Xena: wojownicza księżniczka to prawdziwy fenomen. Każdy, kto był dzieckiem czy nastolatkiem w latach 90., prawdopodobnie zna ten serial. To były czasy, w których nie było setek tytułów do wyboru, więc oglądało się gorące nowości w telewizji. Przygody Xeny były jedną z takich regularnych rozrywek, ale popularność samego serialu była ogólnoświatowa.
Najśmieszniejsze jest to, że Xena nie była jakimś misternym planem twórców na podbój świata. Postać została wymyślona na potrzeby popularnego Herkulesa i miała się pojawić tylko w trzech odcinkach. Pierwotny plan był taki, że po tym występie Xena miała zginąć, ale producentów zaskoczyło, jaką popularność w tak krótkim czasie bohaterka osiągnęła. Czy możemy powiedzieć, że znamy wiele takich historii? Przeważnie udany spin-off był efektem misternego planu i testowania, a nie przypadku.
A na tym Xena nie poprzestała, bo serial szybko pobił rekordy oglądalności i popularności swojego poprzednika. Status kultowego i wysokie miejsce w zestawieniach najlepszych seriali to była formalność. To jest coś nieprawdopodobnego, jak błyskawicznie w czasie emisji rosła popularność. Przez lata wyewoluowało to na wszystkie strony. Powstały książki, komiksy, gry planszowe, gry karciane i oczywiście gry wideo. A przecież musimy jeszcze podkreślić popkulturową moc Xeny, która według wielu była integralną postacią przecierającą szlaki dla silnych bohaterek kobiecych na małym ekranie w Stanach Zjednoczonych. Wielu twórców wspominało w wywiadach o inspiracjach Xeną i dzięki niej otwierały się drzwi dla kaskaderek i aktorek szukających ciekawych fizycznych wyzwań. Ba, nawet Quentin Tarantino wspominał, że jest wielkim fanem Xeny, co w pewnym sensie obrazowało się też w Kill Billu. Dublerką Umy Thurman w scenach walki była Zoe Bell, która przez lata zastępowała Lucy Lawless przy wymagających scenach.
Na podkreślenie w produkcji zasługuje zabawa z podtekstami, która w niesamowity sposób działała na widownie w wielu krajach świata. Chodzi o relację Xeny z Gabrielle, która wielokrotnie mniej lub bardziej subtelnie sprawiała wrażenie romantycznej. To też wywołało w wielu krajach tak zwane shipping wars na nową, niespotykaną skalę. Shippowanie, mówiąc prosto, oznacza chęć fanów do łączenia danych bohaterów w pary. Takim sposobem fandom, czyli cała rzesza odbiorców Xeny, podzieliła się na dwie grupy: jedni po stronie romantycznej miłości Xeny i Gabrielle, drudzy po stronie zwykłej przyjaźni. To były lata 90., więc były to kompletnie inne czasy. Pierwsze kroki Internetu oraz inne sposoby komunikacji determinowały inną skalę walk. Zwłaszcza że te wchodziły w tak agresywne tony, aż jedna ze scenarzystek Katherine Fugate opublikowała oświadczenie, prosząc o wzajemny szacunek dla opinii. Szybko też Xena jako serial stała się ikoną społeczności lesbijskiej i w tym aspekcie trudno znaleźć inny serial z lat 90., który miał taką moc sprawczą i wpływ na światopogląd odbiorców. Mówiło się wiele razy o związku Xeny z motywacją do walki o prawa mniejszości w Stanach Zjednoczonych. Tak naprawdę otwarcie twórcy nigdy nie powiedzieli, czy one były parą, czy nie - pozostawili to niedomówienie i otwartość interpretacji tej relacji, aczkolwiek sama Lucy Lawless w jednym z wywiadów optowała jednak za romantyczną miłością. Przypuszczam, że to był jeden z czynników decydujących o ówczesnym fenomenie.
To wszystko może być tym bardziej zaskakujące dla młodszego widza, gdy przyjrzymy się temu, jakim serialem była Xena: Wojownicza księżniczka. Lata 90. to nie był czas seriali na najwyższym realizacyjnym poziomie z gigantycznymi budżetami. Xena jednak, podobnie jak Herkules, miała bardzo lekką, zdystansowaną kampową konwencję. Tam wiele rzeczy popadało w skrajności, świadomy kicz, a twórcy nie raz zaskakiwali wręcz kuriozalnymi pomysłami. Sam Raimi, Rob Tappert, John Shulian i R.J. Stewart jednak stworzyli coś, co miało dostarczać rozrywki: prostej, przyjemnej i szalenie interesującej. Co by nie mówić o jakości tego serialu i widocznych brakach budżetowych ze współczesnej perspektywy, w latach 90. nie było drugiego takiego serialu, który non stop dawał widzom przygodę, walki, akcję i solidne efekty specjalne. A wszystko wymieszane w sosie inspiracji wieloma mitologiami oraz kulturami i wypełnione nawiązaniami do popkultury. Ten serial po prostu kapitalnie się oglądało, bo bawił, wzbudzał wielkie emocje i rozpalał wyobraźnie. Zdaję sobie sprawę, że obecnie być może ta rozrywka nie byłaby tak samo dobra, bo po 25 latach gust każdego z nas, nawet jeśli wówczas oglądaliśmy tę produkcję, zmienia się. Wraz z konsumpcją popkultury, nowościami wielkiego i małego ekranu oraz rewolucjami technologicznymi, coś tak banalnie prostego wygląda tanio i mało rozrywkowo. To jednak już indywidualna kwestia, bo nawet patrząc na fragmenty na YouTube i dostrzegając, jak ten serial się brzydko zestarzał, trudno nie dostrzec jego luzu i uroku. Oczywiście wielką rolę odgrywa też kręcenie w lokacjach w Nowej Zelandii, które dużo później stały się Środziemiem z Władcy Pierścieni. Ten rozrywkowy charakter osadzony w tej określonej konwencji działa i szkoda, że współczesna telewizja nie pozwala sobie na odrobinę takiego szaleństwa.
Powiedzmy sobie szczerze, to wszystko by nie działało, gdyby nie Lucy Lawless jako Xena - charyzmatyczna, bojowa, która potrafi jednocześnie wzbudzać sympatię i lęk - dużo było w niej skrajności. Mało która aktorka pasowała bardziej do roli twardej wojowniczka. Ciekawe jest jednak to, że podobnie jak sam serial, jej casting również był dziełem przypadku. Do roli została zatrudniona Vanessa Angel, która w kluczowym momencie zachorowała na grypę i nie mogła udać się do Nowej Zelandii na plan. Wówczas rozważano inne kandydatki i ostatecznie wybór padł na nieznaną Lucy Lawless. Aktorka stworzyła z Xeny postać wyjątkową. Nawet na tle obecnej wrażliwości, to bohaterka wielowymiarowa, ciekawa, z bogatą historią i odważnym zakończeniem. W wywiadach po latach nie raz mówiono, że Lawless miała wpływ na wiele sceny i nawet wymyślała gagi nie tylko dla Xeny. A to pokazuje, jak wielkie znaczenie dla całego projektu miała jej osoba.
Xena: Wojownicza księżniczka w takiej formie współcześnie nie ma raczej szans trafić do nowego odbiorcy. Z pewnością każdy jednak dobrze wspomina przygody Xeny i Gabrielle. Patrząc na postacie, charakter serialu, emocje, historię i jej rozwój, Xena po prostu była pod każdym względem lepszym serialem niż Herkules. Mówię to pomimo sympatii do produkcji z Kevinem Sorbo.
Swego czasu przez chwilę był plan stworzenia rebootu, który szybko został skasowany przez brak jednoznacznej wizji pomiędzy producentami a włodarzami stacji. Być może to jedna z takich produkcji, która powinna pozostać klasykiem telewizji, bo choć Xena jako bohaterka ma potencjał być kimś wyjątkowym we współczesnym kinie czy telewizji, to nie będzie już to samo.