Wyprawa na plan serialu „12 małp”
Pod koniec listopada otrzymałem niewyobrażalną misję: udać się do Toronto w Kanadzie i dowiedzieć się czegoś o Armii 12 małp.
Pod koniec listopada otrzymałem niewyobrażalną misję: udać się do Toronto w Kanadzie i dowiedzieć się czegoś o Armii 12 małp.
"12 małp" kręcono w studiach filmowych w Toronto w Kanadzie, gdzie też udałem się pod koniec listopada ubiegłego roku na długą i ciekawą wyprawę. Z wojażami na plany seriali zagranicznych bywa różnie - raz możemy od razu opowiadać Wam wszystkie szczegóły, innym razem trzeba z tym zaczekać. W tym przypadku mogę (aktualnie) opowiedzieć ogólne wrażenia, a najlepsze smaczki zostawić na okolice 18 stycznia, kiedy serial startuje w Universal Channel.
Wyprawa rozpoczęła się 19 listopada, kiedy to samolotem musiałem z Warszawy lecieć przez prawie 9 godzin bezpośrednio do Toronto. Wrażenie lotu tak wielką maszyną jest świetne - zwłaszcza gdy podczas turbulencji skrzydła uginają się na wszystkie strony. Podróż umilała mi książka z dawnego Expanded Universe oraz muzyka Hansa Zimmera z filmu "Mroczny Rycerz powstaje", która - jak się okazało - jest dostępna w samolotowym centrum rozrywki. Na miejscu zjawiłem się w późnych godzinach wieczornych i od razu przywitała mnie chłodna pogoda z domieszką śniegu, choć w Polsce żegnała mnie ciepła jesień. Potem to już tylko hotel, zatopienie się w łóżku po podróży i oczekiwanie na dzień pełen przygód.
zdjęcie: Adam Siennica
Dzień zwiedzania planu i spotkania z obsadą ujawnił mi podział przygotowany przez organizatorów. Otóż w przejażdżkę na miejsce wybrałem się z przedstawicielami naszego kontynentu - byłem ja z Polski oraz trzech Francuzów. Ta prawie 30-minutowa jazda samochodem powiedziała mi więcej o Toronto, niż się spodziewałem - Kanadyjczycy mają bardzo podobne do naszych drogi, które sprawiły, że czułem się jak w domu: łata na łacie i trzęsło jak w starym pociągu.
Z zewnątrz studio filmowe wygląda niepozornie, lecz to, co dalej jest, to już prawdziwa magia. Podczas rozmów udało mi się zobaczyć na własne oczy słynne niesnaski amerykańsko-kanadyjskie, które objawiły się pod postacią ciętego komentarza dziennikarza na pewną wpadkę ze strony Amerykanów. Taki naoczny dowód na to, że nie jest to tylko filmowy stereotyp. Tak czy owak, nie mogę na razie zdradzić żadnych szczegółów, więc powiem jedynie, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym, co twórcy robią z serialem. Więcej ciekawostek, smaczków i opowieści wyjawię w pełnej relacji z planu.
zdjęcie: Adam Siennica
Potem powrót do hotelu i czas wolny, dzięki czemu mogłem trochę zwiedzić Toronto i poznać miasto będące teraz domem Armii 12 małp. Ciekawej obserwacji udało mi się dokonać tego samego wieczora, gdy wyszedłem z hotelu, zlokalizowanego dosłownie w samym centrum miasta, nieopodal CN Tower, czyli do niedawna najwyższego budynku na świecie. Jakoś tak wyszło, że zabłądziłem... więc pytałem przechodniów, jak trafić do celu mojej podróży. Kanadyjczycy okazują się być tacy, jak o nich mówią - to przesympatyczni ludzie, którzy pomimo srogiej zawieruchy zatrzymają się, porozmawiają i udzielą potrzebnych wskazówek. Ba, tutaj nawet bezdomni stojący pod monopolowym i pytający o parę dolarów zwracają się z zaskakującą kulturą.
Obok samego zwiedzania planu największe wrażenie zrobiło na mnie wspomniane CN Tower, które sięga 533 metrów. Jeśli kiedykolwiek będziecie w Toronto, polecam wdrapanie się na górę i podziwianie panoramy miasta, bo widok zapiera dech w piersiach. Zrobiłem dla Was kilka fotek, by to pokazać:
zdjęcie: Adam Siennica
Po zwiedzaniu wybrałem się na zakupy, aby przywieźć coś fajnego z wojaży. Planów nie zrealizowałem w pełni. Udało mi się nabyć komiks "The Star Wars" oparty na wstępnej wersji scenariusza "Gwiezdnych Wojen", który okazał się lepszy, niż oczekiwałem, oraz trochę smacznych słodyczy. Najbardziej zaskakującym elementem spaceru po sklepach było poszukiwanie syropu klonowego pewnej konkretnej marki, przez wielu uznawanej za najlepszą na świecie. I wiecie co? Po kilkugodzinnym spacerze zrezygnowałem, bo wszędzie mi mówiono, że cały zapas został wykupiony. To się nazywa zakupowy pech.
Zdjęcie: Adam Siennica
Wyprawa do Toronto była nad wyraz udana. Piękne, wielkie miasto i wyjątkowy plan filmowy, na którym można było obejrzeć niesamowite rzeczy. Przywiozłem sporo materiału z Toronto, więc bliżej premiery na pewno będziecie mogli poznać wiele ciekawostek na temat "12 małp".
zdjęcie główne: materiały prasowe
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat