom nowego wymiaru. Jasne, kino akcji z definicji jest proste i chodzi w nim o akcję, ale to nie znaczy, że nie trzeba eksperymentować, bo tak tworzą się produkcje wybitne. Ileż można jednak wciąż wałkować te same historie, w których za każdym razem wikingowie robią to samo i zachowują się tak samo z tych samych powodów? Z całej sympatii dla serialu Wikingowie, a nawet Upadku królestwa, nawet te świetne produkcje nie wyszły ponad ten schemat, a wikingowie jako postacie mają potencjał, by zrobić tutaj coś więcej. Niekoniecznie trzeba hermetycznie trzymać się realiów historycznych, by móc opowiedzieć dobrą historię w klimacie kina akcji. Czas nadać tym bohaterom innego wyrazu, bo choć teraz wikingowie są na topie, wałkowanie ciągle tego samego może ludziom się znudzić. Zróbmy coś w rodzaju Johna Wicka w świecie wikingów. Nie musi być to widowisko pełne bitew, by być dobrym kinem akcji.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj