Nieco ponad 6 lat temu branżę grową obiegła informacja, że niewielkie polskie studio Techland rozpoczyna prace nad grą pt. "Dead Island", która ma w niespotykany dotąd sposób pokazać, jak powinno się walczyć z zombie. Projekt nie zbierał zbyt wielu pochlebnych opinii i traktowano go z dystansem. Wszystko zmieniło się w momencie, gdy wrocławianie opublikowali w sieci oficjalny zwiastun zapowiadający premierę "Dead Island". Błyskawicznie nazwany został on najlepszym trailerem growym, jaki zaprezentowany został w trakcie ostatnich kilku lat, a wyglądał tak:

[video-browser playlist="652244" suggest=""]

W tym trailerze (mimo iż był to tylko cinematic) Techland pokazał, że tematyka zombie niezwykle ich kręci. Zwiastun stworzony został w bardzo pomysłowy sposób i nakręcił ludzi na kupno „Dead Island” (którego premiera odbyła się 9 września 2011 roku). Polakom jednym trailerem udało się wokół swojej gry stworzyć naprawdę sporo szumu. Pod koniec 2011 roku prestiżowy portal GameTrailers.com nazwał zwiastun „Dead Island” najlepszym materiałem promocyjnym ostatnich 12 miesięcy. Charakterystyczny montaż i pokazanie wydarzeń „od końca” błyskawicznie sprowokowały fanów do tworzenia przeróbek i pokazania zdarzeń w sposób chronologiczny. Wyszło to równie znakomicie:

[video-browser playlist="652246" suggest=""]

A jak przyjęta została sama gra? Całkiem przyzwoicie. Dziś, spoglądając na średnią ocen na portalu metacritic.com, wersja PC utrzymuje solidne 80/100, z kolei wersje konsolowe - wynik 71/100. W polskich mediach gra została przyjęta nieco cieplej niż za granicą. Produkcję Techlandu recenzowaliśmy również na naszym portalu, a gra otrzymała mocną ocenę 8/10. Wśród zalet wymieniliśmy m.in. grywalność i fun z rozgrywki. Bo od początku „Dead Island” projektowane było jako gra, w której eksterminacja zombie miała być przyjemnością. Już wtedy developerzy postawili na widok FPP, zaproponowali graczom szereg tradycyjnych i nieco bardziej wyszukanych narzędzi do zabijania nieumarłych, starając się jednocześnie urozmaicić grę na tyle, by nie była monotonna. Efekt okazał się zadowalający. Dużym atutem była też ogromna wyspa opanowana przez zombie i szereg misji głównych oraz pobocznych. „Dead Island” okazało się nie tylko brutalną grą akcji, w której krew lała się strumieniami, a kończyny nieumarłych latały w różne strony po odcięciu kataną. Był to też świetny sandbox - oferujący więcej, niż można było się po nim spodziewać. Wystarczy napisać, że na przejście głównego wątku potrzebowaliśmy blisko 20 godzin, a na wypełnienie wszystkich zadań głównych i pobocznych nawet 50 godzin. Jak na grę akcji z widokiem FPP był to rewelacyjny wynik.

[video-browser playlist="652252" suggest=""]

Pod względem graficznym „Dead Island” nie zaskakiwało, ale silnik Chrome Engine prezentował się przyzwoicie zarówno na PC, jak i na konsolach poprzedniej generacji. Gracze docenili również tryb kooperacji, dzięki któremu rozgrywka i pokonywanie hord zombie były jeszcze przyjemniejsze. Wszystko to sprawiło, że debiutancka produkcja Techlandu o zombie okazała się grą niemal kompletną. W branży, w której brakowało nowych pomysłów, „Dead Island” było w pewnym sensie powiewem świeżości i grą, która nie starała się kopiować innych tytułów. Nie zdziwiło więc, że Techland poszedł za ciosem i rozpoczął prace nad kontynuacją. „Dead Island Riptide” nie było już tak trafionym pomysłem jak poprzednik. Produkcja wydana została zaledwie dwa lata po premierze „jedynki”, do tego w okresie, gdy wielu graczy czekało na listopad i premierę nowych konsol Sony i Microsoftu. Gra w dużej mierze powielała pomysły z poprzedniej części i nie oferowała niczego nowego. Wydawanie jej na te same platformy skutecznie ograniczyło pracę developerów, którzy nie byli w stanie rozwinąć skrzydeł tak bardzo, jak chcieli. Gracze ponownie wcielali się w tych samych bohaterów co w „jedynce”, ale trafili na inną wyspę, która nie urzekała już tak rajskim klimatem. Pod względem graficznym trudno było odczuć duży skok jakościowy, ale Techland wprowadził m.in. zmienne warunki atmosferyczne i nieco lepsze modele postaci. Na ekranie mogło pojawiać się też więcej zombie, co warunkowało wprowadzenie do rozgrywki elementu obrony baz przed atakami nieumarłych. Mechanizm rozgrywki pozostał niezmieniony. Wciąż liczyło się eliminowanie zombie na wszelkiego rodzaju sposoby - zarówno bronią palną, jak i bronią białą. Warto przypomnieć, że - podobnie jak w przypadku „jedynki” - Techland usilnie próbował przekonać do swojej gry za pomocą trailera CGI. Nie było on jednak tak widowiskowy jak ten dwa lata wcześniej, ale i tak prezentował się świetnie:

[video-browser playlist="652248" suggest=""]

Na naszym portalu „Dead Island Riptide” oceniliśmy na 7/10, a za główny minus uznaliśmy brak znaczących innowacji. Zagraniczne media były dla Techlandu znacznie mniej łaskawe. Na metacritic.com średnia ocen wersji PC wynosi 61/100, z kolei wersje PS3 i X360 to odpowiednio 62/100 i 57/100. Noty te dały jasny znak Polakom, że czas kończyć z marką, a do tematu zombie podejść od nowa, z zupełnie innej strony. I tak oto narodził się pomysł na "Dying Light". Z jednej strony martwi tak częste przesuwanie daty premiery oraz fakt, że gra najpierw była cross-genem, a dopiero później zdecydowano o wydaniu jej tylko na PC i nowe konsole. Z drugiej jednak widać i czuć na każdym kroku, że dzięki nowym konsolom Techland w końcu może rozwinąć skrzydła. Historia w „Dying Light” wygląda na dojrzałą, przejmującą i bardzo brutalną. To wyraźna ewolucja w stosunku do tego, co oglądaliśmy przy okazji „Dead Island”.

[video-browser playlist="652250" suggest=""]

Dying Light” ma obecnie wszystko, by stać się jedną z najlepszych gier o zombie w historii. Pytanie tylko, czy mechanika znana z „Dead Island” przyjmie się również na nowych konsolach. Jedno jest pewne – wrocławianom nie brakowało pomysłów, by swoją nową grę maksymalnie urozmaicić, dodając m.in. świetne efekty parkour, wyglądające lepiej niż w „Mirror’s Edge”. Pierwsze opinie o „Dying Light” pokazują, że Techland poszedł w dobrym kierunku, a nowa produkcja studia to jednocześnie kolejna polska gra, z której możemy być dumni. Nasza recenzja „Dying Light” na łamach naEKRANIE.pl już niebawem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj