Alcarràs Carli Simón, nagrodzone Złotym Niedźwiedziem na tegorocznym festiwalu w Berlinie, rozgrywa się na polach tytułowej gminy, która raczy nas hiszpańskim słońcem i zapachem świeżo zerwanych brzoskwiń. Z perspektywy dziecięcej obserwujemy powolny rozpad mijającego świata, co tym samym podkreśla elegijny charakter całości. Alcarràs nie jest jednak filmem roszczącym sobie prawa do oceniania i komentowania realiów życia z danego wycinka rzeczywistości, a jedynie z nostalgią podchodzi do ludzi nie mogących pogodzić się z tym, co nieuniknione. Reżyserka kieruje swój wzrok na rolniczą rodzinę, nawiązując mniej lub bardziej świadomie do formy z pogranicza dokumentu, co sprawia, że nie ma tutaj typowej dla filmu fabularnego struktury – rozgrywa się na naszych oczach proza życia, często zabawna, ale i śmiertelnie poważna. Sielanka przerwana zostaje przez sprawy związane z prawem do posiadania ziemi. Okazuje się, że ustna umowa pomiędzy dwoma dżentelmenami nie działa w dzisiejszym świecie, a dziedzic majątku zmarłego właściciela nie jest zainteresowany sentymentami. Życie rodziny podporządkowane rolniczej pracy, zostaje więc postawione przed dużym znakiem zapytania i roztacza się atmosfera nieuniknionego pożegnania.
materiały prasowe
Bohaterem zbiorowym historii hiszpańskiej reżyserki jest rodzina, ale kluczowe wydarzenia przedstawiane są z perspektywy dzieci. Dzięki temu zabiegowi jeszcze łatwiej jest uchwycić naturalność, którą operuje Simón. Obserwowanie codzienności bohaterów wypada zaskakująco dobrze, zachwycając serdecznym klimatem i urokami wiejskiego życia. Oglądamy bez żadnych montażowych skrótów zrywanie owoców, wspólne przygotowywanie posiłków, długie rozmowy o rzeczach oraz kreatywne zabawy dziecięcych postaci mających problem, by wysiedzieć w miejscu dłużej niż minutę. Naturalna poetyka reżyserki zachwyca, przywołując skojarzenie z formą dokumentu, ale może też trochę serialu – sytuacje pozornie nie determinują fabuły, ale każde słowo i gest ma swoje znaczenie w budowaniu świata. Tym samym nie dla każdego Alcarràs będzie równie zachwycające, bo jednak mimo świetnego balansu między szczęściem a smutkiem, tak prowadzona narracja może dla części widzów być zwyczajnie nużąca. Dodatkowo wpisanie filmu w szerszy komentarz społeczny nie zawsze musi oznaczać przywiązanie do losu bohaterów i akurat ten wątek zestawiający tradycję z przemysłową bezwzględnością, może być odbierany zależnie od wrażliwości. Przedstawiona tu jednak szczerość buduje ten seans w sposób znakomity, a reżyserka nie sili się na dążenie za wszelką cenę do puenty spinającej wszystkie wątki. Zachwycająca oprawa, naturalne aktorstwo i szczerość prowadzonej historii sprawia, że Alcarràs ogląda się trochę jak nagranie z wakacji u dalekiej rodziny mieszkającej na wsi. Jest to niewątpliwa siła, bo pomimo braku emocjonalnych bomb, potrafi rozbroić i zaangażować bez reszty poczuciem realności. Chwytające za serce momenty po prostu się dzieją, a reżyserka niczego nie oczekuje w zamian od widza.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj