Garth Nix po raz trzeci zabiera nas w podróż do Starego Królestwa, tym razem jednak ciska nas w sam środek wojennej zawieruchy. Jeśli tom drugi cyklu, „Lirael”, rozbudowywał mitologię świata i przez bardziej lub mniej subtelne wzmianki przygotowywał czytelnika na ostateczną rozgrywkę, w „Abhorsen” mamy już bezlitosny wyścig z czasem. Pisarz daje nam jasno do zrozumienia, że to końcówka całej historii, i to końcówka krwawa, niepozbawiona ofiar. Do konfrontacji staną wszyscy znaczący bohaterowie pojawiający się na kartach trzech książek – a i tak ich siła może okazać się niewystarczająca przeciwko jednemu z Dziewięciu. Już od pierwszych stron finału trylogii bohaterowie zmagają się z przeciwnikami, których poznaliśmy w drugiej części. Chlorr w Masce i Hedge coraz silniej zaciskają swoją pętlę, chcąc zadławić księcia Sametha oraz córkę Clayrów, dziewczynę, która ma przejąć schedę po obecnej Abhorsen (nie są bezpieczni nawet w potężnie chronionym Domu Abhorsenów). Do tego jeszcze Mogget poczyna zachowywać się dość dziwnie. W tym samym czasie królowa Sabriel i król Touchstone I również mają sporo na głowie – niebezpieczeństwo bowiem czyha na nich nie tylko w magicznej krainie, ale również za Murem, w Ancelstierre, gdzie próbują swoich sił w misji dyplomatycznej. To ważna misja, bowiem Mur (czy też jego obrona) nie będzie w stanie dłużej chronić nieświadomych magii mieszkańców – na żywe trupy niewiele zda się karabin, a Magów Kodeksu jest zbyt mało, by na długo powstrzymać nacierającą falę. Otwartą kwestią pozostaje również uratowanie przyjaciela Sametha, Nicka, który bezwiednie staje się narzędziem w rękach potężnego Orranisa oraz jego sług – pogrążony w hipnotycznym śnie, dokłada starań, by połączyć dwie półkule, w których uwięzione są części Niszczyciela. Jeśli powstanie, siła Siedmiu może być niewystarczająca, by pokonać go i uwięzić raz jeszcze, a uwolniony Orranis przyniesie zagładę całego znanego świata.
Źródło: materiały prasowe
  Gdzieś w trakcie tego całego pościgu, akcji i ciągłej walki Garth Nix gubi nieco ze swej umiejętności oczarowania czytelnika stworzoną przez siebie krainą– niektóre rozdziały dłużą się i przeciągają, sprawiając, że chce się przerzucić kilka kartek w przód. Na szczęście jednak takich momentów jest niewiele, a opisana historia nadal pasjonuje (choć jest prosta), wciąga i sprawia dużo radości. Rozwiązują się również najważniejsze tajemnice, między innymi prawdziwa natura Mogetta oraz Podłego Psiska (towarzysz Lirael nadal niestety bardziej irytuje niż intryguje, zachowując się jak uładzona, nieco nieudolna wersja Moggeta) – uważny czytelnik może domyśleć się tego już wcześniej, ale i tak rozwiązanie jest satysfakcjonujące. Czytaj również: „Clariel”: Tragedia zbuntowanej dziewczyny – recenzja Jak na zakończenie całej historii „Abhorsen” sprawdza się doskonale, rozwiązując wszystkie wątki, przynosząc oczekiwaną konfrontację oraz jej finał. Wbrew modzie nie zostawia wielu niewiadomych w celu możliwego przygotowania kolejnej części. Czytelnicy dwóch poprzednich tomów z pewnością nie będą zawiedzeni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj