Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.” skutecznie zaostrzyli apetyt swoich widzów przed seansem nowych "Avengers: Age of Ultron" (nie licząc tych szczęściarzy, którzy mają go już za sobą). Zgodnie z oczekiwaniami poprzedni odcinek był wprowadzeniem do czegoś znacznie większego i bardziej efektownego. Miał położyć podwaliny pod sojusz Coulsona i Gonzalesa, czego punktem kulminacyjnym był atak na arktyczną bazę HYDRY. Jak za starych dobrych czasów na misję wybrała się szóstka bohaterów, których poznaliśmy jeszcze w pilocie. Łamiąc zasady Afterlife, do paczki dołączyła więc Skye, a także znienawidzony przez wszystkich Ward. Efektem był szereg rewelacyjnych scen, które na długo zapadną nam w pamięci. „The Dirty Half Dozen” to odcinek niezmiernie ważny dla fabuły całego serial. Twórcy nie poddali się pokusie, aby zrobić z niego wybuchową wydmuszkę, która jest jedynie przystawką do głównego dania, jakim jest film Jossa Whedona. „Agenci…” konsekwentnie budują swój własny świat i rozwijają kluczowe dla fabuły wątki. Tak jak wspomniałem przy okazji poprzedniej recenzji, jest to produkcja bardziej niezależna – spójna z kinowym uniwersum, ale już nie opierająca się całkowicie na jego sukcesie, tak jak to było po „Captain America: The Winter Soldier”. [video-browser playlist="688709" suggest=""] Może się więc podobać bardziej kompleksowe podejście – oczywiście jak na standardy telewizji ogólnodostępnej i tej rozrywkowej tematyki – do historii niegdyś bardzo silnej więzi naszych protagonistów. Ward bardzo by chciał, żeby wszystko było tak jak dawniej, ale nie ma na to żadnych szans. Pewnych rzeczy się nie odkręci, a tytułowa Parszywa Szóstka oficjalnie przestała istnieć w symbolicznym momencie wybuchu ich samolotu. To oczywiście nie oznacza, że Grant nie będzie choć o ułamek tego zaufania walczył. Widać, że mu zależy i na pewno prędzej czy później pojawi się, aby pomóc Culsonowi i spółce w najmniej oczekiwanym momencie. Sam szturm na placówkę HYDRY także można wyłącznie chwalić. Twórcy nie chcieli być gorsi od „Banshee” czy „Daredevil” i wyczarowali swoja własną sekwencję akcji kręconą na jednym ujęciu kamery. Wielkie słowa uznania należą się więc za ten genialny moment (do zobaczenia powyżej), w którym Skye skopała tyłki bandzie złoczyńców, jakby znajdywała się w strzelance wideo. Przed bohaterką jednak jeszcze trudne chwile. Obecnie pieczę sprawuje nad nią Gonzales i wątpię, aby wszyscy bez zająknięcia zaakceptowali plany, jakie będzie on miał wobec ludzi uzdolnionych. Kolejny konflikt wisi na włosku i można założyć, że Inhumans oraz nieobliczalny Cal będą mieli w nim duży udział, a Skye - bardzo trudne decyzje do podjęcia. Czytaj również: „Agenci T.A.R.C.Z.Y.” – twórcy opowiadają o najnowszym odcinku, końcówce sezonu i Avengers Na koniec oczywiście trzeba wspomnieć o wieńczących epizod momentach, w których każdy z nas szczerzył się jak głupi i zacierał rączki. Berło Lokiego, Maria Hill i armia Ultrona w wizji Rainy, czyli cudowne smaczki i nawiązania do 2. części „Avengers”. Już nie mogę się doczekać wizyty w kinie, a „Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.” są po prostu super!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj