ZACHWYTY
Czytelnicy portalu naEKRANIE.pl
Pod względem osobistym był to bez wątpienia najtrudniejszy rok w moim życiu - jakieś ślady tego stanu odnajdziecie tak w częstotliwości moich tekstów, jak i w tym, co Wam starałem się przekazywać. Z biegiem czasu jednak walka z sobą samym zamieniła w coś zupełnie przedziwnego. Popkultura zaczęła pełnić dla mnie funkcję terapeutyczną, podobnie jak Wy, drodzy Czytelnicy. Zabrzmi to nieco pompatycznie, ale staranie o to, by Was zadowolić, stało się dla mnie całkiem istotnym sensem mojej codzienności. Już pal licho, że jest Was coraz więcej i - jak wszystko na to wskazuje - w czasie sylwestrowej zabawy redakcja portalu będzie mogła wznieść toast za przekroczenie magicznej granicy użytkowników. Chodzi przede wszystkim o fakt, jak wielka siła w Was tkwi. Bez zbędnej kokieterii, ale budujecie społeczność w polskiej części sieci unikalną, do której chce się wracać każdego dnia. Ganiliście mnie, gdy faktycznie było trzeba, broniliście wtedy, gdy wymagała tego sytuacja. Zżyłem się z Wami jak nigdy dotąd. Wszystkim Wam razem i każdemu z osobna należą się słowa podziękowania za wkład w działanie tego portalu. Assassinek, Bezet - Wasze dysputy to sól tej witryny i wiedźcie, że przeczytałem ich w tym roku więcej niż komiksów. Jabba - Twoje ironiczne podejście do rzeczywistości i przy okazji do mnie stało się czymś, czego wypatruję każdego dnia. Anarky - mniejsza o to, że mamy podobny pogląd na wiele spraw; jesteś jednym z najrozsądniejszych użytkowników, jakich tu spotkałem. Panie Stempkowski - co z tego, że czasami było blisko rękoczynów, skoro Pańska inteligencja potrafi przytłoczyć? Coyotman, S7, ste100, Miśkołaj - nawet nie wiecie, jak cholernie dobrze czyta się Wasze refleksje na rozmaite tematy. Alex - Twoją obecność czuję zawsze, potrafisz skomentować najbardziej zapomniany news tego świata. Panie Frąckiewicz - klasa, bo Pańska wiedza niejednokrotnie mnie zmuszała do innego spojrzenia na popkulturę. Brighty - jesteś jeszcze z nami? Wracaj czym prędzej, bo pomagałeś czynić to miejsce lepszym, zwłaszcza kapitalnymi zasadami dyskusji. 8azyliszek - nie przeszkadza mi to, że strzelasz w portal z prędkością karabinu maszynowego; ja Cię autentycznie lubię. A przecież to tylko drobny wycinek Was wszystkich. Każdemu z tej dwumilionowej eskadry dziękuję, wielce pięknie, jako Wasz kompan i prawdziwy fan.Logan
Ten film chodzi za mną od dobrych kilku miesięcy i czasami daje o sobie znać w takich momentach, które mogłyby spowodować Waszą konsternację, niekiedy może przerażenie. Wiedziałem, że coś się święci już po pierwszym zwiastunie - zadebiutował w moje urodziny. Na seans ciągnąłem do kina ze złamaną nogą, włócząc ją za sobą jak... Logan. Po obejrzeniu czułem się tak przytłoczony, że recenzję tworzyłem do 5 rano. Zagrało tu wszystko - przekaz artystyczny trafił w moim przypadku we właściwy czas. Superbohater w krainie nędzy i rozpaczy zaserwował nam wszystkim kapitalną lekcję z celebracji życia. Niejednemu widzowi zakręciła się zapewne łezka w oku; w końcu mieliśmy tu do czynienia z końcem pewnej podróży. I ten fantastyczny kontrast w postaci ostatnich podrygów człowieczeństwa i przejmującego okrzyku bojowego Rosomaka...Loveless
Być może we współczesnym kinie nikt nie ma tak nieprawdopodobnego talentu do pokazywania prawdy o świecie jak Andriej Zwiagincew. Jego najnowszy film to przytłaczająca swoim emocjonalnym ciężarem opowieść o rozwodzącym się małżeństwie, które poszukuje syna. Reżyser sprawia, że w jednej chwili w zasadzie cała rzeczywistość zatrzymuje się w miejscu - nie ma już uczuć, nie ma życia, nie ma nawet Rosji (symboliczna, finałowa scena). Zostaje jedynie wszechogarniająca pustka, jakaś przejmująca tajemnica, która zostaje zaklęta w pobliskim parku czy w szumie drzew. Czasami lepiej umrzeć, niż funkcjonować w świecie pozbawionym zasad, więzi, w którym spokojna rozmowa ustąpiła miejsca szeptom i krzykom. Wielu z nas odbierze tego typu przekaz jako swoistą przypowieść. W ich ekranowym budowaniu Zwiagincew wydaje się mistrzem niedoścignionym.The Florida Project
Od pierwszych momentów seansu miałem ściśnięte gardło i tak już zostało do końca. Tempo akcji zostało tu rozpisane w rytm ruchu wahadła - wieczór i poranek, dzień i noc. Od początku czujemy, że w tanim motelu na obrzeżach Disneylandu tylko pozornie wszystko jest w porządku. Gdzieś na drugim biegunie codzienności lokatorów rozgrywa się prawdziwy dramat 6-letniej Moonee i jej matki, Halley. Nie ma tu żadnych tanich chwytów emocjonalnych; subtelne zabiegi narracyjne pomagają nam wejść w skórę głównych bohaterek. Cała ta wędrówka po zapomnianych przez świat bezdrożach prowadzi nas w stronę nieoczekiwanego finału, w którym dziecięce marzenia nabierają zupełnie nowego sensu.Thor: Ragnarok
Ostatni raz w kinie odczuwałem podobne stany w trakcie seansu filmu Mad Max: Fury Road. Ekstatyczne uniesienie, podlane jeszcze wytrawnym szaleństwem. Bóg burzy i piorunów wraz ze swoją ekscentryczną drużyną dosłownie i w przenośni zabrał nas w podróż przez czas i przestrzeń, raz po raz nurzając widzów w oparach absurdu i do bólu szczerego humoru. Możemy się sprzeczać o to, czy to najlepszy film komiksowy tego roku, ale z pewnością na całym gatunku odciśnie on wielkie piętno. Żaden poprzedni nie udowodnił bowiem w takim stopniu, że superbohaterowie są już gotowi wejść w nowe rejony branży rozrywkowej, wychodząc ze zdwojoną siłą z wszelkich ograniczeń konwencyjnych.
Strony:
- 1 (current)
- 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj