Serial Agenci T.A.R.C.Z.Y. utrzymuje zadowalający poziom. Choć najnowszy odcinek jest równie poprawny, to jednak przedstawione w nim wydarzenia mogą powodować spore rozczarowanie.
The Team bezpośrednio kontynuuje wątki zapoczątkowane w poprzednim odcinku
Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.. To miał być epizod, w którym wreszcie utworzy się drużyna Secret Warriors - wyczekiwana przez fanów od dawna. Wydawało się, że ekipa ta będzie stałym, dominującym elementem tej serii, ale ciągle trapiły ją problemy przeszkadzające w jej utworzeniu.
Poprzedni odcinek sugerował, że w kolejnym twórcy zaserwują nam olbrzymie emocje, a drużyna Daisy będzie musiała poradzić sobie z bardzo trudnym wyzwaniem. Niestety, choć całość była efektowna, to trwała naprawdę krótko, co było dość sporym rozczarowaniem. Jeżeli ktoś spodziewał się konfrontacji Secret Warriors z trzecim wcieleniem Bretta Daltona, czyli z Hive'em, to musiał obejść się smakiem. Twórcy zdecydowali się skupić na czymś zupełnie innym, a najlepsze kąski zostawić na finał sezonu.
Scena przesłuchania Malicka przez Coulsona wydaje się być największym plusem tego odcinka. Jest to nie tylko ciekawe starcie dwóch ważnych dla tego serialu postaci, ale też główny motor napędowy dalszych wydarzeń. Malick jasno daje Coulsonowi do zrozumienia, dlaczego tak gładko uporali się ze swoim przeciwnikiem. Cała intryga rozpoczyna się w momencie, kiedy bohaterowie uświadamiają sobie, że zagrożenie jest wśród nich. Groźba tego, że Hive mógł zarazić jednego z Inhumans, napawała strachem wszystkich, a intryga ta wzmacniana była przez napięcie budowane dzięki niewielkich rozmiarów bazie T.A.R.C.Z.Y.
No url
Robiło się zatem duszno i kwestią czasu było, kiedy konflikt pomiędzy bohaterami przerodzi się w coś więcej niż tylko patetyczne dyskusje. Całość wyglądała jak szkolne kłótnie, podczas których każdy obarcza winą innego, zamiast racjonalnie ugryźć problem. W ogóle nie przekonały działania Coulsona, który od razu zdecydował się zapuszkować niebezpiecznych bohaterów z mocami. Skutek? Ostateczny rozłam i moment niezwykle rozczarowujący, kiedy drużyna Secret Warriors ponownie zostaje rozwiązana.
Dostaliśmy również dwa skontrastowane do siebie wątki miłosne. Fitz i Simmons wreszcie (czekali 10 lat, jak sami przyznali) przeszli na kolejny etap relacji i chyba nie mają już wątpliwości, czego od siebie oczekują. Scenarzyści związek tej pary budowali od pierwszych odcinków tego serialu, ale trzeba im przyznać, że zrobili to w sposób niesztampowy i bardzo emocjonalny. Zupełnie inaczej sprawa ma się w przypadku Daisy i Lincolna. Od początku ich uczucie było wymuszone i sztuczne. Pod sam koniec odcinka dowiadujemy się, że Lincoln został wrobiony przez swoją ukochaną, a zainfekowanym Inhumanem nie jest on, a właśnie wybranka jego serca.
Dobra - ostatnie minuty tego odcinka mogły się podobać. Daisy za pomocą swoich mocy niszczy bazę T.A.R.C.Z.Y. i odchodzi. Ten twist fabularny na pewno będzie niósł za sobą wiele kapitalnych skutków, ale na razie musieliśmy przebrnąć przez 17. odcinek, który w ogólnym rozrachunku rozczarował.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h