zdjęcie: Adam Siennica
Dzień zwiedzania planu i spotkania z obsadą ujawnił mi podział przygotowany przez organizatorów. Otóż w przejażdżkę na miejsce wybrałem się z przedstawicielami naszego kontynentu - byłem ja z Polski oraz trzech Francuzów. Ta prawie 30-minutowa jazda samochodem powiedziała mi więcej o Toronto, niż się spodziewałem - Kanadyjczycy mają bardzo podobne do naszych drogi, które sprawiły, że czułem się jak w domu: łata na łacie i trzęsło jak w starym pociągu. Z zewnątrz studio filmowe wygląda niepozornie, lecz to, co dalej jest, to już prawdziwa magia. Podczas rozmów udało mi się zobaczyć na własne oczy słynne niesnaski amerykańsko-kanadyjskie, które objawiły się pod postacią ciętego komentarza dziennikarza na pewną wpadkę ze strony Amerykanów. Taki naoczny dowód na to, że nie jest to tylko filmowy stereotyp. Tak czy owak, nie mogę na razie zdradzić żadnych szczegółów, więc powiem jedynie, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym, co twórcy robią z serialem. Więcej ciekawostek, smaczków i opowieści wyjawię w pełnej relacji z planu.zdjęcie: Adam Siennica
Potem powrót do hotelu i czas wolny, dzięki czemu mogłem trochę zwiedzić Toronto i poznać miasto będące teraz domem Armii 12 małp. Ciekawej obserwacji udało mi się dokonać tego samego wieczora, gdy wyszedłem z hotelu, zlokalizowanego dosłownie w samym centrum miasta, nieopodal CN Tower, czyli do niedawna najwyższego budynku na świecie. Jakoś tak wyszło, że zabłądziłem... więc pytałem przechodniów, jak trafić do celu mojej podróży. Kanadyjczycy okazują się być tacy, jak o nich mówią - to przesympatyczni ludzie, którzy pomimo srogiej zawieruchy zatrzymają się, porozmawiają i udzielą potrzebnych wskazówek. Ba, tutaj nawet bezdomni stojący pod monopolowym i pytający o parę dolarów zwracają się z zaskakującą kulturą. Obok samego zwiedzania planu największe wrażenie zrobiło na mnie wspomniane CN Tower, które sięga 533 metrów. Jeśli kiedykolwiek będziecie w Toronto, polecam wdrapanie się na górę i podziwianie panoramy miasta, bo widok zapiera dech w piersiach. Zrobiłem dla Was kilka fotek, by to pokazać:zdjęcie: Adam Siennica
Po zwiedzaniu wybrałem się na zakupy, aby przywieźć coś fajnego z wojaży. Planów nie zrealizowałem w pełni. Udało mi się nabyć komiks "The Star Wars" oparty na wstępnej wersji scenariusza "Gwiezdnych Wojen", który okazał się lepszy, niż oczekiwałem, oraz trochę smacznych słodyczy. Najbardziej zaskakującym elementem spaceru po sklepach było poszukiwanie syropu klonowego pewnej konkretnej marki, przez wielu uznawanej za najlepszą na świecie. I wiecie co? Po kilkugodzinnym spacerze zrezygnowałem, bo wszędzie mi mówiono, że cały zapas został wykupiony. To się nazywa zakupowy pech.Zdjęcie: Adam Siennica
Wyprawa do Toronto była nad wyraz udana. Piękne, wielkie miasto i wyjątkowy plan filmowy, na którym można było obejrzeć niesamowite rzeczy. Przywiozłem sporo materiału z Toronto, więc bliżej premiery na pewno będziecie mogli poznać wiele ciekawostek na temat "12 małp". zdjęcie główne: materiały prasoweTo jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj