To praktycznie solowy film Blake Lively. Oczywiście nie mamy nic przeciwko – lubimy na nią patrzeć, zwłaszcza jeśli przez większość czasu jest w kostiumie kąpielowym, ale to też film o desperacji, walce z przyrodą i własnymi słabościami. O nieugiętości i zaradności. Czytaj także: Blake Lively - od Plotkary do kina Ale po kolei. Oto studentka medycyny Nancy podczas wyprawy do Meksyku wybiera się na plażę, by poserfować. To ważna dla niej plaża – tu kiedyś była jej matka, a dziś jest ona i ma zamiar właśnie pamięć tej matki (niestety zmarłej) uhonorować kilkoma przejażdżkami po falach. Niestety nie zdaje sobie sprawy, że tę właśnie zatoczkę upatrzył sobie pewien wielki rekin. Ma tu fajne, smaczne zwłoki sporego wieloryba, a poza tym chętnie zjada to, co się jeszcze pojawia. Nancy zostaje więc lekko napoczęta, ale chowa się na małej skale wystającej z wody. Wystającej przynajmniej przez kilkanaście godzin, bo potem nadejdzie przypływ. To film świetnie skonstruowany. Cały czas kibicujemy dziewczynie, która próbuje rozwiązywać kolejne problemy i ocalić życie. Ranną nogę można zszyć przy pomocy kolczyków (widzę tu, swoją drogą, mocną inspirację żenującym polskim thrillerem sprzed kilku lat - w filmie Ostra randka w podobnej sytuacji bohaterka, również studentka medycyny, zszyła sobie ranę tym, co miała pod ręką, a miała akurat zszywacz; poziom krzyku przy robocie był podobny), pomocy wzywać w różny sposób (czy pomoc pomoże, to już inna sprawa), robić krzywdę i wkurzać rekina też można na wiele sposobów. No url W ostatnich latach dostaliśmy wiele coraz bardziej radosnych, żenujących i bezsensownych filmów o rekinach – tu wracamy do źródeł. Do klimatu, do nastroju pierwszych Jaws. I miejscami to naprawdę działa. Miejscami jest równie mocno! Niestety całość kończy się dość schematycznie, ale widać w Hollywood tak dziś trzeba. Jeśli chcecie więc zobaczyć znowu rekiny na poważnie – polecam z przekonaniem. Nie przejmujcie się polskim tytułem, który jest jednym z większych ostatnio kuriozalnych pomysłów w tej dziedzinie. Skała, na której siedzi Nancy, jest jakieś 200 jardów od brzegu. Około. Tak mniej więcej, tak jak zwykle podajesz na oko odległość, a polski dystrybutor przeliczył sobie w kalkulatorze te 200 jardów na 183 metry i teraz już wiadomo, że dokładnie tyle dzieli bohaterkę od suchej plaży. I tyle metrów musi się bać!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj