Rozrost rynku komiksowego w Polsce

Fani komiksów w naszym kraju mają w końcu powody do zadowolenia. Do Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela dołączyła w tym roku Wielka Kolekcja Komiksów DC, a wieść gminna niesie, że lada chwila doczekamy się debiutu jeszcze jednej serii z Domu Pomysłów. Do tego dochodzą także pozycje, którymi raczą nas inne wydawnictwa, z Egmontem i Muchą na czele. Nazwijmy rzeczy po imieniu: polscy miłośnicy obrazkowych historii jeszcze nigdy nie byli w tak dobrym położeniu. Co prawda już pojawiają się pierwsze głosy, że takie zatrzęsienie na rynku komiksowym to naprawdę spore kłopoty dla naszych portfeli, jednak z drugiej strony narzekań było równie wiele wtedy, gdy powieści graficznych w naszym kraju po prostu brakowało. Miejmy nadzieję, że ten trend utrzyma się przez dłuższy czas, a nie będzie wyłącznie odpowiedzią na to, co widzimy w głównym nurcie kina.

Europejskie Nagrody Filmowe we Wrocławiu

Na koniec zachwyt zdecydowanie osobisty. Oczywiście jestem dumny z faktu, że moje miasto stało się w tym roku gospodarzem gali wręczenia Europejskich Nagród Filmowych, jednak całe to wydarzenie pozwoliło mi doświadczyć przeróżnych cudów i dziwów. Możliwość spotkania Kena Loacha, Wima Wendersa czy Pedro Almodovara, w dodatku w jednym miejscu, nie jest szansą, która trafia się w naszym życiu codziennie. Ja taką okazję miałem, obcując z zupełnie nowym dla mnie wymiarem X Muzy – takim, w którym zanika dystans pomiędzy twórcą i odbiorcą.

Rozczarowania

Zamach polityki na sztukę

Nie zrozumcie mnie źle: nie ma tutaj znaczenia, kto i pod jakim sztandarem zainstalował się na stołkach na najwyższych szczeblach władzy państwowej. Jeśli jednak politycy raz po raz wtrącają się w sprawy sztuki, w dodatku próbując oświecać nas, które jej przejawy są jedynie słuszne, to na to zgody nigdy nie dam. Ofiarami tego typu zapędów stała się w mijającym roku choćby Ida, której seans w państwowej telewizji został poprzedzony dyskusją „ekspertów” o tym de facto, jak powinniśmy odczytywać dzieło Pawlikowskiego. Nazwijmy rzeczy po imieniu: władza ma nas za idiotów. Miałaby wówczas także, gdyby podobne dysputy stanowiły wstęp do telewizyjnej premiery Smoleńsk. Polityka zaczyna się w naszym kraju panoszyć w królestwie sztuki niebezpiecznie często, w dodatku korzystając z niego arbitralnie, najczęściej w celu przemycania mniej lub bardziej subtelnych treści propagandowych. Naturalnie żadna to nowość, jednak historia uczy nas, że podobne działania nigdy nie odbywały się z korzyścią dla odbiorców kultury.
Źródło: Solopan

Suicide Squad

To nie jest w moim prywatnym rankingu jeden z najgorszych filmów mijającego roku, jednak z pewnością zasłużył sobie na miejsce w zestawieniu rozczarowań. Wszem wobec zapowiadano go jako powiew świeżości w obrębie Kinowego Uniwersum DC, lecz po seansie wielu z nas zapewne jeszcze bardziej zwątpiło w moc sprawczą odpowiedzialnych za ten filmowy świat. Fatalny, napisany w 6 tygodni scenariusz, historia rażąca banalnością, katastrofalnie rozpisani złoczyńcy, skróty narracyjne, dziury logiczne i próba mordowania na ekranie postaci Jokera – to wszystko brzmi jak największy koszmar dla fana DC. Problem w tym, że spróbowano go urzeczywistnić. Rozczarowujący jest przede wszystkim fakt, że ten film miał być odkupieniem win Zacka Snydera i spółki, a koniec końców zrodził jeszcze większe obawy o przyszłość całego Kinowego Uniwersum.
fot. materiały prasowe

Independence Day: Resurgence

Jestem wielkim fanem pierwszej części serii, więc z nadzieją wypatrywałem premiery kontynuacji. Zawiodła mnie ona na całej linii – ludzkość już dawno nie widziała tak fatalnie napisanego blockbustera. Nie wiadomo do końca, o co chodziło twórcom, skoro jedyny związany z produkcją humor powstaje w wyniku zdania sobie sprawy, jak wiele absurdu można zmieścić na centymetrze kwadratowym taśmy filmowej. Pal już licho jeżdżący po pustyni autobus, ale najbardziej rozbrajający jest prawdopodobnie afrykański watażka, który w przerwie między odcinaniem głów swoim przeciwnikom nauczył się skomplikowanego języka kosmitów. Fajerwerków oczywiście na ekranie jest mnóstwo, jednak tym, co z nami zostaje na dłużej, jest z pewnością tęsknota za pierwszym filmem.
fot. materiały prasowe

Fascynacja Polaków serią Pitbull

Przy całym szacunku dla Patryka Vegi, jego produkcje są najczęściej wytworami filmopodobnymi. Innymi słowy: sprawdzają się świetnie jako typowe odmóżdżacze, jednak próba znalezienia w nich artystycznych ochów i achów to jak szukanie igły w stogu siana. Cała sprawa rozbija się o kloaczno-gimnazjalne dowcipy, jakimi z ekranu raczą nas bohaterowie serii. Żarty z bzykania czy robienia kanapki z ogórkiem balansują na granicy dobrej zabawy i kompletnej żenady, jednak rodzima publika zdaje się tego typu humor kupować w ciemno i wciąż oczekuje więcej. Oczywiście wykąpani w wannie obciachu i tak będziemy odczuwać po seansie przyjemność, lecz gdy któregokolwiek Pitbulla rodacy określają mianem „filmu roku” (popatrzcie na internetowe fora), to możemy już wyrażać spore obawy o kondycję polskiego społeczeństwa.
fot: Anna Gostkowska, Copyright ©Ent One Investments
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj