Kiedy myślimy o zombie, widzimy powracające do życia ciało umarłego, żądne ludzkiego mięsa. Nie wszyscy jednak wiedzą, że pierwotnie pojęcie "zombie" wywodziło się z kultu voodoo. Do końca lat 20. XX wieku to słowo określało osobę ślepo podążającą za rozkazami kontrolującego ją człowieka. 

Zombie, Zombie, Zombie

W latach 60. George Romero pokazał światu film Noc żywych trupów, który można uważać za początek horroru, w którym grozę budują ciała powstające z grobu. Film na skalę masową odciął wizerunek zombie od tego powiązanego z voodoo. Romero jednocześnie odmienił oblicze gatunku (spoiler alert). W horrorze zazwyczaj pozostawał jeden ocalały, u niego nie przeżył nikt. Bohater co prawda przetrwał noc i wyszedł na światło dziennie, ale został zastrzelony przez innego człowieka, który wziął go omyłkowo za nieumarłego. Romero złamał zasady panujące wówczas w gatunku: pesymistyczne zakończenie, ciemnoskóry protagonista oraz mnóstwo krwawych i brutalnych scen. Noc żywych trupów jest pionierska dla nowego gatunku i samego motywu zombie. Sukces sprowokował kolejne tytuły - Świt żywych trupów , Dzień żywych trupów, Ziemia żywych trupów, Diary of the Dead: Kroniki żywych trupów oraz Survival of the Dead. Co ciekawe, Romero pojawiał się w swoich własnych filmach. Możemy zobaczyć go na ekranie w maleńkich rolach, np. jako reportera, policjanta czy samego zombie. A jeśli chodzi o odrażający obraz umarlaków, wysoko poprzeczkę postawił Lucio Fulci. Dał się poznać jako specjalista od naprawdę obrzydliwych (w znaczeniu estetycznym) horrorów, co świetnie widać w filmie z 1979 roku – Zombie Pożeracze Mięsa. Wykorzystał wszelkie dostępne efekty specjalne, żeby tylko widz zapamiętał ten seans na długo. Przez wiele osób właśnie ta produkcja uznawana jest za jedną z najobrzydliwszych, jeśli chodzi o zombie movies.
materiały prasowe
Powróćmy jeszcze do serii o Żywych Trupach i jej niewątpliwego sukcesu - to nie tylko Romero zagwarantował jej zapisanie się w historii kina. Dan O’Bannon stworzył Powrót Żywych Trupów w 1985 roku, czyli kontynuację pierwowzoru. Nakręcił film według własnej poetyki i tego, jak czuł kino. Widowisko zapisało się w historii przede wszystkim ze względu na swój czarny humor i charakterystyczną ścieżkę dźwiękową z udziałem kapeli deathrockowych i punkrockowych.  Jego śladami podążył Peter Jackson kilka lat później. Zanim swoją uwagę poświęcił podróżom po Śródziemiu, zapragnął zmierzyć się z zombiakami. W 1992 roku na ekrany weszła Martwica mózgu. To dopiero jazda bez trzymanki! Ilość krwi wykorzystana do produkcji sprawiła, że film stał się najkrwawszym w historii kinematografii. To, że dołączano torebki na wymioty do wypożyczanych kopii, mówi samo za siebie. Jacksonowi udało się coś nietypowego. Śmiejemy się, a jednocześnie jesteśmy mocno obrzydzeni. To nietuzinkowe podejście pokazało, że można połączyć krwawą masakrę z dobrą dawką humoru. Zombie nie muszą być bohaterami mrocznej historii. Komedia z zombie? Czemu nie! Powstały nowsze produkcje takie jak Zombieland czy Truposze nie umierają, które w naprawdę groteskowy sposób przedstawiają potyczki ludzi z zombiakami. Mnóstwo kiczu nie oznacza, że film okazuje się porażką. Dobrze wiedział o tym japoński reżyser Shin'ichirô Ueda, który przy niesamowicie niskim budżecie (zaledwie 25 tysięcy dolarów) stworzył produkcje pt. Jednym cięciem. Fabuła przedstawia grupę, która ma nagrać film o zombie - oczywiście jednym cięciem, czyli bez sztuczek montażowych. Wkrótce to, co miałoby być jedynie grą aktorską, staje się realne. Osiem dni kręcenia, nieznani aktorzy, kiczowate pomysły – brzmi jak przepis na klapę, a jednak twórca zrobił to ze smakiem. Tym samym z mało imponującym budżetem film stał się kasowym przebojem w Japonii i zarobił ponad 30 mln dolarów! W 2016 roku pojawiła się inna nietypowa produkcja, która zwróciła uwagę widzów. Duma i uprzedzenie, i zombie to błyskotliwa produkcja, w której twórcy pokazali, że klasykę literatury można połączyć z hordą żywych trupów. Romans, groteska i komedia w jednym. Może wkrótce zobaczymy Annę Kareninę lub Emmę walczącą z nieproszonymi gośćmi? Na pewno byłoby to ciekawe doświadczenie.  
Południowokoreańska produkcja pokazuje losy uczniów szkoły, w której ludzie zmieniają się w zombie.
Umieszczenie zombie w komedii nie oznacza, że zaprzestano przedstawiać je wśród wartkiej akcji z mocnym naciskiem na grozę. Z czasem jednak urozmaicano filmy widowiskowymi scenami zabijania, bo widzowie pokochali masakry z udziałem żywych trupów. Seria Resident Evil może nie była specjalnie udana, ale spory budżet i duże możliwości efektów komputerowych pokazały, że jest duży potencjał w tego typu rozrywce. To samo mamy w skierowanym do młodzieży serialu All of Us Are Dead od Netflixa. Południowokoreańska produkcja pokazuje losy uczniów szkoły, w której ludzie zmieniają się w zombie. Jak jednak przystało na serialu z Korei, akcja nie zdominowała innych wątków i produkcja skupia się też na problemach postaci i wielu innych tajemnicach, które wychodzą na światło dziennie w obliczu zagrożenia. Co ciekawe, twórcy postanowili pójść o krok dalej. W planowanym drugim sezonie to nie ludzie będą walczyć o życie. Sytuacja ma się odmienić i to zainfekowani będą ukrywać się przed ludźmi. To interesujące podejście, które może otworzyć nową drogę dla tego typu produkcji.
Netflix
Grozę potrafią wywołać też filmy realizowane w stylu found footage, czyli nagrywane z perspektywy kamer trzymanych przez bohaterów. Nie wszyscy są fanami tego typu konwencji, ale hiszpańska produkcja [Rec] znalazła spore grono fanów. Efekt jest ciekawy, bo chaos, nieustanne bieganie i strach w oczach bohaterów udzielają się widzom. To kolejna próba zrobienia z gatunku czegoś, co jeszcze może być odświeżające. Być może też zastanawialiście się, jak poszłoby wam w przypadku ataku zombie i jaką pełnilibyście funkcję w grupie osób chcących przetrwać. The Walking Dead jest serialem, który króluje w tematyce survivalu i na porządku dziennym są tam ucieczki przed zombie i poszukiwanie schronów. Serial jest wyjątkowy także dlatego, że pokazuje inne zagrożenia i wskazuje, że nie tylko zombie może być twoim wrogiem. To właśnie ludzie często stają na drodze do przetrwania, bo na pierwszym miejscu stawiają wyłącznie swoje życie. Jest to więc inne spojrzenie na ten typ horroru. Przesłanie, choć początkowo może się wydawać banalne, próbują nam przekazać twórcy koreańskiego Train to Busan, czy jak kto woli - Zombie Express. Chociaż scenariusz jest dosyć prosty, dostajemy bardzo dobrą grę aktorską, napięcie, a przede wszystkim morał, który mówi, że trzeba wiele poświęcić, by zyskać coś cennego. Wydaje się, że oklepany motyw zombie może nieść ze sobą coś głębszego. #Alive, 28 dni później, Happiness, World War Z, The Walking Dead – te i wyżej wymienione filmy pokazują, że survival to nieodłączny element fabuły o zombie. Bo kto w takiej sytuacji nie walczy o życie? Na przestrzeni lat twórcy udowadniają, że nieumarli to nie tylko krwawy horror albo krwawa komedia. Motyw stale się rozwija i daje podłoże do urozmaicenia fabuły.

I tu leży wampir pogrzebany

Przenieśmy się teraz do Transylwanii. Tam mieszkańcy muszą borykać się z krwiożerczymi wampirami. Zombie to przecież tylko jedni z nieumarłych, z którymi przychodzi nam się popkulturowo mierzyć. Obraz wampira na przestrzeni lat również przeszedł dużą metamorfozę. Wampirem można zostać od choroby porfirii lub pochowania żywcem. W czasach, kiedy medycyna nie była na tyle rozwinięta, nikłe funkcje życiowe mogły pozostać niezauważone. I tak oto, w trakcie pogrzebu, denat wstawał lub lekko się poruszał, żeby chwilę później dostać kołkiem w serce. Wampiry w słowiańskiej kulturze są znane jako wąpierz, strzyga czy upiór. Przesłanki podsycały legendy czy postacie jak Vlad Dracul. Brzmi znajomo, prawda? To właśnie on był inspiracją dla ikonicznego Draculi. Dziś spokojnie możemy powiedzieć, że Dracula to synonim wampira.
materiały prasowe
Wampiry w filmach mają trzy oblicza. Jednym z nich jest to budzące grozę. Pierwszym filmowym wampirem został słynny Nosferatu. W 1922 roku niemieccy twórcy zainspirowali się literaturą i stworzyli jeden z pierwszych horrorów w historii kina. Blada twarz, szpony, kły, niezgrabne ruchy - kreacja hrabiego Orloka (czyli przechrzczonego Draculi) pomimo upływu lat budzi niepokój. Film doczekał się remake'u w 1979 roku. Jednak tym razem (przez to, że nie było już problemów z prawami autorskimi) powrócono do książkowych imion, a więc stajemy twarzą w twarz z Draculą z Transylwanii. To, co różni tę produkcję od pierwowzoru, to skupienie się na motywie samotności antagonisty, a nie jedynie na strachu. W 1958 roku imię Draculi zostało tytułem filmu. Fabuła przedstawia głównego bohatera, którego celem jest unicestwienie hrabiego. Tutaj dostajemy od twórców rozwój jednej z postaci – doktora Van Helsinga. Ten znawca wampiryzmu w 2004 roku doczekał się produkcji w pełni skupionej na nim. Skoro tyle dzieł poświęcono krwiopijcy, to czemu nie wykorzystać innych postaci do przedstawienia historii? Tak oto Van Helsing poluje na Draculę siejącego spustoszenie w Transylwanii.
Skoro tyle dzieł poświęcono krwiopijcy, to czemu nie wykorzystać innych postaci do przedstawienia historii?
Wampir nie był jedynie paskudnym tworem. Wampir romantyk, arystokrata, budzący pożądanie. W pewnym momencie nawet łączono go z erotyzmem. W latach 30. Bela Lugosi, w tytułowej roli Draculi, stał się klasycznym przykładem dostojnego romantyka. Odtwórca był inspiracją dla przyszłych produkcji. Lata 50. i 60. Na okrągło powielały ten motyw. Nieco innego smaku dodał mu Roman Polański, wprowadzając odrobinę komedii do filmu Nieustraszeni pogromcy wampirów (1967). Reżyserowi udało się stworzyć obraz, który śmieszy, ale też potrafi dobrze przestraszyć. Poniekąd do schematu wrócił w 1992 Francis Ford Coppola w Drakuli (na tym etapie, tytuł nie jest już zaskoczeniem). Imponująca obsada – Gary Oldman, Winona Ryder, Keanu Reeves, Anthony Hopkins, Monica Bellucci. Reżyser na nowo odkrył wampiryzm. Jednak jego wersja ocieka erotyzmem. Kreacja Oldmana przedstawia pokutnika odbywającego karę w ciele potwora. Doskwiera mu samotność, a puste życie (choć właściwie śmierć) wypełnia na poszukiwaniu miłości, której mu brak. Film olśnił wielu zmysłowym wnętrzem i ciekawym pomysłem na reinterpretację. Niewątpliwie wersja Coppoli zapisała się na liście słynnych klasyków. Tym tropem poszli inni twórcy. Wampir zaczął też w kinie rozśmieszać, podrywać płcie przeciwne i chociaż dalej pojawiały się inspiracje Coppolą, jak chociażby w Wywiadzie z Wampirem, to jednak motyw ten stał się okazją do tworzenia wokół niego czarnych komedii. W podobnym klimacie, choć zdecydowanie bardziej humorystycznym, mamy film Mela Brooksa pod tytułem Dracula - wampiry bez zębów z 1995 roku.
materiały prasowe
Strach, groza, erotyzm, humor. Czemu by nie celować do młodej widowni? Nastoletni wampir romantyk stał się pożądany  przez młodzież. Filmy i seriale takie jak Akademia wampirów, Pamiętniki wampirów czy Czysta krew przedstawiają wampiry, które nie za bardzo różnią się od śmiertelników. Mogą żyć wśród ludzi i razem z nimi funkcjonować. Chyba każdy spodziewał się, że w tym artykule przynajmniej raz padnie tytuł Zmierzch. Seria podbiła kina i przyciągnęła mnóstwo widzów, ale dziś wielu traktuje to raczej jako okazję do żartowania i tworzenia memów. Jednak nie da się jej odebrać tego, że stała się światowym fenomenem i zapisała się na kartach popkultury. Choć pierwotnie wampir był krwiożerczą bestią przedstawianą w horrorach, jego wizerunek z upływem lat uległ zmianie. Teraz, myśląc o wampirze, zazwyczaj widzimy przystojnego uwodziciela lub wyrafinowanego arystokratę. Twórcy kina próbują łapać się tego motywu, na przykład w animacjach jak Hotel Transylwania czy w kultowym horrorze komediowym Tima BurtonaMroczne Cienie. Mieliśmy też nowego Drakulę od Netflixa i twórców Sherlocka, ale wydaje się, że powoli temat wampirów zanika. Może musi upłynąć trochę czasu, aż ktoś znowu wyszuka jakiś wyjątkowy pomysł na prezencję tego motywu?

Jak twórcy patrzą wilkiem na wilkołaki

Wilkołaki nie cieszą się tak wielką reprezentacją jak wymienieni wyżej koledzy po fachu. Są raczej dodatkiem do innych produkcji - np. o wampirach. Było tak właśnie we wspomnianym już Zmierzchu czy serii Underworld, w których mogliśmy obserwować rywalizację między gatunkami. Ta wzajemna niechęć mocno się tutaj odznaczała i często wzbudzała konflikty. A według podań wilkołaki i wampiry nie byli odwiecznymi wrogami. Ba, wilkołak po śmierci miał nawet zmieniać się w wampira. W filmach jednak było inaczej. Wizja wilkołaka znanego ze słowiańskich i germańskich mitologii nie została jakoś skarykaturowana w filmach. To człowiek, który przemienia się w wilka z własnej woli lub wskutek klątwy. Takie postacie często gościły na ekranie i w literaturze oraz jej adaptacjach, chociażby w Harrym Potterze czy w uniwersum Tolkiena w Śródziemiu.
Do historii przeszedł także motyw pokazujący, że wybawieniem od klątwy jest śmierć, ale skutkuje to przerzuceniem jej na zabijającego.
Wilkołak był przedstawiany najczęściej jako nieokiełznany i impulsywny pół człowiek pół wilk, który sprawia przyjemniejsze wrażenie od wampira. W 1941 na ekrany trafił Wilkołak George'a Waggnera. Kreacja Larry'ego Tabolty, głównego bohatera, w późniejszych produkcjach stała się inspiracją dla twórców, pokazując obraz człowieka, który wbrew własnej woli staje się morderczą bestią. Do historii przeszedł także motyw pokazujący, że wybawieniem od klątwy jest śmierć, ale skutkuje to przerzuceniem jej na zabijającego. Chcesz zaznać spokoju? Musisz złożyć ofiarę. Studio Universal zapoczątkowało tym współczesny wizerunek wilkołactwa. Nie da się ukryć, że do kultowych dzieł w tej kwestii należy Amerykański Wilkołak w Londynie. Wyróżnia się na tle innych między innymi swoją atrakcyjną sceną przemiany bohatera. Za charakteryzację został wyróżniony Oscarem.
materiał prasowe
Film Wilk to kolejna produkcja, w której możemy śledzić zmagania związane z procesem przemiany. Nie jest to pozycja wyróżniająca się na tle innych. To nieco kiczowata fabuła, skupiająca się na metamorfozie i walce o kobietę. Jednak w rolach głównych zobaczyliśmy Jacka Nicholsona i Michelle Pfeiffer. Na wyróżnienie zasługuje Skowyt z 1981.  Klasyczne kino grozy połączone z satyrą. Pomimo upływu lat efekty specjalne i niepokojąca muzyka podkreślają postać wygłodniałego wilkołaka, który mąci w psychice bohaterki. Brutalne, nieposkromione stworzenie o przerażającym wyglądzie, nieumiejące zapanować nad swoimi potrzebami – tak widzieli to twórcy.   Wilkołak niekoniecznie musi być groźny. Skoro krwiopijca, jakim był wampir, mógł się zakochać, to czemu nie wilkołak? Myśląc o wilku w bajkach, do głowy przychodzi nam głównie jeden tytuł – Czerwony Kapturek. Wilk, wilkołak, młoda dziewczyna i historia z babcią. Czemu by tego nie połączyć? W ten sposób powstały filmowe bajki dla starszej widowni. Towarzystwo wilków to pierwsza propozycja. To współczesna baśń utrzymana w klimacie horroru. Skupia się na młodej nastolatce, której bujna wyobraźnia narzuca nocne fantazje, w których widzi rozerwane na strzępy wilki i kobiety. To forma, która niejednemu oszpeci zapamiętaną z dzieciństwa historię do poduszki. Od wizji z 1984 różni się Dziewczyna w czerwonej pelerynie z 2011. Tutaj twórcy tworzą zagadkę – kto okaże się wilkołakiem? Tytułowa bohaterka mieszka w małej wiosce, gdzie nocą giną młode dziewczyny. Pewnego razu zostaje oszczędzona przez bestię, z którą udało jej się porozumieć. To stawia ją w świetle podejrzeń. Zagrożenie ze strony wilka, a przede wszystkim mieszkańców, zmusza Valerie do odkrycia, kto tak naprawdę sieje zamęt. Fabuła pokazuje wilkołaka jako typowe stworzenie objęte klątwą, które stara się przedłużyć swój ród. W trakcie nie zabraknie też miłości, zazdrości i wykluczenia.
materiały prasowe
A co z tym romantykiem? Taki wzór możemy znaleźć w wyżej wymienionych filmach jak Zmierzch, The Originals czy Pamiętniki Wampirów. Jednak to Teen Wolf: Nastoletni wilkołak stawia wilkołaka na pierwszym miejscu. Dorastający chłopak stara się zapanować na swoją postacią. To luźna młodzieżówka, którą polubili widzowie. Trochę humoru, romansu i nastoletniego życia z odrobiną dreszczyku. Nieco inny obraz wilkołaka przedstawia nam koreański film Warewolf Boy. To dramat, który w poruszający sposób przedstawia miłość pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Chłopak, będąc wilkołakiem, żył w lesie i nie miał kontaktu z ludźmi, jednak zmienił się w człowieka, by móc spotkać się z dziewczyną. Soon-Yi nadaje mu imię Chul-Soo i uczy podstawowych czynność. Czasami może to wyglądać jak tresura pieska, ale się sprawdza. Twórcy pokazują, że wilkołak nie musi być okropną bestią. Potrafi kochać i wzruszyć. Historia swoim klimatem wyróżnia się na tle innych i niewątpliwie należy do tych, gdzie w trakcie można uronić łzę.

Co dalej?

Motyw zombie wciąż pojawia się w filmach, ale już nie budzi takiego przerażenia. Podobnie jest z wampirami i wilkołakami. W większości to oklepane tematy, które stopniowo się wypalają. Ich obecność możemy zauważyć w produkcjach poruszających jakieś mistyczne wątki, ale jedynie jako dodatek. Popkultura wpłynęła na zmiany, które dokonały się w tych gatunkach. Każda dekada przedstawiała te twory na swój sposób, próbując horroru, komedii, młodzieżówki… Jednak w ostatnich latach o nich ucichło. Nadzieja na coś kreatywnego w kontekście wilkołaków i wampirów może przyjść od MCU w ramach specjalnego programu Werewolf by Night i filmu Blade, ale to się jeszcze okaże. Może odpowiednia jest przerwa, aby po niej ktoś z przytupem wrócił do filmów inspirując się klasykami gatunku?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj