Przyznam się szczerze, że po obejrzeniu zwiastuna promującego "A Short Time In Paradise" byłem bardzo pozytywnie nastawiony do tego odcinka i niemal pewien, że dobry poziom z poprzedniego tygodnia zostanie utrzymany. Tym większy był zawód kiedy wyszło na jaw, że owy trailer był bardzo dobrze zmontowany - tzn. napakowany akcją i ciekawymi scenami. Jak się okazało sama historia natomiast już nie była tak rewelacyjna jak można było przypuszczać.
Pozwolę sobie zacząć od kolejnej wyjątkowej Alphy. Zdolność – sprawianie, że ludzie stają się niesłychanie szczęśliwi, a później umierają. Wydawałoby się, że umiejętność niezwykle ciekawa, gdyż była lekko powiązana z klimatem kościelnym. Podczas jej użycia bohater praktycznie stawał się aniołem. Do tego ładne efekty specjalne - wszystko to sprawiało dosyć pozytywny odbiór. Jednak koncepcja stworzenia na świecie dobrobytu za pomocą tej umiejętności jest zdecydowanie oklepana. Jedynym aspektem ciekawym i wartym zauważenia było to, że ta właśnie Alpha była w stanie wpływać na członków zespołu Alphas (czyli inne Alphy) i pozbawiać ich wyjątkowych mocy. I chyba na tym można skończyć, jeśli chodzi o pana Englina.
[image-browser playlist="608477" suggest=""]©2011 Syfy
Sama fabuła również nie zachwycała. Zamknięcie w jednej lokacji, uzależnienie od jednostki mającej pełną władzę na danym terenie i podwładnych, którzy ją popierają. Widzieliśmy to chyba już co najmniej kilka razy. Nie sięgając daleko pamięcią – Smallville, odcinek "Forever", Supernatural, odcinek "Point of No Return" oraz wiele wiele innych. Naprawdę twórcy mogliby się nieco bardziej wysilić. Napisać coś nowego oryginalnego tak jak w początkowych odcinkach, a nie korzystać z utartych i znanych widzom schematów. Chyba nie muszę dodawać, że cała historia została bardzo konwencjonalnie rozwiązana.
Jedynym mocnym punktem 8. odcinka byli bohaterowie. Rozwinęły się interakcje w dwóch parach. Pierwsza to Rachel i Gary. Dotąd rzadko ich oglądaliśmy razem. Teraz jednak mogliśmy ujrzeć jak każda osoba w zespole może wpływa na drugą. Za pomocą rozmowy, swojej osobowości, charakteru, zmieniać ją jak i jej pomagać. Natomiast druga para to Cameron i Nina. Tu chyba nie ma jakiegoś większego zaskoczenia. Romans został w inteligentny sposób pociągnięty przez twórców i rozwiązany. Jednak pozostawili sobie nutkę niedopowiedzenia, którą będą mogli wykorzystać później.
[image-browser playlist="608478" suggest=""]©2011 Syfy
Również postać dr Rosena się bardzo rozwinęła. Przeżyła w tym odcinku jakby wewnętrzną przemianę. Zabicie drugiego człowieka, nawet w słusznej sprawie nie jest łatwe. I w tym względzie twórcy podeszli z najwyższą klasą. Scena, w której ginie Alpha od strzału Leigha z pistoletu została zmontowana fantastycznie. Lekkie slow motion, dobrze dobrana muzyka w tle i reakcje pozostałych członków stworzyły niezapomniany moment. Trzeba również nadmienić, że relacje pomiędzy Billem, a doktorem nabrały szczególnego charakteru. Powód tego był prosty – role się odwróciły (dr Harcken).
Jak wspominałem wcześniej praktycznie 2-3 sceny wyszły w tym odcinku. Natomiast sekwencja zmiany, czyli przejścia od jednej do drugiej, leży na całej długości. Czarne tło, które obserwujemy pomiędzy poszczególnymi scenami jest niezwykle frustrujące. W dodatku, że każda taka sytuacja trwa ok. 5-10 sekund.
Niestety ósmy epizod mnie zawiódł. Może miałem zbyt wygórowane oczekiwania po dobry zwiastunie jednak to nie zmienia faktu, że twórcy nie umieją utrzymać przyzwoitego poziomu przynajmniej przez dwa odcinku z rzędu. Natomiast fabuła, która na początku była atutem coraz częściej jest coraz większą słabością produkcji. Teraz przed nami dwa tygodnie przerwy. Miejmy nadzieję, że przydadzą się one tak samo widzom jak i serialowi oraz jego twórcom.
Ocena: 5+/10