A.B.C. to powieść Agathy Christie z 1936, która należy do jej najbardziej znanych kryminałów. Po jej lekturze nie pozostaje nam nic innego, jak westchnąć z podziwu nad proroczymi zdolnościami słynnej autorki, która z osobie tajemniczego A.B.C. wywróżyła popkulturową popularność narcystycznych seryjnych morderców, choć ani w powieści, ani w komiksie takie określenie jeszcze nie pada. Morderca - który w wyborze swoich ofiar kieruje się kolejnością alfabetyczną ich nazwisk i miejscowości, gdzie dokonuje zabójstwa - określany jest tu mianem szaleńca, co w jakiś sposób dokumentuje zmiany zarówno w sposobie wartościowania na przestrzeni lat, jak i w popychanej przez postęp cywilizacyjny semantyce. Aby dobrze oddać fabułę powieści, trzeba było ponad sześćdziesięciu stron frankofońskiego komiksu, bardzo gęstego w dialogi i z fabułą zapełnioną różnymi postaciami w mniejszy lub większy sposób związanymi z ofiarami mordercy. Historia zaczyna się od listu, który dostaje przebywający już na emeryturze Herkules Poirot. W liście wyraźnie arogancki nadawca rzuca detektywowi wyzwanie, zapowiadając, że w konkretnym dniu i w konkretnej miejscowości wydarzy się coś strasznego. Czy Poirot zdoła temu zapobiec? Trzy litery w tytule wskazują, że raczej nie i rzeczywiście mamy w fabule więcej niż tylko jedno morderstwo. I przez długi czas słynny detektyw wraz z policjantami ze Scotland Yardu wydają się być w tej grze autentycznie bezradni.
Źródło: Egmont
W warstwie graficznej tym razem mamy trochę cartoonową kreskę, która niejednokrotnie wykrzywia fizjonomie bohaterów w udany sposób uwydatniając ich emocje. Wiadomo, że w tej serii nie należy się spodziewać graficznych fajerwerków, bo trzeba bardziej skupić się na fabule i zagadce, jednak tym razem oprawa zasługuje naprawdę na sporo słów uznania. Szczególnie poruszająca jest okładka, która wydaje się zdradzać nam wizerunek mordercy. Wygląda on tu intrygująco i wcale nie kojarzy się z jakimś mistrzem gry czy wielkim manipulatorem, który miałby wodzić za nos policję i Herkulesa Poirota. Jednak kryminały Agathy Christie zawsze niosą ze sobą wiele niespodzianek i należy oczekiwać, że autorka będzie nas niejednokrotnie wodziła za nos, wymyślając swoje piętrowe intrygi, które zazwyczaj odziera z aury tajemnicy w finale, pokazując, że zbrodniarzem (i zresztą nie tyko nim) zawsze kierują w życiu niskie instynkty. Poza tym po raz kolejny możemy się przekonać, jak wiele zawdzięczają mistrzyni kryminału współcześni autorzy tego gatunku, którzy hojnie korzystają z jej dziedzictwa w budowaniu własnych kryminalnych intryg.
W A.B.C. daje znać jeszcze społeczne wyczucie Agathy Christie, które przejawia się nie tylko w stosunku do bohatera widocznego na okładce, ale też do tych postaci, często będących jedynie w cieniu wielkich zbrodni. To służący, sklepikarze, sprzątacze, którzy mają zbyt szare życie, aby myśleć o wysublimowanych zbrodniach, a kiedy zaczyna ich to dotyczyć, są w stanie bezinteresownie pomóc w śledztwie. To właśnie na świadkach, na odpowiednim do nich podejściu musi polegać Herkules Poirot, aby wyłuskać jakiś rokujący trop w sprawie A.B.C. Mimo że bohaterowie w komiksie głównie konwersują, to klasycznie rozegrana scena jednego z zabójstw zostaje na długo w pamięci czytelnika. Tak samo jak okładkowy bohater, który jest kluczem do tej opowieści, będącej dzięki talentowi Agathy Christie czymś dużo więcej niż zwykłym kryminałem. I znowu możemy w tym przypadku mówić o współczesnym dziedzictwie autorki, choćby na polskim kryminalnym podwórku, na którym powieści w tym gatunku często w lepszym sposób komentują współczesne problemy społeczne niż telewizyjne dzienniki i programy publicystyczne. Jedyne, co może z lekka niepokoić w przypadku komiksowej kolekcji Agathy Christie, to dominacja w niej przygód Herkulesa Poirota. Może następnym razem Egmont da szansę innym, równie fascynującym bohaterom stworzonym przez królową kryminału?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj