WYRÓŻNIENIA
Żaden mój kończący rok ranking nie może się bez nich obejść. Moi znajomi i przyjaciele znają doskonale ten format z Facebooka, a wszystkich nowych czytelników witam serdecznie w moim pokrętnym mózgu. Nagroda specjalna imienia Mike’a Stoklasy - Złe miejsce - ten horror bez problemu mógłby być najgorszym filmem kinowym roku, może nawet dekady, gdyby nie to, jak bardzo w swej porażającej niekompetencji jest zabawny i rozrywkowy. Na żadnej komedii w 2019 nie pokładałem się tak mocno ze śmiechu. Złe miejsce to prawdziwa gratka dla fanów beznadziejnych filmów klasy D i może dumnie stanąć obok takich klasyków jak Deadly Prey czy Forever Evil. Najlepsze jest to, że po seansie nadal nie wiem, czy twórcy byli aż tak bardzo nieudolni, czy też cały absurd i kicz zostały skrupulatnie zaplanowane – jeśli to drugie, zapamiętajcie lepiej nazwisko Frank Sabatella, gdyż będzie ono wymieniane kiedyś jednym tchem obok Scorsese, Kubricka i Formana. Aż chciałoby się zakrzyknąć NIECH ŻYJE KINO! Największy zawód – Rambo 5: Ostatnia krew - John Rambo to jeden z bohaterów mojego dzieciństwa i choć nie oczekiwałem od 5 części jego przygód niczego wielkiego, mój plan minimum zakładał chociażby porządną i bezkompromisową masakrę nożem i łukiem. Zamiast tego dostałem nudny i wlokący się, do tego nieudolny klon Punishera, pozbawiony cech charakterystycznych serii, ze słabym aktorstwem i głupim scenariuszem. Rambo zasłużył na emeryturę, ale na pewno nie taką. Najgorszy film - Czarne Święta - o to miejsce zabiegało wielu rywali, ale Czarne święta choć rzutem na taśmę, z dumą stanęły przed drzwiami z napisem „Szambo roku” i wywaliły je butem z framugi, wskakując do środka z triumfalnym okrzykiem. Bezmiaru zła tego tworu nie da się skrótowo opisać, dlatego po więcej szczegółów zapraszam do recenzji. Największe zaskoczenie - Pełzająca śmierć – idąc do kina na horror o aligatorach pod tak absurdalnym tytułem, nie byłem przygotowany na trzymający w napięciu, porządny, klaustrofobiczny survival, który przywodzi na myśl Cloverfield Lane 10. Brawurowa rola Kayi Scodelario i mój ulubiony horror roku. Tu również recenzja dla zainteresowanych.SERIALE
Przechodzimy do moich ulubionych seriali roku. Uwzględniłem tylko nowe formaty, bez wyróżnień na te z kolejnymi sezonami. 8. The Mandalorian – choć w chwili pisania tego rankingu został jeszcze 1 odcinek do końca, Mando to zdecydowanie takie Gwiezdne Wojny z jakimi mogę się polubić; spaghetti western w kosmosie, z milczącym bohaterem w typie Clinta Eastwooda i moim ulubionym motywem muzycznym mijającego roku. 7. Watchmen – kontynuowanie tak legendarnego komiksu to zadanie trudniejsze nawet od jego adaptacji, z którego Damon Lindelof nie tylko wyszedł obronną ręką, ale też dostarczył zaskakującą, intrygującą i łamiącą schematy opowieść o współczesnej Ameryce i jej schowanych pod dywan mrocznych sekretach. Może jeszcze nie teraz, ale ten serial stanie się klasykiem. 6. Za starzy na śmierć – serial Nicolasa Windinga Refna, który chyba tylko ja widziałem. 150% Refna w Refnie, ultra wolne tempo, mrok, brutalność, Milles Teller niczym John Wayne, niepokojąca elektroniczna ścieżka dźwiękowa i neonowa estetyka tak piękna i seksowna, że wręcz erotyczna. Tylko dla fanów NWR-a. 5. The Boys – serial przesuwający granice tego, co wolno i wypada w świecie superbohaterów. Jadący po bandzie, brutalny, wulgarny, czasami śmieszny, czasami straszny, ale niezmiernie rozrywkowy i dający masę frajdy. Szkoda tylko, że nie aż tak bezczelny jak komiksowy pierwowzór, ale nie można mieć wszystkiego. 4. Wiedźmin – na to my Polacy chyba czekaliśmy najmocniej. I choć zagraniczne recenzje nie robią szału, ja jestem zachwycony. Klimat od pierwszych minut, klasyczne fantasy, jakiego nie było od czasu Władcy pierścieni i Hobbitów, mocno zaangażowany w rolę Geralta Henry Cavill, doskonałe sceny walk, mrok, straszne potwory i rewelacyjna ścieżka dźwiękowa. Wykonywana przez Jaskra piosenka Toss a coin to the Witcher już chyba nigdy nie wyjdzie mi z głowy. 3. Miłość, Śmierć i Roboty – mój ulubiony reżyser David Fincher po raz kolejny udowadnia, że jest geniuszem, nawet gdy występuje tylko w roli producenta. W świecie animacji czegoś tak dobrego i kreatywnie odważnego nie było od lat i każdy, kto uważa, że w gatunku sci fi nie powstaje już nic oryginalnego i świeżego, powinien obejrzeć Miłość, śmierć i roboty. 2. Euforia – tak stylowo i odważnie o młodzieży, seksie i narkotykach nie opowiadał nikt od czasu Human Traffic. Zendaya zaimponowała mi swoją rolą, udowadniając, że jej talent zwyczajnie marnuje się w Spider-Manach, a muzyka, którą Labrinth stworzył do serialu, to absolutny top tego roku i mistrzostwo, którego słuchałem wg Spotify najczęściej w 2019. 1. Czarnobyl – to nie tylko najlepszy serial roku, ale też najlepszy jaki powstał od lat. Trzymający za gardło od początku do końca mocniej niż wszystkie horrory 2019 razem wzięte, z atmosferą tak gęstą, że dałoby się ją kroić nożem. Z ilością informacji, o których wielu z nas nie miało pojęcia i choć opowiadający o wydarzeniach z Rosji lat 80., niebezpiecznie przypominający to, co aktualnie nas otacza. Dźwięk licznika Geigera już nigdy nie będzie dla mnie normalny.
Strony:
- 1 (current)
- 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj