20 dni w Mariupolu to zapis wydarzeń z początku wojny w Ukrainie – akcja produkcji rozpoczyna się 24 lutego 2022 roku, kiedy rosyjskie wojska rozpoczęły zmasowany atak na ukraińskie miasta. Twórcą filmu jest Mstyslav Chernov, dziennikarz, który w tym czasie przebywał ze swoją ekipą w tytułowym Mariupolu – strategicznym mieście portowym, w którym już od dłuższego czasu wyczuwalne były niepokoje i atmosfera zagrożenia. Głównym celem jego pracy reporterskiej było relacjonowanie aktualnej sytuacji na terenach graniczących z Rosją – niezamierzenie jednak wyszło z tego świadectwo pierwszych dni pełnoskalowej wojny i barbarzyństwa, jakiego w tym czasie doświadczała ludność cywilna. Nowy film ma bardzo konkretną, prostą budowę – jak sam tytuł wskazuje, jest to relacja z okupowanego Mariupola, przedstawiana dzień po dniu, przez prawie trzy tygodnie. W tym czasie Chernov skupia się przede wszystkim na życiu cywilów. Dociera z kamerą do bombardowanych domów czy szpitali, dając świadectwo niewyobrażalnego cierpienia. Każdy dzień jest wyraźnie sygnalizowany czarnymi planszami, które oddzielają od siebie poszczególne fragmenty opowieści – Dzień 1, Dzień 13, Dzień 20... Budowa produkcji jest w pewnym sensie pamiętnikowa, co dobrze obrazuje zarówno upływ czasu, jak i zaciskanie się rosyjskiej pętli coraz szczelniej wokół miasta. Jest to obraz bezlitosny dla widza – na ekranie widzimy krew, ludzi zwijających się z bólu, rannych i martwych, w tym również maleńkie dzieci. Kamera stara się zapewnić możliwą dyskrecję, więc twarze zmarłych są cenzurowane. Nie zmienia to jednak faktu, że cały horror tej sytuacji dosłownie aż bije z ekranu i patrzy się na to z ogromnym trudem. Dużą część filmu stanowią wypowiedzi uczestników tych wydarzeń – cywilów, wojskowych, lekarzy czy ratowników medycznych. Do kamery wypowiadają się zarówno dorośli, jak i dzieci, a każda perspektywa jest unikalna. Widzimy rozpaczającą kobietę, zrezygnowanego staruszka, przerażoną dziewczynkę. Wszyscy dzielą się otwarcie swoimi przemyśleniami, nie ma tu miejsca na reżyserowane emocje. Chernov jest bardzo ciekawy swoich rozmówców, a w swojej ciekawości zwyczajnie autentyczny – często zadaje im pytania, prowokując do rozbudowania wypowiedzi. Czuć, że on sam jest równoważnym bohaterem tych wydarzeń – choć relacjonuje je raczej bez odsłaniania własnych emocji, wyraźnie wchodzi w interakcje ze spotykanymi przez siebie ludźmi, co wypada bardzo naturalnie, prawdziwie. Widać, że jako twórca jest bardzo świadomy i wie, kiedy rozmawiać z otaczającymi go ludźmi, a kiedy powstrzymać się od komentarza. To wyczucie owocuje między innymi przerażającymi scenami ze szpitali lub znad zbiorowych mogił – słychać wówczas jedynie krzyk lub płacz. Jak na wojenne kino dokumentalne przystało, film jest surowy w warstwie wizualnej. Kadry są ponure i szare, co nie jest efektem filtrów, a naturalną konsekwencją wszechobecnych zniszczeń i bombardowania. Kamera zachowuje się raczej statycznie, z przerwami na chwile ucieczki – wówczas, co oczywiste, cały obraz "biegnie" wraz z ekipą. Chernov przygląda się Mariupolowi zarówno w detalu, jak i z daleka – otrzymujemy ujęcia z klaustrofobicznych schronów i z lotu ptaka, obrazujące niewyobrażalną skalę zniszczeń. W całej relacji reporterskiej czuć równowagę, balans i – mimo niesprzyjających i absolutnie nieprzewidywalnych warunków – pomysł oraz konsekwencję. Warto wspomnieć, że Chernov jest doświadczonym korespondentem wojennym, który relacjonował między innymi wydarzenia związane z wojną w Donbasie. Ma też na koncie Nagrodę Pulitzera. 20 dni w Mariupolu to jednak jego pierwszy film pełnometrażowy, z realną szansą na statuetkę w tegorocznym konkursie oscarowym. Mstyslav Chernov z ekipą przebywali w Mariupolu tylko przez 20 dni, czego efektem jest tytułowa produkcja. Z dostępnych powszechnie informacji wiemy jednak, że miasto walczyło jeszcze długo po ich wyjeździe, by ostatecznie trafić pod okupację rosyjską. I choć nowy dokument to tylko wycinek trwającej od ponad dwóch lat wojny, w bardzo dosadny sposób pozwala na doświadczenie skali tej tragedii za pośrednictwem ekranu. To bezwzględny, autentyczny i ważny społecznie obraz, który na długo pozostaje w głowie. Dla widzów o mocnych nerwach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj