Zachwyty
Final Fantasy XIV: Online - umarł król, niech żyje król
W Final Fantasy XIV grałem dobrych kilka lat temu, jeszcze zanim stało się to "modne". Ukończyłem główną kampanię z A Realm Reborn i zacząłem Heavensward, ale z czasem zrezygnowałem ze względu na inne gry i obowiązki. Teraz wróciłem i... dawno już nic nie sprawiało mi tyle frajdy. Choć nadal jestem na etapie kończenia pierwszego dodatku, mającego na koncie kilka lat, to bawię się rewelacyjnie i udało mi się wciągnąć w historię, a podobno z czasem jest jeszcze lepiej.Arcane pokazało, że "growe" seriale nie muszą być kiepskim skokiem na kasę
Powiedzieć, że pierwsze zwiastuny Arcane były prawdziwą ucztą dla oczu, to właściwie tak, jakby nie powiedzieć zupełnie nic. Nauczony wieloma doświadczeniami z lat ubiegłych, miałem spore wątpliwości co do jakości samego serialu. Wiele z produkcji na podstawie gier to kompletne porażki lub w największym wypadku średniaki, które przypadają do gustu przede wszystkim fanom materiałów źródłowych. W tym przypadku udało się jednak zrobić świetne widowisko, które broni się także jako dzieło zupełnie samodzielne, niewymagające znajomości uniwersum League of Legends nawet w najmniejszym stopniu.Monster Hunter Rise, czyli dobrze się poluje w kocim towarzystwie
Od bardzo dawna chciałem pokochać Monster Huntera. Uwierzcie mi, pragnąłem tego z całego serca. Bardzo przemawiał do mnie klimat i estetyka, a sam pomysł na tę serię wydawał mi się genialny w swojej prostocie. Polowanie, zdobywanie coraz lepszego wyposażenia, a następnie podejmowanie się coraz bardziej wymagających łowów to perspektywa niezwykle uzależniająca. Niestety, mimo wielu podejść, nie udawało mi się wciągnąć i odpadałem po kilku godzinach. Wynikało to m.in. z dość wysokiego progu wejścia, nawet w Monster Hunter World, czyli odsłonie najbardziej "przyjaznej" dla nowicjuszy. Mój mózg nie był w stanie przestawić się do starć, w której zamiast zręcznych palców liczą się przede wszystkim cierpliwość, precyzja i wyczucie czasu.Seria Yakuza zapewniła mi ponad sto godzin naprawdę... wyjątkowej rozgrywki
We wstępie wspominałem o seriach, z którymi chciałem się polubić. O jednej, Monster Hunterze, wspominałem powyżej, czas więc na drugą z nich. Yakuza, a konkretnie siedem jej odsłon opowiadających o losach Kazumy Kiryu, wyjęła mi w 2021 roku z życiorysu ponad sto godzin. Początki na to jednak zupełnie nie wskazywały. Ukończenie Yakuzy 0, czyli chronologicznie pierwszej odsłony, zajęło mi... ponad 4 lata. Zacząłem grać niedługo po premierze, ale bardzo długie scenki przerywnikowe na pewnym etapie odrzuciły mnie i odłożyłem płytę do pudełka, a to zaś w kąt. Z czasem płyta dojrzała niczym wino w piwnicy, a przy okazji ewidentnie dojrzałem i ja, bo nie tylko ukończyłem "Zero", ale także... kolejnych sześć części składających się na historię Kiryu.Marvel's Guardians of the Galaxy to Strażnicy Galaktyki, których nie powstydziłoby się MCU
Wszyscy wiemy, jak wyszło Marvel's Avengers: kiepsko. Choć sam nie uważam tej gry za szczególnie fatalną i spędziłem przy niej kilkadziesiąt godzin, a kampania zdecydowanie miała udane momenty, to czuję spore rozgoryczenie w związku ze zmarnowanym potencjałem tak wielkiej, popularnej marki. Twórcy i wydawca Strażników Galaktyki od samego początku zaznaczali, że będzie to produkcja zupełnie inna, przeznaczona dla jednego gracza i stawiająca nacisk na filmową narrację, ale mimo tego trudno było wyzbyć się obaw. Po spędzeniu pierwszych kilkudziesięciu minut wszystkie niepokoje rozpękły się jak mydlana bańka.Rozczarowania
Kryzys wizerunkowy w branży gier
Dla wielu osób gry stanowią ucieczkę od problemów, z jakimi zmagają się na co dzień. Niestety ostatnie lata pokazują, że sama branża również boryka się z wieloma poważnymi problemami. Ledwo co ucichły doniesienia o crunchu, czyli długich, wycieńczających nadgodzinach, a już pojawiły się kolejne, tym razem dotyczące licznych przypadków molestowania, seksizmu, mobbingu i innych, szeroko pojętych zachowań nieodpowiednich w żadnym miejscu pracy. W końcówce 2021 roku za sprawą artykułów publikowanych między innymi przez serwisy Bloomberg i Wall Street Journal szczególnie głośno zrobiło się o koncernie Activision-Blizzard, ale nie są oni jedyni. Podobnych nadużyć doszukano się m.in. w Ubisofcie czy Quantic Dream. Co prawda firmy te wyraziły chęć zmian, ale dopiero czas pokaże, czy to coś więcej, niż tylko PR-owe zagrywki.NFT, NFT, NFT...
Niektóre media i koncerny próbują wmówić, że NFT, czyli tokeny niewymienialne, to nowy wspaniały wynalazek, którym wszyscy gracze powinni się zainteresować. Przekonywali o tym między innymi włodarze Electronic Arts i Ubisoftu i to nawet mimo tego, że nawet do końca nie umieli wyjaśnić, na czym polegać będzie związana z nimi rewolucja. Społeczność chyba jednak nie do końca podziela tę ekscytację, bo pierwszy zwiastun wykorzystania NFT w Ghost Recon: Breakpoint spotkał się z tak negatywnym odbiorem, że wydawca... postanowił go ukryć. Nieco później ukraińskie studio GSC World, pod napływem krytyki, zdecydowało się zrezygnować z wprowadzenia elementów NFT w swojej nadchodzącej produkcji, czyli drugim STALKERZE. https://twitter.com/stalker_thegame/status/1471620399997886472 Moim zdaniem to właśnie w tym tkwi cały problem: forsowanie tej technologii na siłę, podczas gdy tak naprawdę nikt nie wymyślił jeszcze sensownego sposobu na jej stosowanie w grach. Za "sensowne" trudno bowiem uznać forsowanie kolejnych cyfrowych przedmiotów, tym razem z cenami podbijanymi do jakichś chorych kwot przez ograniczanie dostępności strojów, broni czy innych wirtualnych pierdółek.Upadek World of Warcraft
Metallica podobno skończyła się na Kill'em All, a World of Warcraft gdzieś w okolicach wypuszczenia na rynek dodatku zatytułowanego Cataclysm. Od tego czasu do sieci regularnie trafiają wpisy sugerujące, że MMORPG od firmy Blizzard czeka rychły koniec, ale spekulacje te, jak dotąd, nie znalazły pokrycia w faktach. Trzeba byłoby jednak naprawdę mocno przymrużyć oczy, by stwierdzić, że gra jest obecnie w dobrej formie i cieszy się uznaniem ze strony społeczności. Prawda jest taka, że scenariusz kuleje, a tempo wprowadzania nowej zawartości jest zdecydowanie zbyt wolne. Dodajmy do tego kontrowersje związane z Activision-Blizzard oraz szereg naprawdę dziwnych decyzji i mamy przepis na prawdziwą katastrofę.Trylogia Grand Theft Auto, czyli Edycja Nie Do Końca Definitywna
Miało być godne odrestaurowanie klasycznych gier sprzed kilkunastu lat, a był śmiech i łzy. Grand Theft Auto: The Trilogy – The Definitive Edition to idealny przykład tego, jak nie powinno się robić remasterów! Oprawa jest kompletnie nierówna i miejscami wygląda lepiej, a gdzie indziej zupełnie ogrzej niż w oryginale, nie brak tu też starych błędów. Do tego dochodzi fatalna komunikacja ze strony twórców i wydawcy, bo screeny i zwiastun pojawiły się niedługo przed premierą, a materiały z rozgrywki dopiero... w dniu debiutu. Na domiar złego ktoś zdecydował się wycenić pakiet trzech gier na 270 zł i jednocześnie... usunąć ze sprzedaży starą trylogię, która kosztowała ułamek tej kwoty.Wyparowanie Vampire: The Masquerade - Bloodlines 2
Mam wrażenie, że żeby doczekać premiery Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 sam musiałbym stać się wampirem, bo zwykli ludzie nie żyją tak długo. Chyba nikt nie ma już złudzeń, że z grą dzieje się coś złego. Po kilku zwiastunach i szumnych zapowiedziach nastała cisza, która przerywana była tylko doniesieniami o kolejnych problemach i przesunięciach premiery. Nowa Maskarada miała trafić na rynek w roku 2020, 2021, a teraz stanęło na jakimś bliżej niesprecyzowanym terminie w odległej przyszłości. Dodatkowym dolewaniem oliwy do ognia są zapowiedzi kolejnych spin-offów i innych projektów w tym uniwersum, podczas gdy losy "głównej" produkcji są aktualnie kompletnie niejasne.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj