W najnowszym odcinku Agentów Tarczy, bohaterowie wciąż muszą zmagać się z przerażającymi zjawami z wymiaru koszmarów. Tym razem jednak lęki niektórych z postaci przyjmują bardziej doczesną formę.
Z deszczu pod rynnę - można powiedzieć, obserwując ostatnie przygody agentów. Jeszcze nie tak dawno byli uwięzieni w kosmicznej bazie, gdzie walczyli o życie z bezwzględnymi Kree. Teraz, w równie industrialnych „okolicznościach przyrody”, zmagają się z jeszcze większym zagrożeniem – własnym strachem.
Takie rozwiązanie fabularne daje twórcom możliwość przypomnienia wszystkich najmocniejszych scen z historii Agentów. Wspominkowe epizody doskonale pasują do zapowiadanego przez niektóre źródła, niechybnie zbliżającego się finału serialu. Jak będzie w rzeczywistości, przekonamy się wkrótce. Teraz warto się skupić na głównej intrydze, która wciąż prowadzi z nieznanym kierunku.
Wątek generał Hale nadal jest enigmatyczny. Twórcy nie ujawniają wiele, jeśli chodzi o cele i motywacje tej postaci. Z jednej strony szykuje się, aby uratować świat, z drugiej, w końcówce odcinka, jasno daje do zrozumienia, że współpracuje z Hydrą. Do czego są potrzebni jej Agenci? Jaką w tym wszystkim rolę ma odegrać Coulson? W omawianym odcinku dostajemy całkiem niezłą scenę, podczas której Hale i przywódca Agentów próbują rozegrać się nawzajem. Dobrze, że wreszcie doszło do spotkania tej dwójki, bo stanowią godnych siebie adwersarzy, których rywalizacja jest kluczem do tej części sezonu.
Dość ciekawie wypada również motyw budowania grupy superzłoczyńców. We wręcz komiksowym stylu, villiani z poprzednich sezonów integrują się w celu pokonania bohaterów serialu. W ten sposób krystalizuje się ugrupowanie przypominające klasyczne marvelowskie zespoły, takie jak Złowieszcza szóstka czy Masters of evil. W poprzednim epizodzie dostaliśmy mocne wejście von Struckera. Teraz do Absorbing Mana dołącza jeszcze Anton Ivanov. Złoczyńcy nie pokazali wciąż pełni swoich umiejętności – na razie groźnie szczerzą kły.
Wejście generał Hayle jest mocnym elementem odcinka, ale i tak 14. epizod należy w całości do Fitza. Tym razem twórcy pozwolili sobie na małe igraszki z widzami. Zły Leopold, żywcem wyjęty z systemu Aidy, okazuje się bowiem nie koszmarnym przybyszem z innego wymiaru, a mroczną stroną głównego bohatera. Co ciekawe, Fitz dopuszcza się wątpliwych moralnie czynów, aby wykorzystać moce Daisy, w celu zamknięcia bramy strachu. Zły Leopold staje więc ramię w ramię z tym dobrym, aby uratować pozostałych bohaterów przed śmiercią. Ten dualizm pokazuje, jak skomplikowaną postacią jest Leopold. Przeszedł długą drogę od lekko geekowatego doktorka z pierwszych sezonów do tak skomplikowanej fabularnie postaci, jaką jest teraz.
Bohater ten odgrywa też istotną rolę w innym ważnym rozstrzygnięciu. Otóż Deke wyjawia Jemmie swój rodowód. Fitz i Simmons dziadkami dorosłego mężczyzny? To kolejne interesujące zagrania fabularne, mogące przynieść w przyszłości zarówno wiele zabawnych, jak i dramatycznych momentów. Motyw ten dość mocno podbudowuje postać Deke. Od tej chwili nie jest on już tylko postacią uzupełniającą, drugoplanową, ale istotnym elementem serialu. Twórcy nie mogą się go pozbyć, bez istotnego wpływu na stan emocjonalny bohaterów.
W drugiej połowie piątego sezonu,
Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. stawiają na nostalgię, ale nie rezygnują z twistów i zaskoczeń. Tegotygodniowy zwrot akcji to z pewnością jeden z mocniejszym momentów w bieżącym sezonie. Ciekawie przedstawia się również tocząca się rekrutacja do nowo powstałego ugrupowania villianów. Czy tylko mi się wydaje, że wkrótce czeka nas prawdziwa bitwa dobrych ze złymi, rodem z klasycznych komiksów Marvela? Nadchodzące rozstrzygnięcia już wkrótce!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h