Tym razem rozchodzi się o groźnego przestępcę, który ma dostać wyrok dożywocia. Trwa jego rozprawa, a sąd czeka na świadków. Są nimi dwie kobiety - jedyne żyjące osoby, które mogą poświadczyć, że za wszystkim stoi właśnie ten człowiek. Wtem do kryjówki wpada zabójca, pozbywa się androida i zabija jedną z kobiet, podczas gdy druga ucieka. Dorian i John muszą się dowiedzieć, kto nim jest.

Jak łatwo można się domyślić, w całą sprawę zamieszany jest nasz podejrzany, który maczał palce w klonowaniu, a właściwie w genetyce rozrodczej, przez co stworzył idealne kopie siebie (tylko młodsze). Pomysł ciekawy, trzymający w napięciu i nieźle rozwiązany. Nie obchodzi się jednak bez błędów. Podziwiam twórców za podejmowanie trudnych tematów. Ich świat pod względem różnorodnej tematyki wydaje się spójny. Klonowanie istnieje, ale jest zakazane. Zgoda, łykam to. Nie jestem jednak w stanie przeboleć wprowadzenia postaci wróżki. Jakoś nie pasuje ona do wykreowanego przez scenarzystów uniwersum. 

Nadal zawodzą niektóre postacie. O ile relacje Kennexa z Dorianem to najciekawsze, co może Almost Human zaoferować, tak drugi plan czasami leży i kwiczy. Maldonado jest totalnie bez wyrazu i nawet sceny z tylko jej udziałem, gdzie ma szansę się wykazać, są po prostu słabe. Ten sam wyraz twarzy i brak jakiejkolwiek charyzmy nie pozwalają szczególnie polubić tej postaci.

[video-browser playlist="634924" suggest=""]

Nie lepiej radzi sobie porucznik Stahl - kolejna dama w opałach. Takie operowanie stereotypami nie za bardzo opłaci się scenarzystom na dłuższą metę. Mamy ładnie wykreowaną przyszłość, a obecni w niej gliniarze zachowują się czasami jak idioci. Podobnie jak doskonałe modele MX-ów - skoro są lepsze niż Dorian, do tego nie mają uczuć, to dlaczego padają jak muchy? Zastanawiająca jest także kwestia nadludzkiej siły Doriana. Na razie jej nie wytłumaczono, ale sam John był zdziwiony zaistniałą sytuacją - możliwe, że wątek ten powróci. 

Najlepiej sprawuje się Rudy i to on rządzi na drugim planie. Jego postać jest charakterystyczna, świetnie zagrana, a choć nieco schematyczna (typowy naukowiec bez życia, do tego mocno... "specyficzny"), to wzbudzająca naszą sympatię. Jest to najjaśniejszy punkt produkcji oprócz grającego na jedno kopyto Urbana (co akurat w roli Kennexa się doskonale sprawdza) i świetnego Ealy'ego.

Czegoś mi w tym odcinku brakowało. Sprawa, mimo że ciekawa, od początku wydawała się jasna. Do tego niewiele akcji, może oprócz dwóch momentów. Całość wydawała się jakaś taka szybko poprowadzona, postać medium kompletnie mi nie pasowała, a główny przeciwnik był jakiś taki bez charyzmy. Wszystko polane sztampowym sosem typowego procedurala.

Co mogą zrobić twórcy? Wprowadzić jakiś wątek główny, inaczej ich produkcja umrze w zalewie setek innych. Byłoby szkoda, szczególnie patrząc na nazwiska tworzące produkcję. Tym bardziej ciekawi, skąd pomysł, żeby zrobić pięć lekko nijakich odcinków, za to świetnych technicznie. Przerost formy nad treścią nie jest wskazany, a na razie niestety tak właśnie Almost Human wygląda.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj